[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedział Jury, po czym odczekał, aż tamci dwaj skooczą krótką szeptaną konferencję i ten w golfie
wycofa się ze szklanką w dłoni.
Dżinsy zdecydowanie utrudniały mu poruszanie się; Jury prawie słyszał, jak pękają szwy.
Honeycutt nosił się jak zwykle modnie. Miał na sobie gładką niczym jedwab skórzaną marynarkę,
fular owinięty wokół szyi i spływający kaskadą jedwabiu na plecy oraz białe sztruksowe spodnie.
Brakowało mu tylko wyścigowych gogli.
- 0 co znowu chodzi? - zapytał tak, jakby Jury był tylko specem od psucia innym zabawy.
- 0 panią Farraday. Panią Amelię. Przykro mi powiedzied, ale uległa wypadkowi. Zmiertelnemu.
- Boże miłosierny! - zawołał Honeycutt, opadając na oparcie czerwonej wyściełanej ławy, nad którą,
po obu stronach z lekka cofniętego siedzenia, rozsiewały światło kinkiety w kształcie tulipanów. Ten pub
był jednym z najelegantszych w Londynie. - Gdzie? Jak to się stało?
- Czy pan, panie Honeycutt, był wczoraj wieczorem w hotelu? - odpowiedział pytaniem na pytanie
Jury.
- Tak. Gdzieś do dziewiątej trzydzieści. A może do dziesiątej. Potem poszedłem do Tiddly-Dols". To
taka niewielka restauracja, która znajduje się w pobliżu. - Honeycutt, widząc, że sierżant Wiggins to
zapisuje, zmarszczył brwi: - A dlaczego pan pyta?
- Sam pan tam był?
- Nie. Z przyjacielem. Ale zaraz, skąd te pytania? - Nerwowy śmiech Honeycutta zabrzmiał jak
piskliwy chichot. - To, co pan mówi, brzmi tak, jakbym potrzebował alibi. Przecież pan nie podejrzewa...
- A o której pan wyszedł z tej restauracji, proszę pana? - przerwał Wiggins.
- Nie przypominam sobie dokładnie - powiedział Honeycutt, nie odrywając wzroku od oczu Jury'ego.
- Koło jedenastej... Ale wciąż nie rozumiem...
- Nazwisko paoskiego przyjaciela? - zapytał Wiggins, zwilżając językiem koniuszek ołówka, bo trzeba
tu nadmienid, że bał się wszystkich znanych ludzkości chorób, z wyjątkiem zatrucia ołowiem.
Honeycutt już otworzył usta, żeby coś powiedzied. Jednak nie powiedział nic i wciąż patrzył na
Jury'ego. Ten, widząc, że jego rozmówca wkroczył w fazę niechęci do współpracy, zwrócił się do
Wigginsa:
- Może zamówimy sobie coś do jedzenia, sierżancie? Dla mnie kawałek zapiekanki z ziemniaków i
mielonego mięsa. I pół kwarty ciemnego. - Wiggins, słysząc to, zamknął notes i wstał. - Jeszcze dziś nie
jedliśmy. - Jury uśmiechnął się do Honeycutta. - A tu jest dobra kuchnia.
Honeycutt jakby się odprężył. Ktoś, kto ma zaraz zjeśd zapiekankę, chyba nie uderzy w najsłabszy
punkt? - zdawał się sobie mówid.
- Nie powiedział mi pan jeszcze, panie nadinspektorze, jak to się stało - odezwał się.
- Wczoraj w nocy na Berkeley Square. Prawdę mówiąc, niedaleko stąd. Lekarz policyjny twierdzi, że
około północy - uśmiechnął się znowu Jury, wiedząc, że najsłabszy punkt został uderzony, bo Valentine
Honeycutt pobladł.
- Nie sądzi pan przecież, że ja...
- Och, ja nic nie sądzę. Przynajmniej w tej chwili. Wyobrażam sobie jednak, że pan zrozumie naszą
chęd ustalenia, co robili w Londynie ci, którzy, o ile wiemy, J znali. To znaczy uczestnicy wycieczki
Honeysuckle Tours. Dzięki, sierżancie - powiedział, bo w tej chwili sierżant postawił przed nim dymiący
talerz mielonej wołowy z ładnie zarumienionym ziemniakami. Postawił też na stole piwo Jury'ego i
swojego guinnessa. - A wy? Nic nie zjecie?
- Mam lekkie dolegliwości żołądkowe - odrzekł Wiggins, kręcąc przecząco głową, po czym wyjął z
kieszeni płaszcza małe, opakowane w folię pudełeczko i wrzucił do swojej szklanki z guinnessem dwie
białe tabletki.
Jury, który sądził dotychczas, że sierżant niczym go już nie zdoła zadziwid, zmienił teraz zdanie, bo
usłyszał charakterystyczny syk.
- Alka-seltzer w piwie? - zagadnÄ…Å‚.
- To jest doskonałe na trawienie, panie nadinspektorze - wyjaśnił Wiggins. - A i sam guinness jest
nadzwyczaj zdrowy.
Wiggins otworzył ponownie notes, tymczasem aksamitną pianę w jego szklance zaczęły przebijad
bÄ…belki.
- Widział się pan zeszłej nocy z jakimiś innymi uczestnikami waszej wycieczki? Czy wciąż stosuje pan
zasadę każdy sobie rzepkę skrobie"? - zapytał Jury Honey- cutta.
- Widziałem kilka osób - zabrzmiała odpowiedz. - A jeżeli chce pan wiedzied dokładnie, gdzie kto był,
to radzę, żeby pan przede wszystkim zapytał Cholmonde- leya - dokooczył Honeycutt tonem, w którym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]