[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypełniałem stosowny formularz, kiedy moją uwagę przyciągnęło coś znacznie
atrakcyjniejszego.
W lewym dolnym rogu formularza znajdowało się prostokątne okienko na numer
konta deponenta. Nigdy go nie wypełniałem, ponieważ wiedziałem, że nie jest to
wymagane. Kiedy kasjerka wkłada formularz do małego urządzenia, żeby
wydrukować klientowi opieczętowany kwitek, maszyna jest tak zaprogramowana, że
najpierw odczytuje numer konta. Jeśli numer jest wpisany, suma wpłaty zostaje
automatycznie przelana na konto właściciela rachunku. Natomiast jeśli nie ma tego
numeru, konto może i tak zostać zasilone na podstawie nazwiska i adresu, toteż tak
naprawdÄ™ numer nie jest do niczego potrzebny.
Obok mnie siedział jakiś facet, który wypełniał formularz. Zauważyłem, że nie
wpisał swojego numeru konta. Guzdrałem się w tym banku prawie przez godzinę,
obserwując klientów, którzy przychodzili, żeby zdeponować gotówkę, czeki albo
kwity poręczające kredyt. %7ładen spośród dwudziestu klientów, jeśli nie więcej, nie
wpisał numeru swojego konta.
Zapomniałem o dziewczynie. Ukradkiem wsunąłem do kieszeni plik formularzy
wpłaty, wróciłem do mieszkania i używając samoprzylepnych cyfr
przypominających wyglądem krój czcionki stosowanej na formularzach bankowych,
wpisałem na każdym swój numer konta.
Następnego dnia rano wróciłem do banku i równie niepostrzeżenie położyłem plik
formularzy wpłaty w przegródce na kupce pozostałych. Nie miałem pojęcia, czy
moja sztuczka się uda, czy też nie, ale gra była warta świeczki. Cztery dni pózniej
wróciłem do banku i wpłaciłem 250 dolarów.
- Czy mogłaby mi pani przy okazji podać saldo? - zapytałem kasjerkę. -
Zapomniałem zapisać sobie sumę czeków, którymi płaciłem w tym tygodniu.
Uczynna kasjerka zadzwoniła do działu księgowości.
- Saldo pańskiego konta, łącznie z dzisiejszą wpłatą, wynosi 42876 dolarów i 45
centów, panie Williams - odparła.
Tuż przed zamknięciem banku wróciłem tam i wypłaciłem czterdzieści tysięcy w
czeku gotówkowym, wyjaśniając, że kupuję dom. Oczywiście nie kupiłem żadnego
domu, ale z pewnością nabiłem sobie kabzę. Następnego dnia spieniężyłem czek w
innym banku i po południu poleciałem do Honolulu, gdzie śliczna Hawajka powitała
mnie pocałunkiem i nałożyła mi na szyję wieniec z kwiatów. Natomiast kiedy
przyszło mi się odwdzięczyć, okazałem się podłym niewdzięcznikiem. W ciągu
kolejnych dwóch tygodni nosiłem wieniec z fałszywych czeków wart trzydzieści
osiem tysięcy dolarów,
120
spędziłem trzy dni, wieszając go na szyjach banków i hoteli w Oahu, Hawai, Maui i
Kauai, a potem odleciałem do Nowego Jorku.
Byłem w Nowym Jorku po raz pierwszy od czasu, kiedy zacząłem uprawiać zawód
oszusta, i kusiło mnie, żeby zadzwonić do rodziców, a może nawet się z nimi
zobaczyć. Postanowiłem jednak tego nie robić zarówno ze wstydu, jak i innych
powodów. Mógłbym powrócić do domu jako człowiek, który odniósł finansowy
sukces przekraczający pojęcie mamy i taty, ale nie był to sukces, który by docenili
albo zaakceptowali.
Zatrzymałem się w Nowym Jorku tylko na tak długo, by opracować nowy plan.
Otworzyłem rachunek w jednym z oddziałów banku Chase Manhattan, a kiedy
otrzymałem czeki na imię i nazwisko Frank Adams i na adres wynajętego mieszkania
przy East Side, poleciałem do Filadelfii i rozejrzałem się po miejscowych bankach.
Wybrałem bank, który miał całą przeszkloną ścianę frontową, dzięki której
potencjalni klienci mogli przyjrzeć się temu, co działo się w środku. Urzędnicy
bankowi, których biurka stały wzdłuż ściany, mieli stamtąd dobry widok na
napływającą gotówkę.
Chciałem, żeby mój widok również był dla nich przyjemny, dlatego następnego dnia
rano przyjechałem rolls-royce'em prowadzonym przez szofera, którego wynająłem
specjalnie na tÄ™ okazjÄ™.
Kiedy szofer otwierał mi drzwi, dostrzegłem, że jeden z urzędników banku istotnie
zauważył moje przybycie. Wszedłem do banku i skierowałem się prosto do niego.
Ubrałem się jak przystało człowiekowi, który ma rollsa z szoferem. Miałem na sobie
trzyczęściowy, szyty na miarę garnitur w kolorze perłowym, kapelusz filcowy za sto
dolarów i buty z krokodylej skóry firmy Ballys. Wyraz oczu tego młodego bankiera
powiedział mi, że mój strój został odebrany jako kolejna oznaka mojego bogactwa i
władzy.
- Dzień dobry - powiedziałem energicznie, siadając przed jego biurkiem. - Nazywam
się Frank Adams, spółka budowlana z Nowego Jorku. W ciągu tego roku będziemy
robić tutaj trzy projekty budowlane i chciałbym przelać trochę pieniędzy z mojego
banku w Nowym Jorku. Chcę u was otworzyć rachunek.
- Oczywiście, proszę pana! - odparł entuzjastycznie, sięgając po jakieś formularze. -
Czy chce pan przelać do nas wszystkie swoje fundusze?
- Jeśli ma pan na myśli moje osobiste konto, to tak - powiedziałem. -
121
Na razie nie jestem pewien co do pieniędzy firmowych. Muszę się bliżej przyjrzeć
tym projektom, ale w każdym razie będziemy chcieli wpłacić tu pokazną sumę.
- Jeśli chodzi o pana osobiste konto, panie Adams, to wystarczy, że wypisze mi pan
czek na sumę do wysokości pańskiego salda w banku nowojorskim, a tam już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl