[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pewnie tak. Myślisz, że to dlatego stał w sypialni cioci
Maude? Chyba obawiała się, że ktoś ukradnie jej jedną z kilkuset
par podkolanówek.
Może po prostu czuła się samotna. Czasem tak bywa.
Otworzył drzwi, ale żadne z nas się nie ruszyło.
Każdego czasem to dopada stwierdziłam. Znowu
zwróciłam uwagę na jego wzrost. Patrzyłam na jego krawat
zawiązany na węzeł windsorski, nieco już poluzowany, jak
zazwyczaj pod koniec dnia. Przez rozchylony materiał koszuli
widziałam fragment jego skóry. Pamiętam, jak mocno miał
opalony tors, kiedy spotkaliśmy się tamtego dnia na szlaku.
Poczułam świeży zapach mydła i spojrzałam Clarkowi w
oczy. Przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Prawda powiedział niewyraznie.
Co?
Zgadzam się z tobą. Każdy czasem czuje się samotny.
Nie, jeśli ma się rycerza w lśniącej zbroi odparłam i
poczułam, jak się rumienię. Nie chciałam, żeby się odezwał i
ściągnął nas na mieliznę banałów. Zabierzmy go do domu,
dobrze?
Zwietny pomysł.
Chwilę pózniej jechaliśmy przez Mendocino z rycerzem na
tylnym siedzeniu. Jego nogi wystawały w stronę nieba, a tors
siedział obok niego.
Kiedy Clark, ja i zbroja przy głośnym akompaniamencie
złotych przebojów przejeżdżaliśmy jasnoniebieskim kabrioletem z
lat pięćdziesiątych główną ulicą miasteczka, w przelocie
zauważyłam zaciekawioną twarz Jessiki. Dobrze, że rhythm and
blues zawsze jest modny.
* * *
Roześmiani podjechaliśmy pod mój dom, a potem
skierowaliśmy się na jego tyły. Skamieniałam, gdy zobaczyłam
ciężarówkę Hanka. Jedno spojrzenie, a moje serce zaczęło walić
jak szalone. To było silniejsze ode mnie. Oczami wyobrazni
zobaczyłam go w stodole, nagiego, ze spoconym torsem, co
gwałtownie pobudziło moją kobiecość. Nie potrafiłam nad tym
zapanować. Jakbym była połączona z nim kablami wysokiego
napięcia.
Siedziałam za kierownicą i bębniłam w nią palcami. To, że
Clark wysiadł z auta, zauważyłam dopiero, kiedy stanął przy
moich drzwiach i otworzył je przede mną. Oderwałam wzrok od
rozerotyzowanej stodoły. Clark miał spuszczoną głowę. Nie
patrzył na mnie. Ponownie zerknęłam w stronę zabudowań
gospodarczych. Hank już nas zauważył i ruszył w naszym
kierunku. Szybko wysiadłam, a mój towarzysz zatrzasnął drzwi
samochodu.
Vivian, jeśli mogę, to&
Viv krzyknÄ…Å‚ Hank.
Nie potrafię znalezć słów, żeby opisać, jak porusza się
kowboj. Najlepiej oddam to, używając takich określeń jak
muskulatura klatki piersiowej i brzucha, przystojniak, mięśniak,
blondyn, luzak, pewność siebie. Wszystko, co go otacza, staje się
wspaniałe. Pełna dawka tej cudowności podana mi jednorazowo po
dwutygodniowej przerwie była dla mnie zbyt dużym przeżyciem.
Co takiego miał w sobie ten facet, że na jego widok rozpływałam
się jak masło na słońcu?
Prawda jest taka, że zawsze miałam słabość do
niegrzecznych i trudnych do zdobycia chłopców. W książkach
bohaterkę zazwyczaj pociąga pirat, książę łajdak albo tajemniczy
jezdziec. Zdarzało się, że jakiś książę z bajki zawrócił mi w
głowie, ale moje serce chwilę pózniej bez wysiłku skradał lubiący
wulgarne gadki rycerz z wrogiego królestwa. Mógł także dobrać
się do mojej spódniczki. Racjonalna część mnie wiedziała, że nie
jest to odpowiedni dla mnie mężczyzna. Ale podświadomość
rozbudzała hormony zawsze, kiedy pojawiał się w pobliżu.
Pierwotna potrzeba bycia zdobytÄ… przez najsilniejszego samca w
stadzie była tak obezwładniająca, że moje sutki od razu
nabrzmiewały i można było mnie posiąść.
Na szczęście dzisiaj zwyciężyła racjonalna Viv. Dlatego gdy
Hank w końcu przeszedł przez podwórze, oddychałam już
spokojnie. Czego nie można było powiedzieć o Clarku.
Wróciłaś już z Pittsburgha, co? zapytał kowboj,
zatrzymując się przede mną, kilka centymetrów bliżej, niż
nakazuje ogólnie przyjęta norma społeczna. Zrobił to celowo.
Zlustrował mnie od stóp do głów, przez co moje durne serce zabiło
mocniej.
Ona pochodzi z Filadelfii, a nie z Pittsburgha.
Clark stał bliżej mnie niż sekundę temu. Przez ubranie
wyczuwałam jego napięcie. Zwieży zapach mydła się
zintensyfikował.
O, Clark. Cześć. Nie zauważyłem cię. Czemu razem
jezdzicie? Hank, chcąc obejrzeć samochód, z rozmysłem stanął
między nami.
Bibliotekarz, jak zawsze gentleman, pozwolił mu na to, ale
widziałam, że przygryza wargi. Coś mi mówiło, że w ten sposób
przejawia się jego wściekłość.
Byliście na złomowisku? Co to, do cholery, jest? śmiał
się Hank, wskazując na zbroję ułożoną na tylnym siedzeniu.
Ej, nie strój sobie żartów z Mrocznego Rycerza. Jest
wspaniały powiedziałam i poklepałam go po metalowym
ramieniu.
Mroczny Rycerz? Jak tytuł film o Supermanie czy kimś
takim.
Clark zamknął oczy i otworzył usta, licząc do dziesięciu.
Film był o Batmanie, a nasz rycerz wraca do domu.
Prawda, Clark? spytałam, dotykając jego ramienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]