X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czuła natomiast świeży zapach choinki, którą razem
z Grantem przynieśli do domu. Stała teraz tuż obok niej.
Przypomniała sobie, jak stali w milczeniu nad jezio�
rem i jak Grant otoczył ją ramieniem, rozumiejąc jej na�
strój. Wiedziała, że on również szukał takich spokojnych
miejsc, by ukoić ból. Pamiętała, jak podziękował jej za
to, że dzięki niej spojrzał na takie miejsca jej oczami
i na nowo je docenił.
Trzeba być silnym, pewnym swojej wartości mężczy�
zną, by się przyznać do tak duchowych, subtelnych po�
trzeb. Nigdy nie miała wątpliwości, że Grant jest silny.
Wyczuwała w nim tę wewnętrzną siłę nawet, kiedy miał
szesnaście lat. Zastanawiała się jednak nad tym, czy przy�
znał się do swych najskrytszych potrzeb, ponieważ był
pewny siebie i nie przejmował się zdaniem innych, czy
może zrobił to, ponieważ jej ufał i wiedział, że spotka
się ze zrozumieniem?
Usłyszała w myślach głos Nicka.  Brady, czy ty mu�
sisz wszystko tak drobiazgowo analizować?" Na chwilę
wrócił dawny ból, zwłaszcza kiedy pomyślała o rodzinie
Nicka, która musi spędzić te święta, i wszystkie następne,
bez niego. Przyszło jej do głowy, że może powinna teraz
być z Allison i jej dziećmi. Jednak i ona, i rodzina Co-
rellich wiedziała, że to zupełnie niemożliwe. Bliscy Nicka
zapewne rozumieli to lepiej niż ktokolwiek inny. Allison
jako jedna z pierwszych zaczęła namawiać Mercy na wy�
jazd w ten odległy zakątek Wyoming. Mercy jednak na�
dal uważała, że jej obowiązkiem jest wspieranie rodziny
Nicka.
Może rzeczywiście zbyt drobiazgowo wszystko anali�
zowała, ale była to jednocześnie jedna z jej mocnych stron.
Dzięki tej skłonności wpadła na właściwy trop. Nawet Nick
musiał to przyznać, chociaż zwykle, kiedy zbyt wnikliwie
zaczynała coś rozważać, spoglądał na nią spod oka i mówił:
 Brady, czasami cygaro to po prostu cygaro".
A mężczyzna to czasami po prostu wrzód na siedzeniu,
pomyślała cierpko, wyglądając przez okno, za którym za�
padał zimowy zmrok. W tej samej chwili mężczyzna,
którego właśnie miała na myśli, wszedł do domu. Tuż
za nim podążał Ryzykant. Pies i jego pan najwyrazniej
nie miewali wolnych dni, choć wszyscy inni pracownicy
ich dziś opuścili.
Grant zdjął czapkę i kurtkę, powiesił je na wieszaku
przy drzwiach. Dzisiaj nie były już takie przemoczone
jak wczoraj. Potem odwrócił się i podniósł coś z podłogi
werandy. Kiedy znów wszedł do domu, Mercy stwier�
dziła, że niesie całe naręcze sosnowych gałęzi.
Zatrzymał się, kiedy zobaczył ją na kanapie, jakby
przedtem nie zdawał sobie sprawy z jej obecności. Przez
chwilę stał bez ruchu, najwyrazniej nie wiedząc, co po�
cząć. W końcu wskazał na gałęzie.
- Pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj rozpalić ogień
w kominku i dodać kilka gałęzi dla zapachu - wyjaśnił.
Jeszcze jedna mała rzecz ze świątecznej listy, uświa�
domiła sobie Mercy. Przedtem zebrał i ustawił na widoku
wszystkie karty świąteczne, które otrzymał od rodziny
i sąsiadów, chociaż zwykle tylko je czytał, a potem wy�
rzucał, upewniwszy się przedtem, że i on wysłał życzenia
nadawcy. Tak przynajmniej powiedział jej Walt. Zciął
choinkę, poprosił o ciasteczka... Czy te świąteczne przy�
gotowania, tak podobno u niego niezwykłe, czynił ze
względu na nią?
Ułożył kilka polan w palenisku kominka, dorzucił tro�
chę sosnowych gałęzi i drobnych szczap na rozpałkę,
a potem sprawnie rozpalił ogień. Po kilku chwilach po
salonie rozeszła się charakterystyczna woń. Grant odwró�
cił się i stanął przy kominku. Wczoraj w takiej sytuacji
zachęciłaby go, żeby usiadł i się odprężył. Teraz nie wie�
działa, co powiedzieć.
W końcu podszedł do niej i usiadł na kanapie. Dzieliła
ich bezpieczna, niemal metrowa odległość. Ryzykant uło�
żył się przy ogniu i natychmiast zasnął, nie przejmując
się napięciem panującym w salonie.
Mercy już wcześniej odgrzała przygotowane przez Ri�
tę pikantne skrzydełka i garnek domowej zupy. Grant
zjadł wszystko ze smakiem. I w całkowitym milczeniu.
- Napijesz się czegoś ciepłego? - zapytała, gdy łap�
czywie przełykał kolejny kęs.
Zastanawiał się nad tym o wiele dłużej, niż wymagało
tego proste pytanie, aż w końcu skinął głową. Wstała
i poszła do kuchni, gdzie na kuchence stał napój, który
tradycyjnie przygotowywała na święta. Doprawiła go do
smaku, napełniła dwie szklanki i wróciła do salonu.
Grant ciekawie powąchał zawartość swojej szklanki.
- Grzany jabłecznik?
- Coś w tym rodzaju - odparła. - W mojej rodzinie
pija się taki w święta.
Z uśmiechem zamieszał złocisty płyn laseczką cyna�
monu, przyłożył szklankę do ust i wypił łyk. Uniósł lekko
brwi i oblizał wargi. Najwyrazniej trunek mu smakował.
- Z brandy? - zapytał.
- Słucham? A tak, z brandy. - Miała nadzieję, że uz�
na jej zaczerwienione policzki za efekt działania napoju
albo płonącego na kominku ognia. Prawdę mówiąc, za�
rumieniła się widząc, jak język Granta przesuwa się po
jego ustach, co z kolei przypomniało jej wczorajszy po�
całunek. - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
- Nie, tylko jestem trochę zaskoczony. Nie wiedzia�
łem, że mamy w domu brandy.
- Walt zrobił dla mnie zakupy, kiedy w zeszłym tygo�
dniu pojechał do miasta.
- Aha. - Pociągnął następny łyk, tym razem dużo
dłuższy, po czym uśmiechnął się. - To jest całkiem dobre
- pochwalił.
- Cieszę się, że ci smakuje.
Wypił jeszcze trochę, spoglądając na choinkę.
- Skąd te ozdoby? - zapytał, wskazując na wiszące
na drzewku świecidełka.
- Od pracowników - wyjaśniła. - Wymienili je na
ciasteczka.
Zerknął na nią i znów na choinkę.
- Aha. Aadnie wyglądają...
Znów zapadła cisza. Mercy żałowała, że żadne z nich
nie potrafi się zdobyć na rozmowę, choćby o błahostkach.
A może tylko jej się wydawało, że ich milczenie jest peł�
ne napięcia? Wyobraznia płata jej ostatnio figle. Na przy�
kład przebiegło jej przez myśl, że Grant rozpalił ogień
na kominku, ponieważ jest to przyjemniejsze i bardziej
" romantyczne niż ogień w piecu do ogrzewania domu.
Skończył jeść, Mercy również, choć zjadła niewiele.
Wytarł ręce w papierową serwetkę i wrzucił ją do ognia.
Oboje w skupieniu patrzyli, jak płomienie trawią papier,
jakby byli pracownikami obserwatorium astronomiczne�
go i badali wybuchy na słońcu. Mercy czuła się nieswojo,
nic nie mówiąc, nie potrafiła jednak wymyślić żadnego
tematu do rozmowy, który rozładowałby nieco atmosferę.
- Masz ochotę wybrać się jutro na przejażdżkę?
Drgnęła, równie zaskoczona tym, że się tak niespo�
dziewanie odezwał, jak i tym, co powiedział.
- Przecież mówiłeś, że...
- Wiem. Ale Joker już po jednym dniu lenistwa jest
trochę niespokojny. Jeśli jutro też nic nie będzie robił,
to może oszaleć.
- Aha. - A więc chodzi o Jokera, a nie o jej towa�
rzystwo ani o uprzyjemnienie pierwszego dnia świąt. -
Nie możemy do tego dopuścić, prawda?
Wydawało jej się, że nie powiedziała tego zbyt iro�
nicznie, ale Grant spojrzał na nią ostro. I równie ostro
przemówił:
- Jeśli nie chcesz, to sam się na nim przejadę.
Westchnęła z rezygnacją.
- Nie to miałam na myśli. Mam ochotę na przejaż�
dżkę. To świetny sposób na spędzenie świątecznego po�
ranka.
- W takim razie pojedziemy.
- Może lepiej nie jedzmy razem, jeśli cały dzień masz
się zachowywać jak rozdrażniony grizzly - dodała.
- Grizzly są zawsze rozdrażnione. Taka już ich natura
- warknął opryskliwie.
- Nie wiedziałam, ale to chyba nie jest karalne.
Zacisnął usta, ale nic nie powiedział. Wypił do końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.