[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciebie, Ian. Bo jesteÅ› tego wart.
- Podwajam pulę, stawiam na ciebie, Katherine. - Oczy pociemniały
mu z pożądania.
Odpowiedziała mu pełnym żądzy zielonym spojrzeniem.
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
ROZDZIAA DZIESITY
Kochali się przez całą noc. Były chwile, kiedy Katherine czuła, że już
więcej nie może, lecz wciąż odkrywała w sobie nowe zasoby sił i nowe
pragnienie. Dawała i brała całą sobą, a Ian był natchnionym kochankiem.
Nigdy przedtem nie przypuszczała, że może być tak wspaniale.
Obudziła się po krótkim śnie, kiedy promień słońca padł na jej
poduszkę. Otworzyła oczy, spodziewając się, że zobaczy Iana.
Na sąsiedniej poduszce leżała czerwona róża i liścik:
Nagłe sprawy. Opuszczam cię z ogromną niechęcią. Zobaczymy się
wieczorem? Ian.
Katherine uśmiechnęła się sennie i znów zapadła w drzemkę.
Tę noc i cały weekend spędzili w mieszkaniu Katie O'Brien.
Rozmawiali szczerze o swoich rodzinach, marzeniach i pragnieniach.
Znów się kochali.
Katherine była szczęśliwa jak nigdy dotąd, Ian uśmiechał się częściej
niż kiedykolwiek.
Kiedy nadszedł poniedziałek, powiedział jej, żeby została w domu i
odpoczywała. Twierdził, że w biurze da sobie radę sam, a ona nie
nalegała, zadowolona, że jeszcze kilka godzin może słodko
poleniuchować w łóżku.
- Porozmawiamy wieczorem. - Rzucił jej dziwne spojrzenie, którego
nie rozumiała.
Pocałowała go na pożegnanie.
Holly nie wierzyła własnym uszom, kiedy Ian stanowczo zażądał
zwolnienia Katie z pracy.
- Katie będzie bardzo zawiedziona - oponowała.
- Nic złego się nie stanie, Holly, wszystko jej wytłumaczę.
Rzeczywiście w to wierzył. Zawsze oddzielał życie osobiste od
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
zawodowego i chciał, żeby było tak dalej. Katherine przyznała mu rację.
Co prawda rozmawiali o tym w łóżku i nie był pewien, czy słuchała go
uważnie, ale fakt pozostawał faktem.
Zdecydowanym ruchem podpisał papiery, na mocy których Katie
O'Brien, bo wciąż funkcjonowała tu pod tym nazwiskiem, przestawała
być pracownicą firmy Danforth & Danforth. Jej dokumenty miały być
przekazane z powrotem do agencji pracy tymczasowej.
Załatwiwszy to, pożegnał Holly z zapewnieniem, że wszystko będzie
dobrze, lecz ona tylko pokiwała głową z powątpiewaniem.
Wieczorem pojawił się w mieszkaniu Katherine z bukietem róż i
butelkÄ… szampana.
W ciągu dnia Ian coraz bardziej nabierał wątpliwości, czy postąpił
słusznie, lecz pocieszał się, że za to jego plany dotyczące wspólnej
przyszłości powinny ucieszyć Katherine. Wstrzymał się z kupnem
zaręczynowego pierścionka, bo spodziewał się, że będzie wolała sama
go wybrać. Następnego dnia zamierzał zabrać ją do najlepszego sklepu
jubilerskiego w Savannah.
Już na schodach powitały go smakowite zapachy. Katherine nie
próżnowała. Przygotowała dania kuchni meksykańskiej. Zasiedli do
kolacji przy pięknie nakrytym kuchennym stole. Szczególnie
zasmakowała łanowi potrawka z chili.
- To stary rodzinny przepis - powiedziała z nostalgią Katherine. -
Mój ojciec i wujkowie uwielbiają chili.
- Tęsknisz za nimi?
- Myślałam, że nie będę, ale jednak tak...
- Więc może pojechałabyś na tydzień czy dwa do domu?
- Przecież pracuję. Dzisiaj dałeś mi wolne, ale...
- Właśnie o tym - w lot pochwycił okazję - zamierzałem z tobą
porozmawiać.
- O pracy?
- Tak... - Chciał mieć to jak najprędzej za sobą. - Katherine, zrozum,
musiałem tak postąpić, dla naszego wspólnego dobra. Zostałaś
zwolniona z Danforth & Danforth, a twoje papiery wróciły do agencji.
Chodzi o to, że...
- Rozumiem - przerwała mu zimno. - Pokazałeś, kto tu rządzi.
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Katherine, to nie tak.
- A jak?! - wrzasnęła. - Nieważne, co ja o tym sądzę, ważne, co o
tym sÄ…dzi pan prezes Ian Danforth. I za moimi plecami podejmuje
decyzję, która bezpośrednio mnie dotyczy!
- Przecież skoro między nami...
- %7ładne prawo nie zabrania mi pracować w Danforth & Danforth.
Dobrze wiesz, że nie ma takiego paragrafu, który zabraniałby razem
pracować ludziom, którzy ze sobą sypiają! - Była tak wściekła, że aż
głos jej się załamywał.
- Sypiamy ze sobÄ…... Tylko tyle to dla ciebie znaczy?! - Trudno
byłoby bardziej dotknąć go i zranić. Jeśli tak traktowała sprawę, jak miał
jej teraz powiedzieć o swoim zaangażowaniu i poważnych planach?
Spojrzał na Katherine. Była jedną wielką furią.
- Aadnie to sobie wymyśliłeś, panie prezesie - wycedziła. - Owszem,
mogę być twoją dziewczyną, ale za cenę utraty pracy, którą lubię. To
podłe i głupie, ale ty tego nie zrozumiesz, bo jesteś taki sam jak ci nadęci
faceci z wypchanymi portfelami, którym się wydaje, że wszystko mogą i
wszystko im wolno. Pomyliłeś się, Ian. Nie wszystko możesz i nie
wszystko ci wolno. A ja się pomyliłam, że ci zaufałam. Cóż,
zmądrzałam.
- O czym ty mówisz? Przecież nie szukam jakiejś tam dziewczyny,
nie chodzi mi o to, by mieć kogoś do łóżka! - Chciał mieć żonę, chciał
miłości na zawsze. Chciał Katherine Fortune. Do licha, jak miał jej to
wytłumaczyć? Dlaczego nie kupił pierścionka? Gdyby wyciągnął go z
kieszeni, jego uczucia stałyby się oczywiste. Zarazem jednak ogarnęły
go wątpliwości. Katherine zarzuciła mu, że postąpił zle, że nie miał racji.
A on tego bardzo nie lubił. Zresztą nie bez powodu. Przecież niezmiernie
rzadko, a tak naprawdę nigdy się nie mylił. - Nie wiem, czy zmądrzałaś -
rzucił sucho. - Zarzucasz mi podłość, niegodziwe postępowanie. Mylisz
się, ale to już chyba nie ma znaczenia.
Wiedział, że niewiele zostało do powiedzenia. A tak pragnął ożenić
się z Katherine, mieć z nią dzieci, stworzyć prawdziwą rodzinę... Czuł
siÄ™ kompletnie zagubiony.
- Lepiej już sobie idz - szepnęła Katherine.
Ian nie chciał już nawet nic tłumaczyć. Po co? Ta kobieta była tak
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
skupiona na sobie i swoich planach, że nie dała mu szansy, by wyjaśnił
jej decyzjÄ™ o zwolnieniu z pracy. Trudno.
Wstał, odwrócił się i wyszedł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl