[ Pobierz całość w formacie PDF ]
następnie butelkowany. Dzięki temu inne przedsiębiorstwa mogą sprzedawać swoją
żywność, wyglądającą i pachnącą tak, jakby rzeczywiście była wędzona nad ogniem.
Niedawno organizacja społeczna Vegetarian Legal Action Network wystąpiła z wnioskiem
do Ministerstwa Zdrowia o wydanie nowych przepisów oznakowania żywności
zawierającej ?naturalne smaki?. Grupa ta chce żeby firmy przetwarzające żywność
ujawniały na opakowaniach podstawowe pochodzenie swoich smaków. Obecnie
wegetarianie często nie mają możliwości dowiedzenia się, czy dodatki smakowe przez
nich używane nie zawierają wołowiny, wieprzowiny, drobiu lub ryb. Koszenila, jeden z
najszerzej używanych naturalnych barwników spożywczych, którego obecność jest często
ukryta pod określeniem "kolor dodany", narusza wiele religijnych ograniczeń
dietetycznych. Może powodować reakcje alergiczne u osób uczulonych. i pochodzi z
nietypowego zródła. Ekstrakt koszenili (znany również jako karmin) jest robiony z
wysuszonych odwłoków Dactylopius Coccus Costa, małych insektów rodzaju żeńskiego
zbieranych w Peru i na Wyspach Kanaryjskich. Insekty te żywią się głównie czerwonymi
owocami kaktusa i ten kolor z jagód zbiera się w ich odwłokach i niewyklutych larwach.
Insekty są zbierane, suszone i mielone na proszek. Potrzeba ich około 70 000 dla
wyprodukowania pół kilograma pigmentu karminu, który jest pózniej używany do barwienia
żywności przetwarzanej technologicznie na kolor różowy, czerwony lub fioletowy. Jogurt
truskawkowy firmy Dannon (w Polsce znanej jako Danone) bierze swój kolor z karminu,
podobnie jak wiele mrożonych lizaków owocowych, cukierków, owocowych farszów do
ciast, oraz popularny napój grejpfrutowy o kolorze różowym marki Ocean Spray.
W pokoju narad przedsiębiorstwa smakowego IFF, pan Brian Grainger pozwolił mi na
przetestowanie niektórych smaków firmy. Było to nietypowe testowanie, ponieważ nie było
tam żadnych próbek żywności. Graingera, naukowca z ogromnym doświadczeniem i
wiedzą na temat smaków, mówiącego z angielskim akcentem, można raczej zaliczyć do
przedstawicieli starego, europejskiego stylu. Zasugerowałem mu, że zasada tajemnicy
handlowej, której tak uparcie trzyma się firma IFF, odstaje od zasad współczesnej strategii
masowego rynku. Zamiast wzbraniać się przed ujawnieniem marek niezliczonych
produktów, zawierających dodatki smakowe IFF i przed dalszą ich promocją (na czym
niewątpliwie bardzo korzystają inne firmy, przebojem zdobywające rynek i konsumenta),
firma powinna umieścić własne logo na wszystkich produktach z ich smakami. Pan
Grainger uprzejmie nie zgodził się ze mną, zapewniając, że taka rzecz nigdy nie będzie
miała miejsca.
Brać chemików smakowych jest środowiskiem bardzo hermetycznym. Z powodu braku
uznania publicznego są zmuszeni w swoim własnym, niewielkim gronie chwalić wzajemnie
swoje osiągnięcia. Dokonując analizy receptury smaku danego produktu, pan Grainger
bardzo często może powiedzieć, który z jego kolegów po fachu w konkurencyjnej firmie
stworzył dany smak. Zawsze też zadowoleniem napełnia go widok półek w
supermarketach wypełnionych produktami znanych marek, a zawierającymi smaki przez
niego skomponowane.
Pan Grainger przyniósł z laboratorium tuzin małych szklanych butelek. Po otworzeniu, w
każdej z nich zanurzyłem testujący sączek - długi biały pasek papieru, mający wchłaniać
aromat chemikaliów bez zniekształcania zapachu. Przed każdym testem zamykałem oczy.
Wtedy, głęboko wciągałem powietrze i? przed oczyma mojej wyobrazni pojawiały się jedna
po drugiej przeróżne potrawy, wyłaniające się ze szklanych butelek. Wąchałem świeże
wiśnie, czarne oliwki, smażoną cebulę i krewetki. Jednak całkowicie zaskoczyła mnie
najciekawsza kreacja p.Graingera. Po zamknięciu oczu poczułem zapach smażonego
hamburgera. Aromat był nadzwyczajny i tak realistyczny, jakby kto? w pokoju przewracał
hamburgery na gorącym grillu. Kiedy jednak otworzyłem oczy, przede mną był cienki
pasek białego papieru i uśmiechający się z zadowoleniem chemik.
(Pazdziernik 2002).
[ Pobierz całość w formacie PDF ]