[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz jej obojczyk. Nora poczuła, że przepływa przez
nią fala gorąca i że nie może opanować drżenia,
w jakie wprawiają ją pieszczoty Davida. Mocna dłoń
gÅ‚adziÅ‚a delikatnie jej pierÅ›. PoczuÅ‚, jak pod wpÅ‚y­
wem dotyku twardnieje, i usÅ‚yszaÅ‚ przeciÄ…gÅ‚e wes­
tchnienie.
- Noro - szepnÄ…Å‚, zaciskajÄ…c lekko palce.
W tym czułym geście wyczuła zaproszenie i zachętę,
lecz nie wiedziaÅ‚a, jak na nie odpowiedzieć. Wy­
stawiała. Vwaiz na }ego łapczywe pocałunki, a\e ciągłe
nie była pewna, jak powinna postąpić. Pragnęła go
nie mniej, niż on jej pragnÄ…Å‚. Ale czy powinna za­
prosić go do pokoju? Z pozoru wydawało się to
łatwe i naturalne, ale nie dla niej. Sama nie wiedziała
dlaczego.
Czy to strach przed uczuciem, którego wyczekiwała
i którego bała się jednocześnie? Czy brakowało jej
pewności siebie? Czy nie była pewna Davida? A może
jedno i drugie? Wszystko, co dotyczyło ich obojga,
było dla niej niełatwe. Tak bardzo jej na nim zależało,
że nie chciała dopuścić, by w ich stosunki wkradł się
fałsz czy niezrozumienie. Nie mogła sobie pozwolić na
żaden nieprzemyślany krok.
Położyła znękaną głowę na jego ramieniu.
- Och, Davidzie, jesteÅ› mi tak bardzo bliski.
- Wiem - szepnÄ…Å‚, przytulajÄ…c jÄ… mocniej.
- Muszę mieć więcej czasu. Muszę sobie wszystko
przemyśleć.
- Rozumiem, Noro, ale i ty musisz zrozumieć, że
nie mogę i nie chcę ukrywać moich uczuć do ciebie.
- Tak. Wiem o tym.
David westchnął, zwolnił uścisk, a potem opuścił
ramiona. Stali w milczeniu tuż obok siebie, ale osobno.
Ujął ją za rękę i zrezygnowanym krokiem ruszył
w stronÄ™ bramy hotelowej. Jeszcze przed chwilÄ… zda­
wała im się bramą do raju, teraz była tylko zwykłym
hotelowym wejściem. Nora, w poczuciu winy, szła tuż
za nim.
Nacisnął klamkę i pchnął drzwi do środka.
- Wiem, że nie jest ci teraz łatwo i że bijesz się
z myślami. Ale nie chciałbym, Noro, byśmy zniszczyli
przez nieuwagę albo brak odwagi to, co narodziło się
między nami. Ani Phillip, ani żadne inne zewnętrzne
okoliczności nie mogą decydować o naszym życiu. Ale
proszę cię, zechciej to zrozumieć: ja nie mogę dłużej
czekać.
- Wiem o tym, Davidzie - skinęła gÅ‚owÄ…. - Po­
staram siÄ™.
ROZDZIAA
7
Nazajutrz rano, ale już po śniadaniu, David zaszedł
po nią do hotelu i oboje pojechali do Liii zabrać serwis.
Starsza pani byÅ‚a oczarowana Davidem i Nora musia­
ła się niezle natrudzić, żeby wreszcie zakończyć tę
wizytę. Zbliżało się południe. Zgodnie z planem na ten
dzień powinni być w Riverside, gdzie David chciał
zorientować się w postępie prac nad odbudową tej
starej dzielnicy Nowego Orleanu.
Wrócili do hotelu, zostawili serwis i ruszyli z powro­
tem do miasta. Pobyt w Riverside zabrał im więcej
czasu, aniżeli się spodziewali. Kiedy David zjawił się
na placu budowy, jak zwykle zapomniał o bożym
Å›wiecie. ChciaÅ‚ zobaczyć wszystko, rozmawiać z inży­
nierami i zwiedzać różne części budowy. W pewnej
chwili spojrzał na nią i domyślił się, że musi być już tym
wszystkim niezle zmęczona.
- No, myślę, że teraz sama stałaś się nie najgorszym
ekspertem, gdy chodzi o sztukę odbudowy domów.
Nigdy nie jest za pózno, żeby się czegoś nowego
dowiedzieć. Ale na dziś już dosyć. Najwyższy czas,
żeby coś zjeść! Gdzie pójdziemy?
- Jeżeli myślisz o jakiejś dobrej restauracji, to
możemy iść do  Arnauda" albo do  Commander
PalÄ…ce".
- Gdzie tylko zechcesz. Ale potem pójdziemy sobie
potańczyć w jakieś romantyczne miejsce, co?
- Och, już widzę, że to będzie niezapomniany dzień
- zauważyła Nora, biorąc go pod rękę.
- Tak - powiedziaÅ‚ wolno David. - Ten dzieÅ„ za­
wsze zostanie w mojej pamięci.
Nora położyła głowę na jego ramieniu. Kołysali się
w rytm wybijany przez perkusjÄ™. Tylko oni zostali
jeszcze na parkiecie. Zresztą w klubie było już zaledwie
kilka osób, jeśli nie liczyć trzyosobowego zespołu
i barmana, który poziewywał za barem.
Jeszcze godzinę temu kłębił się tu tłum, a trio grało
raz po raz wściekłe kawałki na życzenia wykrzykiwane
z parkietu. Teraz pozostali już tylko najwytrwalsi. Było
jeszcze ciemno, ale do świtu pozostało niewiele godzin.
Pianista grał teraz leniwą, rozlewną frazę, a saksofonis-
ta towarzyszył mu wytrwale. Jednak nie trzeba było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl