[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nikogo nie udało się znalezć. Oczywiście kandydatek było wiele, ale Max nie
zaaprobował żadnej z nich. Albo były kompletnie walnięte, albo takie, że gdy
patrzyło im się w oczy, to widać było w nich wyłącznie miraże stert zielonych
banknotów.
A potem ukradziony został ten cholerny kot. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów
poszło jak psu w... Max poczuł, że wisi nad nim jakaś klątwa.
To pasmo niepowodzeń wprawiło go w paskudny nastrój. Był przyzwyczajony
do sukcesów, a nie do porażek, do tego, by śmiać się z przeciwności losu, a nie
stawać się ich ofiarą. A teraz Lindsey McCoy będzie musiała zapłacić za to
wszystko. Tym bardziej, że sama się do tego przyczyniła.
 Siadaj  burknął, wskazując miejsce w rzędzie wyściełanych siedzeń
okalających stół z teakowego drewna.  Możemy sobie chyba mówić na ty.
Wczoraj trudno ci to nie przychodziło.  Niskie wieczorne słońce świeciło przez
iluminatory jak smugi reflektorów. Zwiatło i cień układały się w mozaikę na
politurowanych ścianach messy.
Lindsey usiadła sztywno, trzymając kurczowo w dłoniach torebkę, którą
położyła przed sobą na stole. Przyćmione światło zmusiło ją do tego, by starać się
patrzeć ponad oprawką przeciwsłonecznych okularów.
Jachtowy salonik był przytulny, pięknie wyłożony drewnianą boazerią. Na
półce stał odtwarzacz kompaktowy, poniewierała się masa płyt i książek. Zmięte
prześcieradło niedokładnie nakrywało wąski tapczan wbudowany w ścianę kabiny.
Lindsey zastanawiała się, czy Max Dunne spał na nim i  ku własnemu zdumieniu
 poczuła, że myśl o tym wywołuje w niej jakieś dziwne poruszenie.
Max poczłapał boso do lodówki w kambuzie, otworzył ją i z nachmurzoną miną
badał jej zawartość.
 Chcesz piwa?
 Nie, dziękuję.
 Nie pijesz? Czy ze mną nie masz ochoty się napić?
 Bardzo dziękuję, ale w ogóle nie piję alkoholu.
Wyjął butelkę i otworzył ją o rant blatu kuchennego.
 Z powodów religijnych czy osobistych?
 Z powodu obciążeń dziedzicznych  odpowiedziała bez emocji.  W mojej
rodzinie było zbyt wielu alkoholików. Nie chciałabym pomnażać ich liczby.
 Bardzo szlachetne zasady jak na kogoÅ›, kto kradnie koty.
 Nie ukradłam tego kota.  Zdjęła okulary i odważnie spojrzała mu prosto w
oczy.  Należał do mojego syna. Zabrałam go po prostu z powrotem.
 Ciekawe, czy w sądzie mogłabyś to udowodnić.  Uśmiechnął się
nieprzyjemnie.
 Myślę, że tak.
Nieustępliwie wpatrywali się w siebie i Lindsey miała wrażenie, jakby ich
obopólny upór sprawiał, że wnętrze salonu naładowane było elektrycznością.
 No to spróbuj  odezwał się wreszcie.  Strzelaj od razu z najcięższego
argumentu.
 Czy nie zechciałbyś usiąść? Czuję się niepewnie, gdy sterczysz tak nade mną.
Poza tym zasłaniasz mi światło.
 Przepraszam  powiedział z wymuszonym uśmiechem.  Nie zauważyłem, że
sterczę. Mów, co masz do powiedzenia.
Do licha! Trzeba mu było pozwolić stać  pomyślała. Sądziła, że zajmie
miejsce naprzeciw, a on wślizgnął się za stół i usiadł na tyle blisko niej, że poczuła
płynące od jego ciała ciepło. Tak, jakby przez cały dzień magazynował w sobie
energię słoneczną. Ich kolana zetknęły się ze sobą. Ten kontakt wywołał w niej
zmieszanie. Odrobinę się odsunęła. Wyjęła kopertę z fotografiami i położyła mu ją
przed nosem.
 Proszę! Oto są niezbite dowody!  Drgnęła, gdy sięgając po zdjęcia musnął
palcami jej dłoń. Wściekła była na siebie, że tak na niego reaguje. Najmniejsze
dotknięcie odczuwała niemal jak wstrząs elektryczny.
 Niezbite dowody!  parsknął szyderczo. Wyjął jednak z koperty zdjęcia i
zaczął je przeglądać. Lindsey wstrzymała oddech, mając nadzieję, że zobaczy na
jego ponurym obliczu jakiś przebłysk litości.
Znała te zdjęcia na pamięć. Dziecko bawiące się z kociakiem. Kociak bawiący
się z dzieckiem. Mama kotka. %7łałowała, że nie jest lepszym fotografem i że nie
zrobiła więcej zdjęć samego Bożo. Dziesiątków rzeczy zresztą żałowała, ale za
pózno.
 Cóż to za dowody!  odezwał się, nie zmieniając wyrazu twarzy.  Zlepia
zamknięte, łap ani brzuszka nie widać. Może to ten sam kot. A może inny. Te
zdjęcia niczego nie wnoszą.
 Jak możesz zaprzeczać oczywistemu faktowi, że...  Przez moment
zapomniała, że postanowiła być spokojna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl