[ Pobierz całość w formacie PDF ]
93
- Pokażę ci. Hattie jezdziła do miasta i kupowała różne
smakołyki. Może znajdziemy coś interesującego.
- Zobaczmy - rzekł Marcus. - Umiesz gotować?
- Nie - zdumiał się i oburzył jednocześnie Harry.
- To pora się nauczyć.
Peta wróciła z obory zmęczona. Jestem wykończona,
myślała, biorąc prysznic. Kiedy poszła do krów, a one ob�
róciły w jej stronę swoje wielkie, rogate łby, poczuła, że
jest w domu.
Dom... Nikt mi go nie odbierze, powtarzała w myślach,
gdy myła krowom wymiona i zakładała końcówki dojarki.
Dom... Czuła się bezpiecznie i spokojnie.
Zawdzięczała to Marcusowi. Nieoceniony dar.
Spojrzała na złotą obrączkę. Marcus nalegał, by ją nosi�
ła. Niech wszystko będzie tak, jak należy, powiedział.
A ona odesłała go do domku cioci Hattie.
Może Marcus lubi różowy kolor, pomyślała i uśmiech�
nęła się. Przynajmniej będzie mu wygodnie.
A za dwa tygodnie wyjedzie. I życie znowu wróci do
normy...
- Peta? - usłyszała głos Harry'ego.
Wytknęła głowę spod prysznica.
- Co się stało?
- Marcus i ja zrobiliśmy kolację. On naprawdę jest mi�
strzem. Chodz, zanim wszystko wystygnie. Marcus mówi,
żebyś się pośpieszyła.
Harry czekał na nią, niecierpliwie podskakując, kiedy
wkładała czyste dżinsy i podkoszulek.
- No chodz już, chodz.
- Czy wolałbyś zjeść kolację tylko ze mną? - spytała.
94 Marion Lennox
- %7łartujesz? - obruszył się Harry. - Marcus to prawdzi�
wy as.
-Tak, ale...
- Nie masz pojęcia, co ugotowaliśmy.
Peta weszła tylnymi drzwiami do domku cioci Hattie
i stanęła zdumiona. Curry! Nigdy nie czuła podobnego za�
pachu w tym domu. By się go pozbyć, ciocia Hattie zużyła�
by pewnie trzy pojemniki odświeżacza powietrza. Nie zno�
siła takich zapachów.
W progu pojawił się Marcus.
Peta nigdy nie widziała go w swobodnym stroju.
Kiedy ujrzała go po raz pierwszy, miał na sobie garni�
tur. Na ślubie wyglądał jeszcze bardziej elegancko i oficjal�
nie, a podróżował również w garniturze. Jak przystało na
wytrawnego podróżnika pierwszej klasy.
Teraz miał na sobie dżinsy, niemal tak spłowiałe jak jej,
a podkoszulek podkreślał mocny tors i odsłaniał mięśnie
ramion.
I co to? Włożył fartuszek. Jeden z fartuszków cioci Hat�
tie. Różowy, z frędzelkami i fantazyjną kokardą.
Peta przyszła do domku cioci Hattie z mocnym posta�
nowieniem, że zachowa się sztywno i oficjalnie, szybko zje,
po czym grzecznie się pożegna i wróci do siebie.
A tu nici z oficjalności. Jedno spojrzenie i była zgubiona.
Roześmiała się głośno.
- O co chodzi? - spytał Marcus. - Nie podoba ci się mój
fartuch?
- Jest... - Peta bezskutecznie walczyła o zachowanie po�
wagi. - Jest bardzo ładny. Sam wiązałeś kokardę?
- Ja mu zawiązałem - pochwalił się Harry. - Miał brud-
Pośpieszny ślub
95
ne ręce i powiedział, żebym znalazł fartuch. Ciocia Hattie
miała tylko takie.
- Bardzo ładny fartuch - powtórzyła. - I ta kokarda. Cóż,
dobra robota... chłopcy. Czy to curry tak pachnie?
- Zgadłaś - uśmiechnął się Marcus, jakby dokonał cze�
goś niezwykłego. - Harry powiedział, że lubi curry.
- Czy ciocia Hattie miała gotowe curry? - zaciekawiła się.
- Nigdy sama nie robiłaś curry?
- Nie.
- No to naprawdę nie umie pani gotować, pani Benson.
Pani Benson... To ją zaskoczyło. Przygryzła wargi.
- Kiedy miałam osiem lat, uczyła mnie bardzo wrażliwa
nauczycielka - wyjaśniła. - Pewnego dnia wzięła dziew�
czynki na stronę i powiedziała, że jeśli chcemy coś osiąg�
nąć, nie powinnyśmy się uczyć szyć, gotować ani pisać na
maszynie. Potraktowałam jej rady dosłownie.
- Doskonale - mruknął wyraznie ubawiony Marcus.
- A więc jak zrobiłeś curry bez curry?
- Wystarczyło tylko wziąć małe słoiczki z przyprawami,
które zbierała twoja ciotka. Najwyrazniej służyły jej wy�
łącznie dla ozdoby, ale miała wszystko: kolendrę, kminek,
kurkumę, kardamon i wiele innych. Ponieważ nigdy nie
otwierała tych słoiczków, przyprawy nie zwietrzały. Wy�
starczyło jeszcze dodać kilka ozdobnych chili, które rosną
na werandzie, pewnie z powodu różowego koloru, do te�
go mrożona baranina, puszka koncentratu pomidorowe�
go, kilka cytryn z drzewka za domem i gotowe. Jesteś już
głodna?
Czy była głodna? Peta powąchała potrawę i nie miała
najmniejszych wątpliwości, że ma do czynienia z czymś
nadzwyczajnym.
Marion Lennox
96
Ale nie chodziło tylko o zapach. W domku Hattie był
mężczyzna.
Mężczyzna był w jej życiu!
Do tej pory miała do czynienia z sześcioma mężczyzna�
mi. Czterech z nich, swoich braci, kochała. Z pozostałymi
dwoma nie miała najlepszych doświadczeń. Zapijaczony
ojciec i agresywny kuzyn. Wystarczy. Ani jednego faceta
więcej. Nigdy.
Podeszła do stołu, a Marcus odsunął jej krzesło, by
usiadła. Nikt nigdy przedtem tego nie robił. Marcus uśmie�
chał się do niej. Nikt...
Chyba oszalała. Przecież ludzie uśmiechali się do niej.
Bez przesady!
Ale nikt nie uśmiechał się tak jak Marcus.
Jestem w domu, powtarzała sobie. To tylko dwa tygodnie.
Niech sobie gotuje, niech się zachowuje tak, jakby mu na niej
zależało, jeśli ma ochotę. Dwa tygodnie szybko miną.
Potem Marcus wyjedzie, a jej życie wróci do normy.
Czy aby na pewno?
Siedzieli naprzeciwko niego, Peta i jej mały braciszek,
i zajadali curry z takim apetytem, jakby pościli przez ty-
dzień.
Marcus lubił gotować, choć to ukrywał. Jego matka
nie potrafiła przyrządzić najprostszego dania. Do piąte-
go roku życia żywił się hamburgerami i colą. Kiedyś jeden
z kochanków matki, by ją oczarować, wynajął na wieczór
kucharza. Marcus został odesłany do łóżka, żeby nie prze-
szkadzać w romantycznym tete-a-tete, ale smakowite zapa-
chy kusiły chłopca. Rano w kuchni zostało pełno przypraw.
Marcus zbadał je i odbył długą rozmowę z sąsiadką.
Pośpieszny ślub 97
Efekty były wspaniałe. Nabył nowe umiejętności, ale
przed nikim się nie zdradził. Nie podzielił się. A dziele�
nie się...
Wspaniale jest się z kimś dzielić, pomyślał. Kolacja zo�
stała pochłonięta w mgnieniu oka, co sprawiło mu wielką
radość. Peta i Harry z przejęciem rozmawiali o curry. Wy�
[ Pobierz całość w formacie PDF ]