[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak jest - powiedział Jack i wziął z jej rąk telefon. Odwrócił się i
zobaczył Riley, czekającą z tacą. Położył torebkę z lodem tuż obok jej
kubka.
- Chciałabym na to zerknąć! - zawołała Alexandra. Uniosła każdy
kubek i w każdym zamieszała łyżeczką. Zajrzała nawet do cukiernicy. -
Dziękuję. Może to pani zanieść do salonu.
- Dobrych łowów - wycedził Jack.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - szeptem zapytała pobladła nagle Riley.
- ZadzwoniÄ™ do szefa.
- I co mu powiesz?
- Jeszcze nie wiem. - Otworzył drzwi wiodące do salonu. Wpuścił
Riley do środka, a sam poszedł do biblioteki.
Co miał, do wszystkich diabłów, powiedzieć Duffy'e-mu? Kochany
panie kapitanie, praktycznie mam, hm... w kieszeni wszystkie dowody.
ProszÄ™ o natychmiastowy nakaz aresztowania.
Przetarł czoło i próbował pomyśleć spokojniej. A może jednak zdobyć
się na szczerość i tak od serca pomówić z kapitanem? Trzeba jak najszybciej
przerwać tę farsę.
Wczoraj Riley miała świetną okazję, żeby skraść klejnoty z mieszkania
państwa Abernathy. Może w tym celu go uśpiła? Cała wyprawa do Hattie
była tylko sprytnie obmyślonym planem dla zamydlenia oczu.
90
RS
Jack niespokojnie krążył po pokoju. Miał dowody, a jednak nie był do
końca przekonany, że to Riley jest złodziejką. Instynkt podpowiadał mu, że
to nie ona włożyła brylanty do lodówki. Usiadł na kanapie i z namysłem
spojrzał na telefon Alexandry.
Zawsze ufał swoim instynktom. Przecież nie tylko Riley miała
swobodny dostęp do zamrażalnika. Pewnie sama podejrzewała Bena lub
Avery'ego. Albo obu naraz.
Jack wcisnął klawisz oznaczony dwójką.
- Duffy, słucham.
- Markham powiedziała mi, że mam do pana zadzwonić, kapitanie.
- Skarżyła mi się, że przeszkadzasz w rewizji. Co ty, do diabła, sobie
wyobrażasz?! - ryknął Duffy.
- Staram się jak najlepiej wypełnić zadanie, które sam mi pan
przydzielił - odparł Jack.
- Twoim zadaniem jest jak najszybciej złapać winowajców! Dobrze by
było, gdybyś przy okazji odzyskał skradzione łupy.
- Riley Foster niczego nie ukradła. Mam nowy ślad, który może
ujawnić całą prawdę. To chyba dobrze?
- Kto to zrobił? - warknął Duffy.
- Tego jeszcze nie mogę zdradzić. Potrzebuję wyraznych dowodów -
powiedział Jack. - Pójdzie mi łatwiej, jeśli sprawca nie będzie wiedział, że
jest pod obserwacjÄ….
Nastąpiła chwila ciszy, przerwana jedynie trzaskiem zapalanej zapałki.
Duffy na pewno sięgnął po cygaro. Jack nie wiedział, czy ma uważać to za
dobry omen, czy za znak, że kapitanowi kończy się cierpliwość.
- Alexandra twierdzi, że zadurzyłeś się w tej Foster - mruknął wreszcie
Duffy.
91
RS
- Wścieka się, bo przekazał mi pan jej sprawę - odparł Jack.
- Masz dwadzieścia cztery godziny na dokończenie śledztwa - burknął
kapitan.
- Zwietnie - odpowiedział Jack. - Dziękuję.
Duffy odłożył słuchawkę. Jack spojrzał na zegarek. Dziesiąta rano.
Dwadzieścia cztery godziny to wprawdzie niewiele, ale więcej niż nic.
Muszę lepiej przyłożyć się do dochodzenia, pomyślał i wyszedł z biblioteki.
W przedpokoju usłyszał fragment rozmowy, prowadzonej za przymkniętymi
drzwiami.
- Rozumiem, że musiałaś zatrudnić pracownika - mówił Charles
Cantrell - ale dlaczego od razu wprowadził się do ciebie?
- Nie miał innego wyjścia.
