[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ona z koszuli bez rękawów i z chusty na głowę. Mimo ubóstwa przemówił do mnie tonem co
najmniej księcia:
 Effendi, uratowałeś od śmierci moją żonę i dziecko i oto twoja dobroć zapełni mój
namiot bogactwem, którego zresztą jeszcze nie widzę. Moje serce jest przepełnione ogromną
wdzięcznością. Wiedz, że otoczę cię szczególną opieką, póki pozostaniesz z nami.
Rozporządzaliśmy wojskiem liczącym czterystu jezdzców, nie przypuszczałem więc, aby
mogła mi się przydać opieka biednego Ayara. A jednak nie ma istoty tak słabej, małej i lichej,
aby można było odrzucać jej przyjazń.
Teraz mieliśmy dosyć czasu, aby odszukać rzeczy Smalla Huntera, lecz godzina była już
pózna. Pertraktacje z czternastoma Ayunami trwały tak długo, że upłynął dzień i zbliżał się
wieczór. Nie pozostawało nam nic innego, tylko odłożyć poszukiwania do następnego dnia.
Nie spieszyliśmy się zresztą. Obaj Meltonowie byli dobrze strzeżeni  przy starym
czuwali dwaj kawalerzyści, którzy zmieniali się co dwie godziny, młody wraz z jeńcami
Ayunów był pilnowany przez Ayarów.
Tomasz Melton zostanie odwieziony do Tunisu i tam jako zdrajca osÄ…dzony i stracony.
Rodzaj śmierci będzie zależał od orzeczenia baszy. Natomiast nie było w pełni wiadome, co
się stanie z jego synem. Ponieważ spiskował wraz z ojcem, był zatem współwinowajcą, a
więc należało się w każdym razie spodziewać, że także poniesie jakąś karę.
Ubolewałem z całego serca, że nie potrafiłem uratować Smalla Huntera. Pocieszałem się,
że obaj Meltonowie zostali unieszkodliwieni. Byłem przekonany, iż rodzina Voglów bez
przeszkód wejdzie w posiadanie spadku. Kiedy sobie wyobraziłem radość tych ludzi,
musiałem uznać wszystkie swoje trudy za niewspółmiernie drobne.
Tymczasem podczas dnia wojownicy Ayarów i nasi żołnierze przygotowali uroczystą ucztę
pokoju, która miała się odbyć wieczorem. Według zwyczajów arabskich żadna uroczystość,
żadne ważniejsze zdarzenie nie może się obejść bez hucznej biesiady.
Nasi żołnierze mieli znaczne zapasy suchej żywności. Ayarzy umieścili za wąwozem
niewielką, przeznaczoną dla potrzeb wojska trzodę, która została w ciągu dnia
przyprowadzona do obozu. Mieliśmy więc dosyć mięsa mąki, daktyli i wiele innych
produktów. Wody też nie brakowało, gdyż w wąwozie  zapomniałem nadmienić  biło
zródło, które skłoniło Ayarów do rozłożenia tam obozu jeszcze przed naszym przybyciem.
Zwiatła nie mu sieliśmy zapalać, ponieważ księżyc wkrótce wypłynął i świecił jasno.
Pomijam bez szkody dla czytelnika opis uczty. Beduin jest w najwyższym stopniu
wstrzemięzliwy, ale w szczególnych okolicznościach potrafi pochłaniać wprost zadziwiającą
ilość wszelakiego jadła. Nie myślano o oszczędności  wszak wiedziano, że wkrótce nadejdą
wielkie trzody Ayunów.
Wrzawa i ożywienie ucichły dopiero po północy.
Zanim się położyłem, obszedłem obóz i odwiedziłem obu Meltonów Sprawdziłem, że
znajdowali się pod pieczą wartowników. Kiedy wróciłem do namiotu, zobaczyłem siedzącego
przed nim Beduina, w którym rozpoznałem męża Elatheh.
 Co tu robisz? zapytałem.
 Czuwam, effendi  odpowiedział.
 Trud twój zbyteczny. Połóż się spać!
 Effendi, jeśli będę spał w dzień, w nocy będę mógł czuwać. Jesteś pod moją opieką.
 Ależ człowieku, nie potrzebują jej wcale!
 Skąd wiesz? Tylko Allach może to wiedzieć! Mam ci tyle do zawdzięczenia, ale jestem
tak ubogi, że nie mogę tobie nic podarować. Wyświadcz mi łaskę i pozwól czuwać! Wszak
nie stać mnie na nic więcej!
 No, więc dobrze. Nie chcę zasmucać cię odmową. Niech Allach będzie z tobą, mój
strażniku i przyjacielu!
Podałem mu rękę i wszedłem do namiotu.
Winnetou był także zmęczony, gdyż nocy poprzedniej nie spał dłużej niż ja. Wkrótce
zasnęliśmy. Około trzeciej po północy przebudził mnie okrzyk poza namiotem:
 Kto tam? Wróć!
Zacząłem uważnie nadsłuchiwać.
Winnetou zerwał się również.
 Wróć!  zabrzmiało po raz drugi.
Wybiegliśmy z namiotu. Mój przyjaciel i strażnik zarazem stał i wsłuchiwał się w nocną
ciszę. Księżyc zaszedł.
 Co się zdarzyło? zapytałem. Siedziałem przy drzwiach i czuwałem  odpowiedział.
Nagle zauważyłem jakiegoś człowieka, który czołgał się na brzuchu. Kiedy zawołałem,
szybko zniknął. Podniosłem i obszedłem namiot. Z drugiej strony zobaczyłem innego, który
również zerwał się i uciekł.
 A może to były zwierzęta?
 Jakie zwierzęta! To byli ludzie, którzy przyszli tutaj w złych zamiarach.
 Nie sądzę. Jesteśmy wśród przyjaciół.
 Wiesz na pewno? Allach tylko może wiedzieć! Ale wróć do namiotu i śpij spokojnie.
Czuwam nad tobÄ….
Wróciłem do namiotu pewny, że Beduin się omylił. Winnetou był tego samego zdania.
Wkrótce zmorzył nas sen. Lecz po godzinie obudził nas nowy zgiełk. Chwyciliśmy za broń
i wyszliśmy z namiotu.
Na wschodzie rozlało się światło jutrzenki. Rozjaśniło się całkowicie. Pierwszym, którego
zauważyÅ‚em, byÅ‚ Krüger bej. BiegÅ‚ do nas krzyczÄ…c:
 Jeńcy uciekli, zabierając trzy wielbłądy!!
 Jacy jeńcy? Mamy rozmaitych: Meltonów i czternastu Ayunów. O kim pan mówi?
 Nie Ayuni&
 A zatem Meltonowie? Do pioruna! Musimy pędzić za nimi! Pańscy ludzie biegając
zacierają ślady. Niech pan rozkaże, aby każdy zatrzymał się w miejscu, na którym stoi!
Rozkaz został ogłoszony iście gromkim głosem, po czym zapanował zupełny spokój. Szejk
i Emery przybiegli także, wtedy Krüger bej opowiedziaÅ‚: Kiedy dwaj strażnicy przyszli przed
dziesięciu minutami zastąpić swoich kolegów, nie zastali już kolorasiego Meltona. Jego więzy
leżały na ziemi obok martwego strażnika. Pierś ma przebitą nożem.
 Czy nieboszczyk jeszcze tam leży?  zapytałem.
 Tak.
 Chodzmy.
Na ziemi leżał biedny człeczyna. Klinga dotarła do samego serca. Nie zdążył zapewne
nawet słowa powiedzieć, nawet krzyknąć. Najdziwniejsze jednak było to, że dopiero po tym
odkryciu spostrzeżono nieobecność młodego Meltona. Poza tym zniknęły trzy najlepsze
wielbłądy.
Winnetou nie rozumiał ani słowa. Spojrzał na mnie pytająco. Wyjaśniłem mu to nowe,
niespodziewane zdarzenie. Opuścił głowę, myślał przez chwilę, po czym rzekł:
 Jeden ze strażników nie żyje. Gdzie jest drugi?
 ZwiaÅ‚!  odpowiedziaÅ‚ Krüger bej, któremu przetÅ‚umaczyÅ‚em pytanie.
 A zatem był w zmowie z Meltonami!  rzekł Apacz.  I dlatego właśnie Melton
powiedział, że nie jest tak bezbronny, jak przypuszczasz.
 Słusznie  potwierdziłem.  My obaj dzięki przezorności naszego strażnika
uniknęliśmy wielkiego niebezpieczeństwa. Meltonowie podkradli się do naszego namiotu,
aby się zemścić, zostali jednak przepędzeni przez tego dzielnego człowieka.
 Musimy ich ścigać!
 Tak, i to natychmiast. Niestety, zabrali najlepsze wielbłądy. Trzeba się zadowolić
gorszymi.
Zakomunikowałem Panu Zastępów nasze postanowienie i prosiłem, aby wyszukał trzy
najszybsze zwierzęta i zaopatrzył nas w żywność i wodę na kilka dni.
 Tylko trzy? Dlaczego nie więcej?
 Ponieważ pojedziemy tylko we trzech  ja, Winnetou i Emery.
 A ja nie?
 Nie. Masz inne obowiązki. Musisz zostać przy wojsku.
Kiedy rozmawialiśmy ze sobą po niemiecku, mówiliśmy do siebie przez pan, ale po
arabsku tykaliśmy się, ponieważ odpowiada to bardziej duchowi tego języka.
 W takim razie dam wam kilku dzielnych oficerów i żołnierzy.
 I na to się nie godzę. Cała nadzieja w pośpiechu. Zbyt wiele osób może być tylko
przeszkodą. Skoro my trzej dosiądziemy najlepszych wielbłądów, inni wnet pozostaną za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl