[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kogoÅ› innego.
- Nie ma innej możliwości. - Wzruszyłem ramionami. - Pozostaje otoczyć zamek i
rozwalić mury łopatami i włóczniami. Odonowi i Georges'owi zrzedły miny, kiedy pomyśleli
o tej nieprzyjemnej perspektywie. Kowal rozejrzał się po zebranych, po czym poklepał mnie
po plecach.
- Kiedy chcesz wyruszyć?
ROZDZIAA 105
Tej nocy leżeliśmy z Emilie przy ognisku. Kiedy ją objąłem poczułem, że jest
zdenerwowana.
- Nie martw się o mnie - powiedziałem.
- Jak mogę się nie martwić? Idziesz do jaskini lwa... Prócz tego myślę jeszcze o
innych rzeczach.
- O jakich rzeczach? Zwiecą gwiazdy, jesteśmy razem. Czuję bicie twojego serca...
- Nie kpij ze mnie, Hugues. - Emilie przekręciła się w moich ramionach. - Nie mogę
sobie z tym poradzić. Ciągle wracam myślami do Boree.
- Do Boree?
- Myślę o Anne. - Emilie oparła się na łokciu. - Stephan wścieknie się, kiedy się
dowie, że jego ludzie zawiedli. Będzie wszelkimi środkami dążył do zdobycia włóczni.
MartwiÄ™ siÄ™ o Anne.
- Nie troszczyłbym się o nią aż tak dalece.
- Wiem, że jej nie lubisz. - Pogłaskała mnie po twarzy. - Ale Anne jest więzniem w nie
mniejszym stopniu, niż gdyby była za kratami. Musisz to zrozumieć. Jestem do niej
przywiązana, Hugues. To jest związek, którego nie mogę po prostu zerwać i uciec.
- Teraz jesteś związana ze mną. - Połaskotałem ją po żebrach. - Czy ten związek
mogłabyś zerwać?
- Nie. - Pocałowała mnie w czoło i westchnęła. - Tego nigdy nie zerwę.
Pochyliwszy się nad nią, pocałowałem ją. Otworzyła usta, lecz wyczułem w niej
pewne wahanie. Wokół nas obozowało tysiąc ludzi. Jej pierś pod moim dotykiem stała się
twarda.
Poczułem podniecenie.
Chodz ze mną - powiedziałem.
Dokąd pójdziemy? Jesteśmy w lesie.
Chłopcy ze wsi wiedzą. - Mrugnąłem filuternie. - Znam jedno miejsce w sam raz dla
nas dwojga. Przekradliśmy się w mrok, pomiędzy ogniskami i śpiącymi na ziemi ciemnymi
postaciami. - Jak możesz być tak niebywale podniecony, wiedząc, co czeka cię rano? - spytała
Emilie, udając, że się ode mnie odsuwa.
Na małej polance, usłanej jesiennymi liśćmi, padliśmy sobie w ramiona.
Rozebraliśmy się bez słowa. Czułem niemal ekstatyczną reakcję naszych ciał na
wzajemny dotyk - dar natury, w który nie mogłem uwierzyć.
Spojrzała na mnie zachęcająco. Nabrawszy tchu, położyła sobie moją rękę na piersi.
Czułem jej serce, które biło jak u łani. Sutek pod moimi palcami nabrzmiał i stwardniał. - Czy
to jest twój wrażliwy punkt? - spytałem. - To zależy. - Uśmiechnęła się. - Co powiesz na ten?
Pocałowała mnie, jej język poszukał mojego z pasją, jakiej się po niej nie spodziewałem.
Wdrapała się na mnie, a ja wtuliłem głowę w miękkie piersi. Pragnąłem Emilie, a po jej
oczach poznałem, iż była gotowa.
Wszedłem w nią. Jej oddech stał się przyspieszony i rytmiczny. Nie spuszczała za
mnie wzroku. Kochałem ją. Czułem, jak każdy wstrząsający nią spazm, każdy przeszywający
mnie dreszcz powadzą nas do wspólnego, niepohamowanego wybuchu. W momencie
kulminacji wydaliśmy dziki okrzyk. Położyliśmy sobie wzajemnie dłonie na ustach, żeby go
stłumić, po czym się roześmialiśmy.
Emilie odpoczywała z głową na mojej piersi. Blask dalekich ognisk rozświetlał noc.
Westchnęła, co świadczyło, że jest szczęśliwa, lecz po chwili przebiegł ją dreszcz.
- Jaki będzie dalszy ciąg, kiedy Baldwin zostanie pokonany? - spytała z troską. - Nie
można cofnąć historii. Te ziemie od pokoleń należą do jego rodziny.
- Myślałem nad tym - powiedziałem. - Nie mam zamiaru rządzić, chcę tylko naprawić
zło. Zastanawiam się, czy napisać do króla. Podobno jest prawym człowiekiem.
- Ja też słyszałam, że jest sprawiedliwy - Emilie westchnęła - lecz równocześnie jest
nobilem.
Obróciłem jej twarz ku mnie.
- Powiedziałaś mi, że znasz króla. Powiedziałaś, że twój ojciec należy do jego dworu.
- Owszem... znam go, ale...
- W takim razie wstawisz się za nami - rzekłem. Możesz mu wyjaśnić, że jesteśmy
skromnymi ludzmi, których jedynym celem jest wrócić do swoich domów i pracował w
spokoju. Nie zamierzamy nikomu odbierać tytułów ani ziem. Z pewnością to zrozumie.
Opierała się podbródkiem o moją pierś. Poczułem, jak kiwnęła głową, jednak z
rezerwą, świadczącą, że nie jest do końca przekonana.
- Nie martw się o mnie. - Przytuliłem ją mocno. - Dzięki tobie mam poczucie siły.
- Nie martwię się o ciebie, tylko o przyszłość. Dla ciebie mam talizman.
- Talizman, które mnie ochroni? - Pogłaskałem ją po włosach, uśmiechając się.
- Będę ci towarzyszyła.
- Co? - OdsunÄ…Å‚em jÄ…. - Nie ma mowy, Emilie. Nie zgadzam siÄ™.
- Jest mowa, Hugues'u de Luc. - Ujrzałem w jej oczach niezłomne postanowienie.
- Tkwię w tym równie głęboko jak ty. Powiedziałam ci, że stanowimy jedność - nasze
losy splotły się nierozerwalnie. Idę z tobą. To wszystko.
Próbowałem ją przekonywać, lecz położyła mi palec na ustach. Przytuliła się, jakby
nie chciała mnie już nigdy wypuścić.
ROZDZIAA 106
Daniel Gui wpadł jak burza do komnaty Baldwina.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]