- Zapraszasz do siebie bezdomnych? Nie boisz siÄ™?
- Jack nie jest bezdomny. Po prostu niedawno przyjechał do Nowego
Jorku i jeszcze nie znalazł mieszkania. Gdyby było inaczej, nie dałabym mu
pracy. Nie stać mnie na to.
- Wcale mi się nie podoba, jak na ciebie patrzy - powiedział Charles. -
Powinienem wynająć jakiegoś detektywa, żeby na wszelki wypadek
sprawdził jego przeszłość. Wspominałaś, że kapitan Duffy przyjaznił się z
jego ojcem?
- Charles... Dziękuję ci za szczerą troskę, ale zostaw Jacka w spokoju.
W jego spojrzeniu nie ma nic groznego.
- Wodzi za tobÄ… zakochanym wzrokiem. WidzÄ™ to, bo sam ciÄ™ kocham.
Jack stanął tuż za drzwiami i leciutko oparł rękę na klamce. Gdyby
Charles posunÄ…Å‚ siÄ™ za daleko...
- Przestań. Już mówiłam, bądzmy przyjaciółmi. Tylko to mogę ci
zaproponować.
92
RS
- Wolisz jego?
- Jacka? - Riley wybuchnęła śmiechem. - Nie. Prawdę mówiąc, nie
zdziwiłabym się, gdyby był gejem.
- Chyba żartujesz.
- Nie. %7łebyś wiedział, jak czule patrzą sobie w oczy ze stryjem...
- A niech mnie szlag trafi!
Dobry pomysł, warknął w duchu Jack. Miał ochotę kopnąć drzwi na
oścież i wykrzyczeć prawdę o swoich upodobaniach. Nie zdążył, bo w tej
samej chwili z salonu wymaszerowała niewielka procesja.
- Och, tu pan jest, panie DeRosa. - Prune uśmiechnęła się, patrząc
gdzieś ponad jego głową.
- Przestań, Prune - zmitygowała ją Gert. - Musimy już iść.
- Zobaczymy się pózniej? - nie dawała za wygraną jej siostra.
Gert pożegnała Jacka krótkim skinieniem głowy.
- Jedno z was na pewno coś zobaczy - mruknęła.
- Policja już pojechała? - spytała Hattie, idąca pod rękę z Winnie.
- Nie - odpowiedział Jack.
Czwórka pań wyszła na korytarz. Dołączył do nich Charles Cantrell.
Jack obejrzał się i zobaczył za sobą Alexandrę. Wyciągnęła rękę po telefon.
- Dzwoniłeś do kapitana? - spytała.
- Dzwoniłem - odparł Jack.
Riley pojawiła się za plecami Alexandry.
- Co powiedział?
- Sama go zapytaj.
- Rewizja skończona? - odezwała się Riley.
93
RS
- Tym razem tak - odparła Alexandra. Otworzyła drzwi i przystanęła w
progu, czekając na Carmichaela i dwóch mundurowych. - Kiedyś jednak
popełnisz błąd, Foster. A wtedy cię dopadnę.
Riley popatrzyła na zamykające się drzwi windy. Westchnęła z ulgą i
odwróciła się do Jacka.
- Dziękuję.
- Musimy porozmawiać.
- Mam już trzy godziny spóznienia, a za dwadzieścia minut przyjedzie
ten facet z budowy, o którym ci wczoraj mówiłam...
W polu widzenia pojawił się stryj Avery z dużą tacą w rękach.
- Wiesz co? Jeden z przyjaciół Harolda jest wziętym prawnikiem. Nie
kształcił się na adwokata, lecz mógłby cię polecić...
- Stryju, rozmawialiśmy o tym już tysiące razy... -zaczęła Riley, lecz to
nic nie pomogło. Avery najwyrazniej wczuł się w swoją rolę i musiał
skończyć. Gadał i gadał jak najęty.
- Zagłosujmy, zgoda? Mam poprosić Harolda, żeby zadzwonił do
swojego kumpla? Ci, którzy się zgadzają, niech odpowiedzą  tak".
- Tak - odezwał się Ben. - Kiedy Jeff miał kłopoty w szkole, jego
mama przyszła z prawnikiem na rozmowę z dyrektorem.
Riley spojrzała na niego, a potem zerknęła na stryja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl