[ Pobierz całość w formacie PDF ]

boko.
- To nieprawda. Ja przecież... - Dara oddychała
z trudem. Pokręciła głową. Ridge nie wypuszczał jej
z objęć. DotknÄ…Å‚ palcem jej ust wilgotnych od pocaÅ‚un­
ku; natychmiast umilkła. Nie pozwolił jej mówić dalej.
Spojrzenie miał ponure i niespokojne.
- Zapamiętaj sobie moje słowa- Mężczyzna, który
traci głowę dla kobiety i wszystko dla niej poświęca, nie
jest wiele wart. - Ridge powiódł spojrzeniem po wnętrzu
cukierni. - Niestety, muszę przyznać uczciwie, że gdyby
przed chwilą sufit runął mi na głowę, pewnie bym tego
nie zauważył.
Dara z radością stwierdziła, że ma podobne odczucia,
ale posmutniała, widząc minę Ridge'a. Serce ścisnęło jej
się z żalu.
- Czemu tak cię to przeraża? Dlaczego obawiasz się
wÅ‚asnych pragnieÅ„? Czemu lÄ™kasz siÄ™ je okazać? - Wes­
tchnęła głęboko. Miała wrażenie, że coś ściska ją za
gardło. - Z pewnością się zorientowałeś, że ja również
uległam pożądaniu. Jeśli to przestępstwo, możesz mnie
oskarżyć o współudział.
- Jestem spostrzegawczy. Wiem, co czułaś - szepnął
Ridge, patrzÄ…c na niÄ… oczyma rozÅ›wietlonymi pÅ‚omie­
niem nie zaspokojonego pożądania, choć jego twarz po­
została nieruchoma jak maska. - Problem w tym, że
mam cię chronić. Na tym polega moje zadanie.
Dara miaÅ‚a wrażenie, że Ridge chciaÅ‚ jeszcze coÅ› do­
dać. Pewnie zamierzał oświadczyć, że nie pragnie zacieś-
niać przypadkowej znajomości ze swoją klientką. Znów
wydaÅ‚o jej siÄ™, że sÅ‚yszy Å‚oskot zamykanych wrót dzie­
lących ją od świata, w którym przebywał Ridge.
Wszyscy czekali na Montgomery'ego.
Jackson wmawiał sobie, że nie odczuwa ciekawości,
lecz mimo to był zdenerwowany; czuł znajomy ucisk
w żoÅ‚Ä…dku. OdetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko, żeby siÄ™ uspokoić i wy­
ciszyć. Ukrył niepokojące odczucia w najciemniejszym
zakÄ…tku swego serca.
Clarence Merriman przybył do studia kilka minut
wczeÅ›niej. Okropnie siÄ™ denerwowaÅ‚. Ridge miaÅ‚ wraże­
nie, że biedak lada chwila się wykończy.
Ochroniarz usłyszał dzwięczny śmiech Dary stojącej
w głębi studia. Charakteryzatorka pudrowała jej nos.
WystarczyÅ‚o jedno przelotne spojrzenie, by Ridge przy­
pomniaÅ‚ sobie, co czuÅ‚, gdy trzymaÅ‚ tÄ™ dziewczynÄ™ w ra­
mionach i dotykał wargami jej ust, jak bardzo chciał
poznać wszystkie sekrety jej ciała. Siła tego pragnienia
oraz intensywność pożądania gotowego w każdej chwili
wybuchnąć silnym płomieniem wprawiła go niemal
w osłupienie.
Podszedł do swojej podopiecznej. W tej samej chwili
stanÄ…Å‚ obok niej Drew Forrester i dotkÄ…Å‚ jej ramienia.
- Moje gratulacje, Daro. Wręczenie flagi tamtemu
chłopcu było genialnym posunięciem. Mimo wszystko
parada okazaÅ‚a siÄ™ dla nas bardzo udana. Dwie najwiÄ™­
ksze stacje telewizyjne pokazały tę scenę w dziennikach
o szóstej po południu. Jeden z poczytnych tygodników
umieÅ›ciÅ‚ na okÅ‚adce twoje zdjÄ™cie z uÅ›miechniÄ™tym ma­
luchem. W wielu gazetach pojawiÅ‚a siÄ™ ta sama foto­
grafia.
- Nie było moim celem... - zaczęła Dara, ale Drew
już przestał jej słuchać. Kartkował swój notes.
- Zwietnie się spisałaś... - mruknął.
- Co z twoim kolanem? - zapytał troskliwie Ridge,
widzÄ…c smutek i rozczarowanie w oczach Dary. Grana­
towe rajstopy ukrywały siniaki na stłuczonej nodze.
- Na szczęście przestało boleć. - Dara uśmiechnęła
siÄ™ z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… do swego ochroniarza, który zapra­
gnął ją pocałować. Omal nie uległ pokusie, ale ktoś
krzyknął nagle, że przyjechał Harrison Montgomery.
Dara z radosnym uśmiechem przyglądała się ojcu
chrzestnemu, który szedł w jej stronę, ściskając dłonie
pracowników telewizji. Jego ' przybycie natychmiast
zelektryzowało atmosferę. Ochroniarze kandydata na
prezydenta dyskretnie towarzyszyli politykowi. Mont­
gomery stanął wkrótce obok uśmiechniętej panny Sea-
brook, która powitaÅ‚a go serdecznym uÅ›ciskiem. BÅ‚yska­
ły flesze aparatów fotograficznych.
- Jak się czuje moja ukochana chrzestna córka?
Ridge uważnie obserwował przytuloną do Mont-
gomery'ego dziewczynÄ™. NarastajÄ…cy od lat cynizm oraz
poczucie krzywdy chroniły go przed wzruszeniem; rana
w sercu odrzuconego syna ciągle krwawiła.
Ridge obserwował własnego ojca.
UcieszyÅ‚ siÄ™, spostrzegÅ‚szy, że jest od niego niezna­
cznie wyższy. Zmarszczki i szpakowate włosy zdradzały
wiek, lecz senator dobrze się trzymał. Budził respekt,
kipiaÅ‚ energiÄ…, zniewalaÅ‚ urokiem osobistym. Ridge po­
myÅ›laÅ‚ ironicznie, że gdyby Montgomery zostaÅ‚ pro­
rokiem, bez problemów nawróciÅ‚by salÄ™ peÅ‚nÄ… niedo­
wiarków.
- Chyba powinienem ci wypłacać dodatek za pracę
w niebezpiecznych warunkach - stwierdził kandydat na
prezydenta, z niezadowoleniem kręcąc głową. - Jak
twoje kolano?
W jego głosie brzmiała prawdziwa troska. W innych
okolicznościach Ridge pewnie dałby się nabrać.
Dara szepnęła coś w odpowiedzi i uśmiechnęła się
promiennie. Dla wszystkich byÅ‚o oczywiste, że jest bar­
dzo przywiązana do ojca chrzestnego. Miała to wypisane
na twarzy.
Ridge nawet przed samym sobą nie chciał przyznać,
że odczuwa zazdrość. Czyżby siÄ™ wÅ›ciekaÅ‚, bo w obe­
cności senatora ta dziewczyna tak otwarcie okazywała
swoje uczucia? A może denerwowało go, że okazuje
Montgomery'emu wiÄ™cej serdecznoÅ›ci niż jemu? Bzdu­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl