[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mocnych, szybkich, drobnych klapsów, które popchnęły ją w
przepaść, której istnienia nawet sobie nie wyobrażała.
Eksplodowała, tylko nikle świadoma nasienia Jareda
wytryskującego gorąco i mocno w dół jej gardła, i naprężonego,
pulsującego kutasa w jej tyłku, który również doszedł. Wszystko,
czego była świadoma, jedyne, co mogła przetworzyć, to była
spalająca ją przyjemność, wstrząsająca nią& niszcząca.
Upadła na bok i zwinęła się ciasno w kłębek, drżały jej
mięśnie, a cipka napinała się w proteście. I wiedziała, pomimo
bolesnej ekstazy, która wciąż odbijała się echem w jej ciele, że już
nigdy więcej ta niepohamowana rozkosz zmieszana z bólem nie
złagodzi straszliwego cierpienia w jej ciele. Wyzwoliła tylko
potrzebę czegoś więcej. Głód, który mógł zaspokoić tylko jeden
mężczyzna&
Rozdział szesnasty
Jared stał pod prysznicem, czuł, jak strumień wody uderza go
w plecy, i oparł czoło o ściankę z płytek. Zamknął oczy, a każdy
mięsień napiął się z wysiłku, by kontrolować wściekłą żądzę
tłukącą się w jego ciele i umyśle.
Należała do niego, do cholery. Gwałtowne żądanie szalało w
jego umyśle. W sercu. W pieprzonej duszy, a on marnował czas
pod uderzeniami wody, zamiast leżeć zadowolony z wyczerpania
w jej ramionach.
Trójkąt z Ianem powinien był zaspokoić częściowo głód, ale
tylko pogorszył sprawę. To nie wystarczało. Nic, co znał, nie
będzie wystarczające, dopóki nie wezmie jej tak, jak powinien.
Jego kutas był jak żywy kamień, bliski eksplozji z szaleństwa
emocji. Czuł jej smak na języku, czuł ją na skórze. Wciąż słyszał
jej szorstkie krzyki, gdy drżała pod nim. Czy zdawała sobie sprawę
z tego, co krzyczała? Czy wiedziała, jaki jej słowa mają na niego
wpływ?
& za mało& o, Boże, Jared, to nie wystarczy& Słowa
były urywane, wykrzyczane niemal nieskładnie, gdy drżała od
wcześniejszego orgazmu. Nie, to zdecydowanie nie wystarczy. To
zawsze będzie za mało.
Przeżyje kolejne pięć pieprzonych lat, zanim będzie mógł ją
wziąć? Zacisnął zęby na samą myśl. To będzie piekło, jakiego
nigdy wcześniej nawet sobie nie wyobrażał. Do diabła, zaczeka.
Ale to go, kurwa, zabije.
Jared. W jej cichym głosie brzmiało pożądanie, potrzeby,
które szalały też w jego wnętrzu.
Otworzył oczy, ignorując lejącą się po nim wodę, i obrócił
siÄ™, napotykajÄ…c jej spojrzenie.
Zielone oczy były ciemne z bólu, z konieczności pożegnania.
Kurwa. Jeszcze nie. Jeszcze nie był na to gotowy.
Właśnie dzwonili z agencji. Na dzwięk jej głosu, na
cierpienie w nim, poczuł uścisk w sercu. Zagrożenie zostało
uznane za wybryk. Odwołują mnie od razu z samego rana.
Włożyła szlafrok, zawiązała go mocno w talii i wepchnęła
ręce głęboko do małych kieszeni po bokach. Dłonie zwinęła w
pięści, palce zacisnęły się, by pohamować ból, który zobaczył
odbity w jej spojrzeniu.
Kurwa. Co teraz? Niech ich diabli, nie był gotowy na to,
żeby pozwolić jej odejść, nie był gotowy, by poradzić sobie bez jej
ciepła w swoim łóżku. Kurwa mać, dopiero udało mu się ją tam
zwabić.
Jared& Patrzył, jak gwałtownie przełyka, widział żal
wypełniający jej oczy, i łzy.
Nie! warknÄ…Å‚.
Wyprostował się gwałtownie i szarpnął ją pod prysznic,
ignorując jej jęk, odpychając od siebie świadomość, że nieważne,
jak bardzo tego chciał, jak bardzo kochał, nadszedł czas, kiedy
musiała odejść.
Zawsze tu będę. Objął ją ramionami, przyciągnął do
piersi i ustawił ciało tak, żeby chronić ją przed siłą lejącej się
wody. Zawsze, Kimber. Będę tu, kochanie, kiedykolwiek
będziesz mnie potrzebować. Jakkolwiek będziesz mnie
potrzebować. Będę tu.
Zacisnął ręce dookoła jej ramion, trzymając ją mocno przy
sobie, aż poczuł ciepło jej łez na swojej piersi. Bóg na pewno nie
chciał, żeby ludzie musieli znosić taki smutek. Modlił się o
miłosierdzie, ponieważ nie mógł płakać razem z nią.
***
Opuszczenie farmy było najtrudniejszą rzeczą, jaką Kimberly
zrobiła w życiu. Nie przypuszczała, że znajdzie wystarczająco
dużo siły, żeby to zrobić. Nie po ubiegłej nocy. Nie po wnioskach,
do których doszła.
Ale zrobiła to. Wrzuciła walizkę do SUV-a, w którym czekał
na nią Matthews. Pozostali wyjechali kilka godzin wcześniej, jak
najszybciej chcieli wrócić do biura, złożyć raporty i skierować się
do bardziej ryzykownych zadań. Kimberly nie była w stanie tak
łatwo się wyrwać.
Jared stał za nią w milczeniu. Przyglądał się jej w trakcie
pakowania, ze znużonym wyrazem twarzy i niespokojnym
spojrzeniem. Ale nie zażądał niczego, nie prosił o jakiekolwiek
obietnice, po prostu pozwolił jej odejść. Niechętnie, to mogła
przyznać, ale pozwalał jej odejść.
Odwróciła się do niego i zamknęła tylne drzwi. Wpatrując się
w Jareda, zdała sobie sprawę, że ból w piersi to było coś więcej niż
tylko żal. To była pusta, ziejąca rana i bała się, że już nigdy się nie
zagoi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]