[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej. Przystanął zdziwiony, bo Teodozja złapała go za rękaw.
- Powiedz coś - syknęła do niego. - Udawaj, iż się cieszysz, że mnie spotkałeś.
- Po co? Przecież się cieszę, że cię spotkałem, ale muszę biec, bo ucieknie mi pociąg. - Chłopak
próbował się wyrwać, ale Teodozja trzymała go mocno za ramię.
Profesor był tuż-tuż. Widziała go kątem oka - nie
299
spieszył się, ale podchodził coraz bliżej. Teodozja szeroko uśmiechnęła się do oniemiałego ze
zdumienia laboranta.
- Dobra. Widzimy się o ósmej - powiedziała głośno i wyraznie. - Możemy pójść do Chińskiego
Pałacu.
I żeby uprawdopodobnić całe zajście, wspięła się na palce i ucałowała chłopaka w policzek. W tej
samej chwili profesor podchodził do nich. Odwróciła głowę w jego stronę, żeby powiedzieć mu
 dobry wieczór". Odpowiedział grzecznie jak zwykle, minął ją i wyszedł na parking.
- Co w ciebie wstąpiło? - Laborant był lekko zirytowany. - To znaczy, wszystko w porządku, ale wcale
nie mam zamiaru zapraszać cię do chińskiej restauracji. Po pierwsze moja dziewczyna by tego nie
zniosła, a po drugie cienko u mnie z forsą.
Zmarszczył brwi, jakby coś sobie przypomniał, i zachichotał.
- Pocałowałaś mnie!
- Nic się nie martw. To był nagły przypadek. Musiałam udawać, że coś nas łączy.
Wyraznie mu ulżyło.
- To znaczy, że to był żart? - upewnił się jeszcze.
- Jasne, że tak.
Spojrzała mu przez ramię. Szary bentley wykręcał właśnie na ulicę.
- Dzięki za pomoc - powiedziała i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że na coś się przydałem. Ale swoją drogą, ty jesteś chyba wariatką.
Klepnął ją w ramię i pobiegł łapać swój pociąg,
300
a Teodozja wróciła do siebie, żeby opowiedzieć o wszystkim Gustawowi.
- Bo widzisz - wyjaśniała mu cierpliwie - jeśli profesor nie będzie mnie spotykać ani ze mną
rozmawiać, to szybko o mnie zapomni. Ja o nim nie zapomnę, ale to przecież nie ma znaczenia. Na
pewno wyjedzie gdzieś na święta. Myślę, że razem z tą kobietą. Ona jest śliczna i bardzo elegancka, i
wiesz, stali razem i śmiali się do siebie...
Tu Teodozja zamilkła, żeby wydmuchać nos. Nie będzie płakać z tego powodu. Na pewno nie. On na
pewno dojechał już do domu. Siedzi teraz w swoim pięknym salonie, a Rosie jest tam razem z nim.
Było dokładnie tak, jak przypuszczała Teodozja. Profesor siedział w fotelu, z psami u stóp, a jego
towarzyszka ułożyła się na kanapie. Oboje czytali - on przeglądał pocztę, ona przerzucała jakiś
kobiecy magazyn. Zamknęła go z hukiem i odwróciła głowę.
- Nawet nie wiesz, jak to cudownie mieć cały dzień tylko dla siebie. Wydałam dziś fortunę na zakupy.
Wstałam pózno i jadłam coś, czego sama nie musiałam gotować. Po prostu raj!
Profesor zerknął na nią znad okularów.
- Ale i tak widzę, że tęsknisz już za Jamesem i chłopcami.
- Tak, trochę tęsknię. Czy jesteś pewien, że zniesiesz tu nas wszystkich? Chłopcy nie dadzą ci ani
chwili spokoju. Cały dom będzie ich pełny.
Przerwała i popatrzyła na niego badawczo.
- CoÅ› jest nie tak, prawda? Zawsze jesteÅ› taki spo-
301
kojny i opanowany, a dzisiaj... Sama nie wiem... Wydajesz się być poruszony. Czy jest coś, a może
ktoś... - Zamilkła i spojrzała na niego wyczekująco.
- Zawsze byłaś spostrzegawcza. - Profesor rozłożył ręce i pokiwał głową. - Masz rację, jak zwykle.
Jestem, jak mówisz, poruszony przez pewne szare oczy i rudą czuprynę.
- Aa! Czyli jest jakaś dziewczyna... Aadna? Młoda? Kto to? Któraś z lekarek? Może pielęgniarka? -
zasypała go gradem pytań.
- Zwyczajna dziewczyna z naszego szpitala. Pracuje w biurze. Jest młoda, może trochę za młoda dla
mnie. I chyba niezbyt ładna, ale ja uważam, że jest śliczna. To miła i łagodna istota. Bardzo dobrze
czuję się w jej towarzystwie. I wiesz, ma naturalne rude włosy. Czesze je w śmieszny kok na czubku
głowy.
Uśmiechnął się do siostry, a ona rzuciła gazetę na podłogę i usiadła wyprostowana.
- Czy ożenisz się z nią, Hugo?
- Tak, jeśli tylko mnie zechce. Wiesz, ona wynajmuje okropny pokój na poddaszu. Nie ma rodziny,
tylko kota i dwie stare ciotki, z którymi spędza święta. Mam zamiar zawiezć ją do nich. Może po
drodze uda się nam porozmawiać.
- Ale wrócisz tu do nas, prawda?
- Oczywiście. Może namówię ją, żeby spędziła drugi dzień świąt z nami.
- Bardzo chcę ją poznać. A teraz nalej mi drinka i opowiadaj. Jak się spotkaliście?
302
Następnego dnia profesor był jak zwykle zajęty. Najpierw obchód, potem konsultacje. Po lunchu
przyjmował pacjentów w prywatnym gabinecie i do szpitala wrócił dopiero przed piątą. W ciągu dnia
nie próbował odszukać Teodozji, bo miał zbyt wiele pracy, ale teraz postanowił ją znalezć. Jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl