[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stosunki między nimi były wyjątkowo skomplikowane; rodziły się myśli, które w
ogóle nie powinny przychodzić do głowy.
- Co do małżeństwa, może opacznie zrozumiałaś moje słowa. Nie pomyśl so-
bie tylko, że jestem podłym egoistą albo zimnym draniem.
- Nie musisz się tłumaczyć. Mam o tobie bardzo dobre mniemanie. Porządny
z ciebie człowiek.
- Dzięki za dobre słowo. Muszę ci się do czegoś przyznać. Nie wierzę w twoją
romantyczną wizję miłości i małżeństwa, choć szczerze tego żałuję.
- Nie daj się zwieść pozorom. W gruncie rzeczy nic o mnie nie wiesz. Skąd
wiesz, jakie sÄ… moje poglÄ…dy?
- Słyszałem to i owo. Chyba znam cię lepiej, niż sądzisz.
- Jesteś tego pewny? Czemu zacząłeś tę rozmowę? Zadałam pytanie, ty po-
S
R
wiedziałeś kilka słów i wystarczy.
- Masz rację - przytaknął i dodał opryskliwie: - Nie ma powodu, żebyś się li-
czyła z moim zdaniem.
- Tak się składa, że twoje opinie są dla mnie bardzo ważne - odparła napa-
stliwym tonem, a jej oczy rozjaśnił dziwny blask.
Przez chwilę uważnie się jej przyglądał.
- W takim razie zle trafiłaś - zaczął ostrożnie. - Nie nadaję się...
- Samotny wilk, co?
Pochylił się i zajrzał jej w oczy. Nie odsunęła się i nie odwróciła wzroku. Ich
usta były tak blisko...
- Mam rozumieć, że nikogo nie potrzebujesz? - Rzuciła mu oskarżycielskie
spojrzenie.
- Tak - odparł śmiało Jake. Wiedział, co jej chodzi po głowie: ślub, dzieci.
Wolał pozostać starym kawalerem. Natychmiast przeszedł do kontrataku. - Jesteś
pewna, że twoje życie w Dallas będzie przypominać bajkę? Te wiece wyborcze,
organizacje charytatywne, gra pozorów i tak dalej; to jest twój żywioł, prawda?
- Uważasz, że nie podołam?
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co o tym myślę? Zastanów się, czy taka niewola
warta jest pieniędzy Carla.
- Wychodzę za mąż z miłości!
Znów stali obok siebie. Podczas kłótni zbliżali się niepostrzeżenie, a teraz
dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.
- Kochasz Carla?
Joleen odwróciła wzrok, ale Jake znał odpowiedz. Ujął jej dłoń i uniósł ją de-
likatnie. Spojrzała mu w oczy.
- Nie kochasz go - szepnÄ…Å‚. ObjÄ…Å‚ jÄ… Å‚agodnym ruchem i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie.
Czuł ciepło jej ciała i cudowny zapach perfum. - Byłaś w nim zakochana?
- Nie wiem - odparła niepewnie. Głos jej się łamał, a w głowie miała kom-
S
R
pletny zamęt. - Sądzisz, że miłość i małżeństwo zawsze idą w parze?
Pochylił głowę i pocałował ją delikatnie. Jej usta były jednocześnie nieśmiałe
i namiętne. Uwielbiał je całować.
Objęła go mocno, gładziła gęstą czuprynę, szerokie ramiona, muskularny tors
i wÄ…skie biodra.
Jak w ekstazie chłonął niezwykłe doznania. Zdawało mu się, że cały świat
zawirował i zniknął.
Oboje byli w siódmym niebie. Jego dłonie błądziły po jej ciele, pieściły wło-
sy, policzki, ramiona. Nagle poczuł, że Joleen wyrywa się i odpycha go.
- Co ty robisz? - spytała, z trudem łapiąc oddech.
- Odpłacam pięknym za nadobne - odparł cicho.
- Tak nie wolno!
- Czemu? - spytał naiwnie.
Z trudem wziął się w garść.
- A Carl? - tłumaczyła Joleen. - A gdyby tu wszedł i nas zobaczył? Mamy na
sumieniu karygodny postępek!
- Wcale tak nie uważam - upierał się, choć rozumiał jej punkt widzenia.
- To był błąd. Jeszcze nie dzisiaj.
- A kiedy?
- Nigdy. Muszę dbać o swoją reputację. Nie jestem puszczalską flirciarą.
- Rozumiem - odparł złośliwie. - Zamiast flirtu, wolisz małżeństwo z rozsąd-
ku?
- Jak ty to robisz?
- Nie rozumiem...
- Zawsze potrafisz wzbudzić we mnie poczucie winy. - Zamilkła na chwilę,
uspokoiła się i dodała: - Przerwijmy tę rozmowę. Pójdę już. Muszę zobaczyć się z
Carlem.
- Biegnij do swojego księcia z bajki.
S
R
- Muszę z nim poważnie porozmawiać - oznajmiła ponuro.
- Rozumiem - powiedział, unosząc wysoko dłonie, jakby się poddawał.
- Nie sądzę. Powinnam... - Głos jej się załamał.
- Dobrze się czujesz? - spytał zaniepokojony Jake.
- Muszę ochłonąć. - Jej słowa zabrzmiały nieco dwuznacznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl