[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niewidzialnym Człowieku
Wiem z pewnego ródła
Doprawdy? zawołał majtek.
Słowo naj więtsze! zaklał się pan Marvel.
Czy możesz mi pan opowiedzieć?
To sa rzeczy straszne! Posłuchaj pan!
Nagle pan Marvel zmienił się na twarzy.
Ojej! krzyknał zrywajac się na równe nogi.
Co panu jest? pytał zaciekawiony majtek.
Zab mnie zabolał! rzekł pan Marvel i przyłożył rękę do ucha, po czym wział
ksiażki.
Trzeba ruszać dalej o wiadczył.
Miałe mi pan wła nie opowiedzieć o tym Niewidzialnym Człowieku dopominał
siÄ™
marynarz.
Pan Marvel wahał się widocznie.
To bajka! szepnał jaki Głos.
To bajka
powtórzył pan Marvel.
Przecież stoi w gazecie! oburzył się majtek.
Mało to kłamstw pisza? dowodził pan Marvel. Wiem nawet, kto tę bajkę wymylił, i mogę pana
upewnić, że takiego Niewidzialnego Człowieka nie było i nie ma.
A jednak pisza o nim w gazecie
Powiadam panu, że kłamia.
Marynarz kiwał głowa.
Czemuż, u licha, mówiłe pan przed chwila, że to prawda i że możesz mi co
powiedzieć o tym Niewidzialnym Człowieku? To były kpiny? Co? Ja nie pozwolę drwić z
siebie!
Pan Marvel skrzywił się okropnie, a potem skurczył, jak gdyby go kto
przygniatał.
Nauczę ja pana szacunku dla porzadnych ludzi! krzyczał majtek. Patrzcie go! Jaki
dowcipni !
Proszę mi nie ubliżać! wołał pan Marveł.
Ja ci jeszcze lepiej ubliżę! krzyknał majtek grożac pię cia.
Chod ! szepnał znowu jaki Głos i w tejże chwili pan Marvel zerwał się z ławki, jak
gdyby go podrzucono w górę, i oddalił się spiesznym krokiem.
Chciałe mnie na dudka wystrychnać! wołał marynarz biegnac za nim. Ja ci pokażę, co to żarty ze
mna! Uciekaj, uciekaj
Potrafię cię dogonić!
Nie zdołał jednak.
Pan Marvel zniknał mu na rogu ulicy. Marynarz stał chwilę, wygrażał pię cia, wreszcie
zawrócił do szynku.
Nastraszyłem go! mruczał. Odechce mu się kpinek. Stało przecież wyra nie w gazecie!
Nagle oczom majtka przedstawił się niezwykły widok. Wzdłuż muru sunęła gar ć pełna
pieniędzy. Chciał porwać pieniadze, ale dostał kułakiem w piersi i przewrócił
się jak długi.
Gdy się podniósł, ręka z pieniędzmi już znikła.
Nasz marynarz był łatwowierny, jak mieli my sposobno ć się przekonać, jednakże oczom
własnym wierzyć nie chciał.
Tymczasem nie było to wcale złudzenie zmysłów. Widzieli tę gar ć z pieniędzmi wszyscy
po drodze, nawet ludzie tak trze wi, jak urzędnicy banku, wła ciciele sklepów, restauracji.
Drzwi były wszędzie pootwierane z powodu pięknej pogody, a w każdych drzwiach stał
przynajmniej jeden człowiek. Przed oczyma wszystkich migało to złoto ciskane w gar ci.
Ten i ów próbował wytracić je z ręki zawieszonej w powietrzu. Każda taka próba kończyła
siÄ™
rozbiciem nosa o bruk uliczny.
Pieniadze, choć tego nikt nie widział, zostały wreszcie przelane do kieszeni owego
jegomo cia w przydeptanych butach i w wytartym pil niowym kapeluszu.
Dopiero w dziesięć dni potem, słyszac o wypadkach w Burdock, marynarz sprzed oberży
zrozumiał, że Niewidzialny Człowiek otarł się wtedy o niego
ROZDZIAA XV
CZAOWIEK UCIEKAJ%3Å„CY PRZED NIEWIDZIALN%3Å„ POGONI%3Å„
Wczesnym wieczorem doktor Kemp siedział sobie w swojej pracowni. Był to miły pokój o
trzech oknach wychodzacych na północ, na zachód i południe; ciany pokryte były od dołu do
sufitu niemal ksiażkami na półkach i w szafach. Przy oknie zachodnim stało ogromne biurko,
przy północnym mikroskop, luneta i słoiki z preparatami w spirytusie.
Doktor pracował przy lampie, chociaż na dworze było jeszcze jasno, ale okna pozostawił
otwarte. Kemp był młodzieńcem wysokim, blondynem, z wasikiem tak jasnym, że niemal
białym; pisał wła nie dzieło, za które miał uzyskać dyplom członka Królewskiej Akademii
Nauk.
Oderwał wzrok od papieru i patrzał przez okno podziwiajac zachodzace słońce.
Nagle
uwagę jego zwrócił czarno odziany mężczyzna zbiegajacy z pagórka, na którym stał
dom
doktora.
Jeszcze jeden osioł
pomylał Kemp. Gotów wbiec tutaj jak tamten, aby z wrzaskiem i strachem oznajmić, że
Niewidzialny Człowiek się zbliża. Doprawdy, można by
przypu cić, że żyjemy w trzynastym wieku.
Doktor podszedł do okna.
A to mu dopiero pilno! my lał patrzac na uciekajacego. pieszy się, a zaledwie
może nogami przebierać, jak gdyby miał pełne kieszenie ołowiu
Po chwili mieszkańcy innych domków stojacych na tymże pagórku ujrzeli także owa postać.
Ukazywała się doktorowi trzykrotnie pomiędzy sztachetami, wreszcie zakrył ja
wyższy parkan.
Jaki wariat! szepnał doktor Kemp wracajac do swego biurka.
Na twarzy uciekajacego malował się nie obłęd, lecz strach; biegł spocony, zziajany, a
biegnac brzęczał jak sakiewka pełna złota. Nie patrzał ani na prawo, ani na lewo, tylko prosto
przed siebie, w stronę ulicy, gdzie zapalano już lampy.
Każdy, kto go mijał, ogladał się niespokojnie podejrzewajac w nim złodzieja.
Nagle przebiegajacy droga pies podwinał ogon pod siebie, zaskomlił, zawył i uciekł na
pobliski dziedziniec, a jednocze nie rozległo się sapanie; i to niewidzialne sapanie wraz z
tętentem kroków, również niewidzialnych, pędziło z góry płoszac wszystkich, którzy je
napotkali.
Zamykano domy, zaryglowywano drzwi wołajac: Niewidzialny Człowiek! Niewidzialny Człowiek!
Pan Marvel on to bowiem był owym zbiegiem zziajanym i brzęczacym jak sakiewka
usłyszał te krzyki za soba i struchlał. Był wła nie w połowie pagórka.
Wie ć o zjawieniu się Niewidzialnego Człowieka lotem strzały biegła po mie cie, a na tę
wie ć zamykały się wszystkie drzwi, okna i okiennice zaległa pustka.
ROZDZIAA XVI
POD WESOAYM CYKLIST%3Å„
Oberża ,,Pod Wesołym Cyklista otwiera swe gocinne podwoje u stóp wzgórza, tam, gdzie zaczyna się
tor tramwajowy. Oberżysta rozprawiał .żywo o koniach z bladym dorożkarzem; opodal czarny,
brodaty mężczyzna zajadał chleb z serem i popijał
liche wino,
wiodac nie mniej żywa rozmowę z policjantem.
Co to za krzyki?
rzekł nagle dorożkarz uchylajac brudnej firanki, aby zobaczyć,
co siÄ™ dzieje.
Kto pędził z góry.
Zapewne pożar! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl