[ Pobierz całość w formacie PDF ]
76
podstępu – jak w Zemście, gdzie komik zrywa benefis swej koleżanki – ingénue, gdyż ta nie
chciała mu pożyczyć... szlafroka.
Cały zespół szczególnie uważnie pilnował antreprenera (gdyż zdarzało mu się uciec z ka-
są), a antreprener grabił swoją trupę, jak tylko mógł (opowiadanie Impresario pod kanapą). A
przecież i tak dochodziło często do nieuniknionej ostateczności – bankructwa. Raz jeszcze
Stanisław Dąbrowski:
W razie bankructwa i ustąpienia dyrektora, aktorzy organizowali towarzystwo działowe spół-
dzielczo grając na swój dochód. Gdy tylko udawało się dojść do jakiejś możliwej finansowej
równowagi i zdobyć fundusz na podróż, rozjeżdżali się szukając nowych dyrekcji. Nigdy nie
mieli zaufania do takiej koleżeńskiej imprezy, zaczynały się bowiem nieporozumienia, kome-
raże, walki o prymat. (...) Pilnowano jednak skrupulatnie ściągania długów z aktorów. Czy-
tamy w dawnych dziennikach, jak zespoły opuszczające miasto, z zarządzenia władz, trzykrot-
nie ogłaszały swój wyjazd, aby kredytorzy mieli czas odzyskać swe należności. (...) Gdy
splajtowana trupa nie miała za co wyjechać z miasta, miejscowi amatorzy przychodzili cza-
sem z pomocą, dając przedstawienie na ten cel.
Przypomnijmy – mowa tu o zespołach dziewiętnasto– a nawet dwudziestowiecznych, a
przypomina się wiek XVI, kiedy to w Anglii wydano edykt głoszący, iż szermierze, niedź-
wiednicy, aktorzy i minstrele będą traktowani i karani jako włóczędzy, wagabundzi i próżnia-
cy. Czy zresztą może to dziwić, skoro w krótkim, choć wstrząsającym czechowowskim Port-
felu dochodzi do potrójnego morderstwa z powodu znalezionych pieniędzy, a wędrowny aktor
Smirnow tak przekonuje kolegę do swoich planów:
Jeśli go naprawdę zabijemy, to on sam jeszcze nam podziękuje, kochasiu... A żeby mu nie było
tak przykro, wydrukujemy w Moskwie w gazetach wzruszający nekrolog. To będzie po kole-
żeńsku.
Nic dziwnego, że Portfel kończy Czechow następującym „morałem”:
(...) kiedy aktorzy ze łzami w oczach mówią o swoich kochanych kolegach, o przyjaźni i wza-
jemnej „solidarności”, kiedy się ściskają i całują, nie wzruszaj się zbytnio, czytelniku.
***
Namalowałem powyżej (za Czechowem) dość czarny obraz środowiska aktorskiego. Czar-
ny, ale być może przede wszystkim – smutny, a nawet beznadziejny. A przecież i w tym wę-
drownym, niepewnym losie bywały chwile triumfu, sukcesy, zwykłe ludzkie radości i satys-
fakcje. Często jedno z drugim wymieszane, przeplecione, sprzężone emocjonalnie tak dalece,
że – nawet jeśli koniec jakże często bywał żałosny – aktorski żywot mógł być zapewne (po-
mimo wszystko!) jakąś alternatywą dla „smuty” życia przeciętnych Rosjan klas średnich i
wyższych ostatnich dziesięcioleci XIX wieku. (Nie mówiąc już, co oczywiste, o losie milio-
nów chłopów).
To rzecz pierwsza. A druga: nasza ex post, przez Czechowa, czytana historia wędrownej
trupy teatralnej prawie wcale nie mówi o tych przedstawicielach zawodu, którym jednak się
powiodło. To historia nieudaczników, przeciętniaków, pechowców, uprawiających zawód, w
którym prawdziwy sukces pisany jest tylko nielicznym i wybranym. Arystokraci, prawdziwi
„baronowie” tej profesji Czechowa nie interesowali, tak jak – na dobrą sprawę – nie intereso-
wali go w ogóle. Najciekawsi bohaterowie Czechowa to lekarze, prawnicy, prowincjonalni
77
urzędnicy, ubożejący ziemianie, a więc, jak powiedzielibyśmy dzisiaj – inteligenci, a obok
nich: skłębiony żywioł ludu Rosji przełomu XIX i XX wieku – chłopi, rzemieślnicy, mniejsi i
więksi kupcy, oraz – na miejscu nieostatnim – artyści.
„Historie zakulisowe” są świadectwem wczesnych i głębokich zainteresowań Czechowa
teatrem, starszych niż jego dramaturgia i związki osobiste, skądinąd zwieńczone małżeń-
stwem z aktorką MChAT–u – Olgą Knipper.
Czechow kazał mi opowiadać sobie anegdoty z życia tak miłej mu braci aktorskiej. (...) Zwykle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]