[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pocałowała go jeszcze raz, a potem odsunęła się.
- Dlaczego?
- Ponieważ do tego czasu będziesz już świetnie wyedukowaną kobietą, doskonale
rozumiejącą sprawy, które do tej pory zaledwie mgliście rysowały się w twoim umyśle.
Zrozumiesz z absolutną jasnością, dlaczego żadne z nich nie oczekiwało, że pozostaniemy z
nimi choć odrobinę dłużej, niż wymaga wypicie lampki szampana.
- Teraz - powiedziała stanowczo Jack. - Chcę, żebyś zaczął uczyć mnie teraz.
Pulsujący ból głowy przeszedł, jak ręką odjął. Gray czuł się silny, zdrowy i tak męski, że
jego pierś dumnie się uniosła. Zaś co do reszty ciała, to był gotowy skonsumować swoje
małżeństwo w ciągu dziesięciu sekund.
- Jesteśmy w powozie. Mężczyzna nie udziela damie lekcji w powozie, a już na pewno
nie tuż po ślubie. Tutaj nie sposób zrobić tego dobrze.
Wyprostowała się i pocałowała go w szyję.
- Kołysanie powozu sprawia mi przyjemność. Leciutko dotknęła palcami jego brody i
odwróciła ku sobie twarz męża.
- Dlaczego nie? Uważam, że cokolwiek zrobisz, zrobisz dobrze. Mój ojciec zwykł był
mawiać, że zawsze jest odpowiedni moment, aby się czegoś nauczyć.
Pochwycił jej dłoń i położył ją sobie na udzie. Nie, to zdecydowanie zbyt blisko centrum
jego zainteresowania. Nie ma sensu jej przerażać. Szybciutko przesunął dłoń Jack bliżej
kolana.
- Jack - powiedział, spoglądając na te jej małe uszka i zastanawiając się, jak by to było,
gdyby choć trochę je popieścił -jesteś dziewicą. Nic jeszcze nie wiesz. A kiedy będę gotowy cię
nauczyć, zrobimy to jak należy. W wygodnym, miękkim łóżku i w najlepszej sypialni, jaką może
się poszczycić Aabędzia Szyja.
- Dlaczego? - Odwróciła odzianą w rękawiczkę dłoń wnętrzem do dołu i przesunęła
wyżej po jego udzie, tak iż w końcu jej ręka znalazła się nie dalej niż sześć cali od krocza
Graya. Wyobraził sobie, jak ta dłoń, pozbawiona rękawiczki, cała miękka i biała, dotyka
delikatnie jego ciała, nie okrytego już ubraniem, i pieści go. O mało nie rzucił jej na plecy.
- Nie ma mowy - powtarzał niczym litanię. - Jestem mężczyzną, nie napalonym
chłopaczkiem, takim ogłupiałym z pożądania, że rzuciłby się ze skały, gdyby nie mógł
delikatnie ułożyć cię na siedzeniu, delikatnie unieść ci spódnicę i delikatnie położyć się na
tobie, pośród piany koronek. Tak, oczywiście, bardzo chciałbym to zrobić, i to od razu,
natychmiast, ale, jak już powiedziałem, jestem mężczyzną, który potrafi nad sobą panować i
wie, co do niego należy.
Pogrążył się w ponurym milczeniu. Rozpaczliwie pragnął się z nią kochać. Nie mógł
myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by kochać się z nią od razu.
Kogo obchodzi miękkie łóżko? I cóż to ma za znaczenie w ogólnym porządku rzeczy?
85
To dziwne, jak działa umysł mężczyzny, pomyślał, próbując uczepić się czegokolwiek
poza nękającym go pożądaniem. Posadził sobie Jack na kolanie.
- Postanowiłem, że jeśli zatrzymamy się w połowie drogi, może nie będzie tak zle.
Oprzyj się o moje ramię. Chcę na ciebie popatrzeć.
Oparła się o niego bezwładna, ufna, niewinna - jego żona. Przez chwilę poczucie winy
ścisnęło go za serce. Rozwiązał wstążki kapelusika i zdjął go z jej głowy. Spostrzegł figlarne
spojrzenie Jack i roześmiał się.
- Sprowadziłaś mnie na złą drogę, najmilsza. I co mam teraz zrobić?
- Podążyć tą złą drogą, Gray - odparła.
- Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Leż spokojnie. O, do licha. - Pochylił się i
pocałował ją w usta. Były ciepłe i miękkie. Jack znowu pogłaskała go po policzku. Odpiął
rękawiczkę i ściągnął ją z dłoni dziewczyny. Westchnął głęboko, gdy poczuł na ciele dotyk jej
nagich palców.
- Otwórz usta, Jack. O, właśnie... Nie tak szeroko, bo w nie wpadnę. Tak, drażnij się ze
mnÄ….
To było zbyt dobre. Chciał więcej. Właściwie pragnął wszystkiego, i to od razu. Podniósł
głowę i zaintonował ponownie:
- Jestem mężczyzną. Mężczyzną, a nie prostakiem. Tylko że moje serce wali mocniej
niż bęben pośród bitwy. - Był zdumiony, że Jack aż tak na niego działa. Przycisnął czoło do jej
czoła. - Jak to możliwe, żeby taka dzierlatka jak ty sprawiała, iż czuję, że eksploduję, jeżeli
natychmiast nie wsadzę ci rąk pod spódnicę?
- Możesz to zrobić - odparła Jack. - Ciotka Maude powiedziała mi, że muszę być
posłuszna twoim zachciankom, kiedy już będziemy mężem i żoną.
Roześmiał się z pewnym przymusem, lecz nawet tego nie zauważył, ponieważ znów ją
całował.
- Gray? - szepnęła cichutko, gdy jego dłoń zaczęła delikatnie pieścić jej pierś. - Gray?
Już sam dzwięk własnego imienia, wypowiadanego jej ustami wystarczyłby, by każdy
zdrowy na umyśle mężczyzna zanurkował na drugą stronę wodospadu. Gray nie chciał zrywać
z niej sukni, ale guziki stawiały opór, przeszkadzały i w końcu po prostu rozerwał materiał na
piersiach Jack. Pod suknią była koszula, miękka i koronkowa, stanowiąca kolejną barierę. To
było nie do zniesienia. Szarpnął materiał i też go rozerwał.
Kiedy piersi Jack znalazły się na widoku, spojrzał na nią i zauważył, że nieco
przybladła, a jej rysy zastygły w grymasie strachu.
- Nie - powiedział - nie musisz się wstydzić ani lękać. Widziałem już twoje piersi,
pamiętasz? Oglądałem je sobie przez cztery długie dni. Naoglądałem się ich tak, że aż mnie to
znużyło. Pamiętam, że raz nawet odwróciłem się od tego widoku, by spojrzeć na kopiec
ziemniaków na moim talerzu. To prawda, że jedząc ziemniaki znowu spojrzałem na twoje
piersi, ale pamiętam, że myślałem przy tym o jedzeniu, na przykład zastanawiałem się, czy
twoje piersi smakują równie dobrze jak to, co mam na talerzu. Nie, chyba nie powinienem był
teraz ci o tym mówić. Nie wpadaj z mego powodu w panikę, Jack.
- Nie wpadnę. Wtedy byłam chora. Nie miałeś wyboru, musiałeś na mnie patrzeć.
- A teraz jesteś moją żoną. Więc nadal muszę na ciebie patrzeć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]