[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze urodzoną pannę. Wybierając się do Brighton, nie pomyślała o przyzwoitce, bo
- 93 -
S
R
przecież jechała do panny Vincent, która miała spełniać tę funkcję. Niestety
guwernantki nie było i Caterina znalazła się bez opieki. Mogło to wywołać nie tylko
plotki ale także spowodować niechciane zainteresowanie mężczyzn. Zrozumiała, jak
nierozsądnie postąpiła, przyjeżdżając bez uprzedzenia.
Skoro jednak już tu była, musiała gdzieś zamieszkać. Zdecydowała się na
zajazd, bo choć był droższy niż małe pensjonaty, to znając właściciela, czuła się
bezpieczniej. Poprzednio planowała spędzić w Brighton tydzień, ale teraz, kiedy mu-
siała zapłacić za pokój i utrzymanie, musiała skrócić pobyt. Napisała liścik do lady
Dorny, prosząc, by przysłała po nią powóz za cztery dni i powierzyła go
pocztylionowi, który miał wrócić do Londynu.
Stojąc przy oknie w swoim pokoju, patrzyła, jak spienione fale zalewają
kamienistą plażę, ale gdy w okna uderzyła potężna fala ulewnego deszczu, odwróciła
siÄ™.
Dokładnie w tym momencie ulicą przejechała elegancka dwukółka zaprzężona
w cztery wspaniałe kasztanki i skręciła w North Street. Caterina wróciła do okna z
filiżanką herbaty, ale dwukółka zniknęła już za rogiem. Gdyby ją zobaczyła, dobry hu-
mor pewnie by jej minÄ…Å‚.
Pod deszczu przyszło słońce, więc wybrała się na spacer. Idąc wzdłuż klifu,
wystawiła twarz do wiatru. Silne podmuchy przyklejały suknię do nóg i szarpały
cienkim szalem, którym owinęła szyję i głęboki czepek kryjący włosy. Krótki
płaszczyk nie był w stanie ochronić przed wiatrem, ale Caterina lubiła przebywać na
świeżym powietrzu. Czując słoną bryzę na ustach, zaśmiała się i zawirowała w
objęciach wiatru. Chętnie wzięłaby na spacer pokojówkę, ale Millie zaczęła kaszleć.
Lata ciężkiej pracy w pracowni krawieckiej znów dały znać o sobie.
Szkoda jej było Millie, ale z drugiej strony cieszyła się, że może być tu sama.
Patrzyła, jak fale biją o brzeg. Nie zwracała uwagi na mijanych ludzi. Była pewna, że
tu nikt jej nie rozpozna. Poczuła się wolna i powoli zaczęła się odprężać. Pomyślała o
rodzicach, ale wcale nie czuła się winna za to, że uciekła. Na pewno uważali, że takim
zachowaniem obraziła sir Chase'a, ale czy metody, jakimi zmuszali ją do ślubu, nie
były odrażające?
- 94 -
S
R
Kątem oka zauważyła mundury stacjonujących w mieście żołnierzy, którzy
pełnili służbę w domu księcia regenta. Wszędzie ich było pełno i zawsze rozglądali się
w poszukiwaniu młodych i pięknych dam. Odwróciła się w stronę morza, czekając, aż
hałaśliwa grupa ją minie. Wprost czuła, jak ją rozbierają spojrzeniami i pierwszy raz
pożałowała, że jest całkiem sama.
Zerkając na ciemniejące niebo, doszła aż do Royal Crescent, a w drodze
powrotnej chciała zajrzeć do dwóch bibliotek. Kiedy wyszła z książkami, akurat
przestało padać, postanowiła więc sprawdzić, czy konie lady Dorny są właściwie
zadbane. Przeszła North Street do New Road, gdzie znajdowały się nowe stajnie
należące do Castle Inn.
Z daleka zobaczyła, że w wozowni obok różowego powozu zebrał się tłumek
podziwiający detale wykończenia szykownego pojazdu. Kolejna fala deszczu zmusiła
ją do schronienia się w stajni. Starając się nie przeszkadzać stajennym, podeszła do
koni lady Dorny, których białe zady łatwo było zauważyć. Sunąc wzrokiem po
rzędach jedwabistych końskich ogonów, nagle rozpoznała cztery kasztanki należące
do sir Chase'a. Zamarła, nie wierząc własnym oczom. To niemożliwe, żeby już tu był!
Za szybko. Czy lady Dorna jednak ją zdradziła?
- Czyja jest ta czwórka kasztanków? - zapytała. Wiekowy stajenny uśmiechnął
siÄ™.
- Chciałaby je pani kupić? Drogo by to panią kosztowało. Należą do sir Chase'a
Bostona, a on zna się na koniach. To najlepszy jezdziec, jakiego widziałem, a
widziałem wielu. Kiedy służył w regimencie księcia regenta, często tu bywał. Droga z
Londynu dwukółką zaprzężoną do tej czwórki zajmuje mu niewiele ponad cztery
godziny. - Znów się uśmiechnął, tym razem na widok twarzy Cateriny. Myślał, że jest
zachwycona, ale już go nie słuchała, tylko nie zważając na deszcz, wybiegła ze stajni.
Dotarła do swojego pokoju, szczęśliwie nie natykając się na sir Chase'a. Fakt,
że tu był, wstrząsnął nią do głębi. Musiał wiedzieć, że uciekła z miasta, bo chciała
pobyć sama, ale nie zamierzał jej na to pozwolić. Szlak różowego powozu nie był
trudny do wytropienia. Nie mogła wykluczyć, że odnalazł już nawet pocztylionów,
którzy jutro mieli wracać do Londynu, i dowiedział się od nich, kiedy mają po nią
przyjechać.
- 95 -
S
R
Ze złością zdjęła przemoczone buty. Zamierzała powiedzieć Millie, że albo
znajdÄ… inne mieszkanie, albo jutro rano wracajÄ… do Richmond, ale kiedy na niÄ…
spojrzała, zrozumiała, że o przeprowadzce ani o podróży nie ma mowy, bo pokojówka
była rozpalona i kaszlała znacznie gorzej niż przedtem. Musiała więc się trzymać
pierwotnego planu. Millie potrzebuje ciepła i spokoju, a ona nie będzie rzucać się
ludziom w oczy.
Nie było to jednak łatwe w tak ruchliwym i zatłoczonym miejscu jak Castle Inn,
bo zajazd dysponował wielką salą balową, dwiema dużymi jadalniami i kilkoma
prywatnymi salkami. Caterina żałowała, że nie ma pieniędzy, żeby wynająć jedną z
nich na cały czas swojego pobytu.
Po zastanowieniu doszła do wniosku, że gdyby sir Chase zamierzał ją stąd
zabrać albo dotrzymać jej towarzystwa, już by ją o tym poinformował. Na pewno
wiedział już, gdzie się zatrzymała i kto z nią przyjechał. Skoro do tej pory nie złożył
jej wizyty, to najwidoczniej nie zamierzał się narzucać, pozwalając, by sama
zdecydowała, czy i kiedy zechce go widzieć. Wiedziała jednak, że będzie się trzymał
w pobliżu, na wypadek gdyby potrzebowała jego pomocy. Pomyślała o żołnierzach,
którzy szli za nią od biblioteki do zajazdu, by dowiedzieć się, gdzie mieszka, i od razu
zrobiło się jej razniej.
Rozumiała, że przyjechał jej pilnować, by nigdzie nie uciekła. Musiała jednak
przyznać, że jak na kogoś, kogo oświadczyny zostały właśnie przyjęte, nadzwyczaj
spokojnie podchodził do jej wyczynów. Zastanawiała się, na co może sobie pozwolić,
zanim ta niezwykła tolerancja się wyczerpie.
Kolację zjadły w pokoju, a potem Caterina zajęła się gazetami i książką o
historii Salisbury i Old Sarum.
Millie miała za sobą ciężką noc, lecz mimo to rankiem gotowa była
towarzyszyć swojej pani na spacerze. Panny Chester, odwiedzając byłą guwernantkę,
zawsze kąpały się w morzu. Caterina to uwielbiała, tym bardziej że nikt jej podczas tej
rozrywki nie mógł przeszkodzić. Poszła jednak sama, by nie forsować chorej
pokojówki.
Do miejsca, gdzie na plaży ustawiono kabiny kąpielowe, nie było daleko.
Zaledwie kawałek ulicą, a potem ścieżką prowadzącą w dół klifu.
- 96 -
S
R
Skryła się w ciasnej, ciemnej i wilgotnej kabinie, którą po chwili koń
przeciÄ…gnÄ…Å‚ do wody. Przystawiono schodki, otwarto drzwi i Caterina, przebrana w
lnianą suknię kąpielową, mogła wejść w morskie fale. Obok stały dwie potężnie
zbudowane kąpielowe, gotowe pomóc jej bezpiecznie się zanurzyć. Caterina nie miała
jednak ochoty ani na zanurzanie, ani na ich towarzystwo. Kobiety ostrzegły ją o
zbliżającym się przypływie i o tym, że dno w tym miejscu stromo opada. Wysłuchała
ich, a potem poinformowała, że umie pływać i da sobie radę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl