[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kości kamyka.
Mâitre zaanonsowaÅ‚ jÄ… i kobieta cofnęła rÄ™kÄ™, a Rye wstaÅ‚.
R
L
T
- Nareszcie jesteś. - W jego niebieskich oczach dostrzegła szczery zachwyt, kiedy
szybko podszedł do niej.
Objął ją w pasie i pocałował. Mocno i czule.
- To jest Ruth Chelmsford - powiedział. - Moja stara przyjaciółka.
Kobieta wstała z wyciągniętą ręką.
- Miło mi panią poznać. - Miała mocny uścisk i szczery, życzliwy uśmiech. - Od
dwudziestu minut Rye opowiadał mi o pani.
- NaprawdÄ™?
Usiedli.
- Wyglądasz oszałamiająco - szepnął jej do ucha. - Nie denerwuj się.
- Naprawdę - powiedziała Ruth. - Rye uważa, że ma pani coś, czego potrzebuję.
- Oto jedna z tych rzeczy. - Nim Maddy zdążyła zareagować, Rye ściągnął jedwab-
ną szarfę, którą przewiązała się w pasie i podał ją Ruth. - Co o tym myślisz?
Ruth ujęła chustę za brzegi, ostrożnie, jakby była zrobiona ze szczerego złota.
- Znakomita. - Podniosła wzrok na Maddy. - Sama to pani zrobiła?
- Tak. Ja... To takie moje hobby - bąknęła Maddy.
- Dużo pani tego ma?
- Chyba nie... Nie jestem pewna. - Speszona, zerknęła na Rye'a. On jednak mrugnął
tylko łobuzersko, czym speszył ją jeszcze bardziej. - Dlaczego pani pyta?
Kobieta roześmiała się.
- Ponieważ jestem dyrektorem handlowym DeMontfort's na Piccadilly. Poszuku-
jemy właśnie nowego projektanta wyrobów jedwabnych do wiosennej kolekcji. I myślę,
że właśnie kogoś takiego znalazłam.
- To znaczy... - Maddy zaniemówiła z wrażenia. - DeMontfort's? Naprawdę?
DeMontfort's to był jeden z najbardziej ekskluzywnych sklepów w West Endzie.
Znany był także z tego, że promował młode brytyjskie talenty wśród projektantów mody.
Kilka razy, będąc w Londynie, Maddy zatrzymywała się przed ich witryną, by popatrzeć.
Na zakupy nie było jej stać.
R
L
T
- Niestety, czas ma teraz znaczenie ogromne - powiedziała Ruth. - Musimy poka-
zać kolekcję wiosenną na charytatywnej gali w Savoyu piętnastego. Muszę zobaczyć, co
pani ma i wybrać, co z tego nam się przyda.
- Ile zabrałaś ze sobą? - spytał Rye.
- Około... - Wciąż nie mogła pozbierać myśli. - Może dziesięć...
- Na początek wystarczy. Ale będziemy potrzebować więcej. Na szczęście mamy
pracownię w Soho, gdzie będzie pani mogła pracować. Zapewnimy pani...
Jej głos oddalał się coraz bardziej, zagłuszany biciem serca Maddy. W dalszym
ciągu rozmowy udzielała odpowiedzi jak automat, nie do końca wiedząc, co się dokoła
niej działo.
Czy to możliwe? Czyżby miała utrzymywać się z malowania na jedwabiu? Z tego,
co najbardziej lubiła robić?
- Ruth, daj jej troszkę czasu - wtrącił się w pewnym momencie Rye. - Jutro przy-
wieziemy resztę jej projektów. Kiedy już podpiszecie kontrakt... który uprzednio prze-
czytajÄ… moi prawnicy... i kiedy Maddy zapozna siÄ™ z nim, wtedy porozmawiacie o szcze-
gółach produkcji.
Ruth roześmiała się, zaskoczona.
- No! Rye! Jesteś bardzo opiekuńczy. Nie znałam cię z tej strony. - Wstała. - Naj-
wyrazniej Maddy znaczy dla ciebie więcej, niż przypuszczałam.
Pożegnali się i Ruth odeszła.
- Nie mogę uwierzyć. DeMontfort's? To brzmi jak sen. - Maddy aż kipiała z pod-
niecenia.
- Zasługujesz na to - powiedział Rye. - Masz prawdziwy talent. - Sięgnął po kartę. -
Teraz chyba pora coś zjeść. Na początek zamówimy szampana. Potem wezwiemy tak-
sówkę, pojedziemy do mnie i będziemy kochać się jak szaleni, żeby to uczcić. Co ty na
to?
Maddy zachichotała. Miała wrażenie, jakby odmłodniała. Szczęście przepełniało
jej zakochane serce.
R
L
T
Rye wsłuchiwał się w nierówny oddech Maddy. Leżała w jego ramionach, wyczer-
pana ich namiętnym świętowaniem. I zastanawiał się.
Przez cały dzień dzwięczały mu w uszach słowa Ruth: Najwyrazniej Maddy zna-
czy dla ciebie więcej, niż przypuszczałam". Ruth zawsze była bardzo spostrzegawcza. To
ona pierwsza spostrzegła, że ich krótki, choć namiętny romans, nie miał żadnej przyszło-
ści. Była też jedyną kobietą, z którą pozostał w prawdziwej i szczerej przyjazni. Tym
bardziej jej słowa zaniepokoiły go.
Maddy nie była dla niego nikim szczególnym. Nie mógł sobie na to pozwolić.
Ale czy na pewno? Kiedy zdarzyło mu się skrócić podróż służbową z powodu tę-
sknoty za kobietą? Nigdy. Kiedy mu się zdarzyło, że jego romans trwał dłużej niż mie-
siÄ…c? Nigdy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]