[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cierpliwości. Kochanie, nie płacz, proszę.
Łzy wciąż płynęły jej z oczu. Łzy radości, nadziei i ulgi. Nie mogła mówić. Jemu
również zabrakło słów. Porwał ją na ręce i zaniósł do sypialni. Miłość można wyrazić
przecież na wiele sposobów. Znowu się odnaleźli, znów połączyło ich idealne porozu-
mienie.
- Nie mogę uwierzyć, że postawiłaś się mojemu ojcu - wyszeptał Darius. - Naj-
więksi mocarze drżą przed nim, a on przy tobie zrobił się malutki.
- Chciał obrócić mnie przeciwko tobie. Jak śmiał!
- Znowu namawiał mnie na małżeństwo z Freyą. - Roześmiał się. - Freya odwiozła
mnie na lotnisko i srogo nakazała, że mam twardo trzymać się ciebie. To samo mówiła
Mary. Ale się ucieszą, gdy usłyszą, że jesteśmy zaręczeni. - Nagle stracił pewność siebie.
- Jesteśmy zaręczeni, prawda?
- Myślałam, że nie przyjmujesz odmowy.
- Nie.
- Ja też nie. - Przyciągnęła go do siebie.
- Stary drań myślał, że ma mnie w garści, gdy dowiedział się o twoim mężu, ale
tylko doprowadził mnie do furii. Czekałem, aż sama mi powiesz, a kiedy to się stało,
milczałem z obawy, że to namiesza między nami. Powiedz, że mi przebaczasz.
- Nie ma czego wybaczać - wyszeptała.
- Pobierzemy się jak najszybciej?
- Tak. Kocham cię. Myślałam, że już nigdy nikogo nie pokocham, ale ty jesteś in-
ny. Naprawdę chcesz zostawić dawne życie i zamieszkać tutaj? To trochę nierealne.
- Nie mówię, żeby rzucić wszystko, ale działać na mniejszą skalę. Londyński dom
wystawiłem na sprzedaż, pozbędę się też kilku innych nieruchomości. Pospłacam nie-
które długi, wynegocjuję dogodniejsze warunki spłat innych, a tym, co zostanie, będę
zarządzać z Herringdean.
- Sam?
- Nie. Mam wielu chętnych do osiedlenia się na wyspie. Ale i tak zrezygnuję z nie-
których interesów, by mieć więcej czasu dla żony i naszych dzieci.
- Naszych dzieci?
- Jeśli tego chcesz. Harriet objęła go gorąco.
- Chcę - wyszeptała. - Bardzo chcę. I to jak najszybciej.
- W takim razie postaramy się o tuzin dzieci. Będę krzątał się po domu, czasem
pomogę ci w sklepie, damy radę, zobaczysz - mówił z uśmiechem.
- Tuzin? Trochę cię poniosło, nie uważasz?
- Co w tym złego?
- Nic! - Roześmiała się radośnie. - Zupełnie nic.
- Postaram się zrobić też coś dla wyspy. Myślę o tym, by rozbudować farmę wia-
trową i obniżyć ceny energii. Może podpowiesz mi coś jeszcze?
Patrzyła na niego z czułością. Jakże się zmienił od ich poznania!
- Przyszłość rysuje się w różowych barwach. Nie, już jest wspaniale.
- Nie do końca. - Zadumał się. - Tyle dla mnie zrobiłaś. Ocaliłaś mnie, i to nie raz.
Tak bardzo chciałbym zrobić coś dla ciebie. Dać ci coś wyjątkowego, jak drogocenny
kamień, ale kiedy nadarzy się taka sposobność? Może nigdy.
- Przestań. Musisz być cierpliwy. Bywa i tak, że najbardziej trzeba czasu.
Nie spodziewali się, że ten czas nadejdzie tak szybko.
Rozpoczęły się przygotowania do ślubu. Harriet przeprowadziła się do Dariusa,
Phantom dostał pokój tuż przy ich sypialni. Darius zaaranżował wideokonferencję z roz-
sianą po świecie rodziną. Jackson i Marcel gratulowali decyzji, Mary i Ken wznosili to-
ast, Frankie i Mark skakali z radości.
- Wszystko się świetnie układa - zapewniła Harriet, głaszcząc Phantoma na dobra-
noc. - Zapowiada się nam wspaniałe życie... Mój Boże... Phantom, co z tobą?! Darius!
- Co się dzieje? - Natychmiast był przy niej.
- Dzwoń po pomoc! - Wskazała ziającego psa.
Weterynarz przybył błyskawicznie, osłuchał Phantoma i potrząsnął głową.
- Dożył pięknego wieku, ale serce ma słabe. Trzeba się przygotować na najgorsze.
Czy mam go uśpić?
- Nie! - Harriet czule objęła Phantoma. - Będę przy tobie, skarbie, do ostatniej
chwili.
Dariusowi pękało serce na widok jej rozpaczy.
- Będziemy przy nim razem - rzekł miękko.
Wtedy stało się najgorsze, co się mogło zdarzyć.
Zadźwięczał alarm. Popatrzyli po sobie przerażeni.
- Boże, to mój pager - wydukała. - Nie, nie mogę. Nie mogę go zostawić, gdy
umiera.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]