[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dział. -Także większości chorób. Wystarczy jeden
prosty środek. -Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.
- Użyję go, a wtedy nie będzie żadnego ryzyka.
- Nie chodzi mi wyłącznie o ryzyko.
Nie rozumiała, czemu leży nago w ramionach
mężczyzny i prowadzi tę rozmowę. To choroba
musiała sprawić, że zachowuję się tak dziwnie,
pomyślała.
- Kane, dla mnie seks nie jest zwykłą rozrywką
- dodała łagodnie. - Chcę być kochana, a nie
posiadana.
Diana Palmer
143
- Myślisz, że nie potrafię cię kochać? - spytał
cicho. Jego ręka znów zaczęła się poruszać wolno,
delikatnie. - %7łe nie wiem, jak cię zadowolić... dać
przyjemność, o jakiej nie śniło ci się w najdzik�
szych marzeniach?
Z westchnieniem odsunęła jego dłoń.
- Ty chcesz ciała, żeby ulżyć swojemu pożąda�
niu - szepnęła. - Ale ja pragnę czegoś więcej,
znacznie więcej. Chcę pełnego zaangażowania.
I to na zawsze.
Jego rysy stwardniały, a w oczach pojawiła się
drwina.
- To mrzonki. Nie można nikogo mieć na zawsze.
- A ja będę miała.
- Nonsens. %7łyjesz marzeniami.
- Niech ci będzie. Jednak w żadnym wypadku
nie zgodzę się, żeby ktoś w przypływie palącego
pożądania brał mnie, a pózniej odrzucał jak prze�
czytaną poranną gazetę.
Jego ciemne brwi uniosły się w niemym zdu�
mieniu.
- Wiesz, o co mi chodzi - powtórzyła uparcie.
- Nie chcę być seksualną zabawką żadnego męż�
czyzny. A w ogóle jestem chora. - Podciągnęła
kołdrę aż pod samą brodę.
- Chcesz, żebym sobie poszedł?
Chciała... A może nie chciała... Spojrzała mu
w oczy i zawahała się.
- Przytul się do mnie i spróbuj zasnąć - mruk�
nął, przyciągając ją do siebie.
Gdy wybije północ
144
Nie miała sił na kłótnie. Kiedy zamknęła oczy,
miała wrażenie, że jej ciało roztapia się w jego
ramionach. Już po kilku sekundach spała jak
kamień.
Kiedy obudziła się rano, miała na sobie koszul�
kę. I była sama. Musiało mi się to śnić, myślała
leniwie. Chociaż wydawało się takie realne. Za�
śmiała się z własnej głupoty. Naprawdę powinna
wziąć się w garść i uporządkować swoje życie.
Gdy Kane stanął w drzwiach, uśmiechnęła się
ciepło, lecz bez zażenowania.
- Muszę wykonać parę telefonów, ale potem
zjem z tobą lunch. Może poproszę panią Beale,
żeby ci coś przyniosła?
- Nie, dzięki. Mam jeszcze trochę soku, który
dała mi do śniadania.
Patrzył na nią z uśmiechem. Nawet w chorobie
wyglądała prześlicznie.
- Cieszę się, że nie jesteś już taka blada jak
wczoraj. Co z bólem w klatce piersiowej? Prze�
szedł trochę?
- Już prawie zupełnie - zapewniła. - Kane...
Dziękuję, że zaopiekowałeś się mną i mnie tu
przywiozłeś.
- Nie mogłem przecież pozwolić, żeby cię
zabrali do szpitala, skoro jesteś zupełnie sama.
To nieprawda, pomyślała. Mam brata, który
mnie kocha. Do tego jednak nie mogła się przyznać.
- W każdym razie dziękuję - powtórzyła. -
Diana Palmer
145
Nagle ogarnęła ją panika. Co będzie, jeśli Clayton
zadzwoni wieczorem? Gotów przyjechać, żeby jej
szukać albo nawet zawiadomić policję... Musi
znalezć jakiś sposób, by się z nim jak najszybciej
skontaktować.
Jej wzrok mimowolnie padł na drugą poduszkę,
która leżała na łóżku. Podniosła oczy i niepewnie
spojrzała na Kane'a.
- To nie był sen, Nikki - powiedział, od�
czytując pytanie w jej wzroku.
Szybko spuściła oczy. Jej paznokcie wyglądały
na pościeli jak różowe sopelki lodu.
- W takim razie wiesz...
- Tak. I ty także - odparł z zagadkowym
uśmiechem. - Wiesz o mnie wszystko, przynaj�
mniej w sensie fizycznym. Ale jakie to ma znacze�
nie? Nie uwiodłem cię, choć rzeczywiście niewiele
brakowało.
- Chyba masz rację...
- Nie rób takiej nieszczęśliwej miny. Takie
zbliżenie nie plami twojego śnieżnobiałego hono�
ru. Zresztą jesteś już na tyle dorosła, że możesz
chyba zaryzykować zabawę z ogniem?
Ty jesteś jak ogień, pomyślała. Był jak nieokieł�
znany żywioł, który pochłaniał ją każdym najlżej�
szym dotykiem. Nigdy wcześniej nie znała uczucia
takiej bezsilności.
- Tak naprawdę nic o mnie nie wiesz - powie�
działa. - Być może nie spodoba ci się to, co
pewnego dnia odkryjesz.
146 Gdy wybije północ
- Jakież to ciemne sekrety może skrywać nie�
winna dziewica? - jego głos był miękki jak
aksamit.
- Zdziwiłbyś się...
- A może nie? - Wyciągnął rękę i czule
odgarnął nieposłuszny kosmyk z jej owalnej twa�
rzy. - Musisz jednak wiedzieć, że nie zamierzam
cię pokochać.
- Ani ja ciebie - szepnęła.
Pochylił się i musnął ustami jej czoło, powieki,
zamknięte oczy. Przy ustach zatrzymał się, ledwie
ich dotykając.
- Możesz się zarazić. - W jej głosie słychać
było błaganie.
- Nie będziesz chora wiecznie - odszepnął.
Wahał się przez moment, w końcu jednak podniósł
głowę.
Jest taki pełen życia, duży, przystojny, kocha�
ny... - myślała, patrząc na niego wzrokiem pełnym
uwielbienia.
- Nie kuś losu - ostrzegł, widząc jej spojrzenie.
- Ciągle żywo pamiętam wydarzenia ostatniej
nocy.
- A z nią nie sypiasz w taki sposób? - Pytanie
padło, nim zdążyła pomyśleć.
- Nie nago - odparł swobodnie. - Zwykle
robimy to w gorączkowym pośpiechu, a potem
wstaję i jadę do domu. %7ładne z nas nie jest zbyt
czułe. W gruncie rzeczy ona nawet nie przepada za
seksem. Za to ubóstwia dyrygować mężczyznami.
Diana Palmer
147
Toleruję ten związek, bo nie chcę absolutnie
żadnych zobowiązań. Ona zresztą też. Dlatego
odpowiada mi taki układ.
Chciała wiedzieć więcej. Poprawiła się na po�
duszce.
- Z żoną też tak było? Jeśli oczywiście mogę
spytać...
- Zaraz po ślubie było nam dobrze ze sobą.
Kochaliśmy się... Z nikim nie przeżywałem tego,
co z nią. Zaczęło się psuć, kiedy zaszła w ciążę,
a gdy urodził się Teddy, żyła już tylko dla niego.
Myślę, że ja również. Zostając rodzicami, za�
traciliśmy siebie. - Na wspomnienie synka twarz
Kane'a ściągnęła się, a w oczach pojawił się ból.
Koszmar wrócił z potworną siłą, jak wybuch
bomby, która zabrała to młode życie, wszystkie
marzenia i nadzieje...
- Kane!
Przerażona tym, co dostrzegła w jego twarzy,
dzwignęła się z łóżka, choć nogi miała jak z waty.
Skóra Kane'a pokryła się potem, jego oczy stały
się nienaturalnie wielkie, dzikie i niebezpieczne.
- Kochany, już dobrze - szeptała, tuląc go do
siebie. - Już dobrze...
Przełknął ślinę, jego ciałem wstrząsnął potężny
dreszcz. Oparł ręce o ramiona Nikki, próbując
opanować ogarniające go przerażenie. Cały rok
udawało mu się powstrzymywać ten okropny
strach, a teraz znów wszystko wróciło. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]