[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szumu, ale pamiętaj, że chodzi o moją córkę, Sarah Marshall. Jeśli
będzie trzeba, każdego mężczyznę w tym miasteczku zmuszę do
udzielenia mi odpowiedzi!
61
RS
- W ten sposób nigdzie nie dojdziemy! Posłuchaj, James, to małe
miasteczko, z dala od turystycznych szlaków. Nic dziwnego, że ludzie
są tu bardzo podejrzliwi. Z pewnością spotkałeś się już z taką
postawÄ…?
- Oczywiście. Nie musisz robić mi wykładów na temat ludzkich
postaw, Sarah. Nie jestem jednym z twoich uczniów. W Ameryce
Południowej pracowałem w miejscach, przy których ta mieścina
wydawałaby się dużym miastem. Doskonale rozumiem naturalny
opór przed odpowiadaniem na pytania obcych, ale wczoraj
wieczorem chodziło o coś innego.
- Patrzył ponad nią, przypominając sobie gniew nieznajomych
oraz swój własny, niebagatelny strach.
- Oni wiedzą coś o Catherine i miejscu jej pobytu. Przeraża mnie
myśl, co to może znaczyć. - Nagle spojrzał na nią zimnym wzrokiem.
- Jeśli już skończyłaś mnie pouczać, proponuję, byśmy udali się do
tej kawiarni. Im wcześniej dowiemy się, co tu jest grane, tym lepiej.
Jeśli zaś chodzi o moją niewłaściwą postawę, to zgadzam się, abyś
teraz ty prowadziła rozmowy i zobaczymy, co z tego wyniknie. Już
najwyższy czas, żebyś zaczęła naprawiać to, co zepsułaś. Zostawił ją
tak, patrzącą za nim w osłupieniu i kompletnej bezradności. Widząc
troskę wypisaną na jego twarzy, już prawie zmiękła, ale okazało się,
że byłby to błąd. Podać Jamesowi MacAllisterowi dłoń, a wezmie całą
rękę. Był twardy, silny i radził sobie sam o wiele lepiej niż ona. Od tej
pory będzie robiła dokładnie to, o co ją poprosi, ani trochę mniej i
ani trochę więcej. Postara się utrzymać relacje między nimi w tonie
jak największej obojętności. Tak będzie lepiej. Folgowanie uczuciom
kosztuje ją zbyt wiele. O mało nie zapomniała już o tej żelaznej
zasadzie, ale wydarzenia ostatniego wieczora okazały się zbawienną
lekcjÄ….
62
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Kawiarnia była pusta. Sarah siadła przy tym samym stoliku, który
zajmowali poprzedniego wieczora. James usadowił się naprzeciwko i
rozglądając się po pustej sali, niecierpliwie bębnił palcami o blat. W
świetle dziennym wnętrze nie przedstawiało się lepiej niż
wieczorem. Odpadająca farba i brudne plamy na suficie mówiły
same za siebie. Na myśl, że Catherine odwiedziła to miejsce, Sarah
poczuła nagle niepokój.
- Gdzie się wszyscy podziali, do cholery? - W głosie Jamesa było
tyle niecierpliwości, że nie wróżyło to najlepiej nadziejom na
spokojnÄ… rozmowÄ™.
- Za chwilę ktoś się pojawi. To nie Londyn ani Paryż. Ludzie nie
biegną na widok klienta. %7łycie płynie tu wolniej.
Uniósł brew.
- Znowu wykład, panno Marshall, czy też popisywanie się wiedzą
o tym kraju, jakiej nie można znalezć w książkach?
- Sarkazm rzadko bywa atrakcyjny, panie MacAl-lister. Jeśli zaś
chodzi o znajomość tego kraju, wykraczającą poza przewodniki, to
zdziwi się pan, ale oprócz spędzonego tu roku studiów, mam za sobą
kilka wakacyjnych wypraw do Francji. Zaryzykuję nieskromność i
przyznam, iż wiem sporo o tym kraju i jego mieszkańcach.
- Rzeczywiście jestem zaskoczony. Nie tym, że wiesz tak wiele, ale
że wiodłaś życie pełne przygód. Trudno mi sobie ciebie wyobrazić
jako młodą, beztroską studentkę, zwiedzającą obce kraje. Co
sprawiło, że tak się zmieniłaś? Praca czy też coś innego, co zmusiło
cię do przyjęcia tego raczej surowego stylu życia?
- Nie wiem, o czym mówisz! - Z zaróżowionymi nagle policzkami
wydała się znacznie młodsza. James przyglądał się jej
przymrużonymi oczami.
- Mówię o tym, że całe twoje życie kręci się jedynie wokół szkoły.
- Nic nie wiesz o moim życiu. - Nerwowy, fałszywy śmieszek Sarah
wypełnił otaczającą ich ciszę.
63
RS
-Wiem o wiele więcej, niż ci się wydaje. Listy Catherine były
ostatnio pełne opisów tego, co robisz, lub raczej czego nie robisz. -
Odchylił się do tyłu, aż krzesło, na którym siedział, groznie
zaskrzypiało. Był przecież silnym, wspaniale umięśnionym
mężczyzną. Przekonała się o tym poprzedniego wieczora, gdy
dotykała go w tak intymny sposób. Wspomnienia wróciły do niej
nagle, zacierając przez chwilę granicę między tym, co było wczoraj a
chwilą obecną. Zdawało się jej, że wciąż czuje pod palcami jego skórę
i szorstkie włosy, delikatnie łachoczące jej gładkie dłonie. Zaschło jej
w ustach.
Zamknęła oczy z nadzieją, że w ten sposób pozbędzie się
natrętnych obrazów. Teraz, w pełnym blasku dnia i w obecności
Jamesa, którego przenikliwe oczy zdawały się czytać w jej myślach,
nie mogła sobie na nie pozwolić.
-Nie zamierzam omawiać z tobą moich prywatnych spraw -
powiedziała schrypniętym głosem.
- A co tu jest do omawiania? Uczysz w szkole, ot i cała historia.
Jedyne życie, jakie posiadasz, to to wyobrażone w twojej głowie!
Pogarda, z jaką to powiedział, brutalnie zniszczyła wspomnienia,
pozostawiając Sarah uczucie gorzkiej wściekłości.
- Do cholery, James! Nie znudziło ci się jeszcze? Nie przestajesz
mnie oskarżać. Ale dlaczego? Co ja ci zrobiłam?
-Z, powodu swoich głupich, dziewiczych fantazji naraziłaś moją
córkę na niebezpieczeństwo! - Pochylił się nad stołem. -Gdyby nie
twoja głupota, wszystko to nigdy by się nie zdarzyło.
- Już ci mówiłam, że to nieprawda! Nic nie wkładałam jej do
głowy! Jak mam cię przekonać?
- Nijak. Nie ma sposobu, byś kiedykolwiek zmieniła moje zdanie.
Nie ma mowy. - Ujrzawszy właściciela kawiarni, przerwał, a na jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl