[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Myślałem, że nie chcesz mieć potomstwa. Przynajmniej nie ze
mnÄ….
Pomyślała o spędzonych z nim latach, pełnych trosk i
niepewności. Od razu straciła dobry humor. Zawsze pragnęła
urodzić dziecko, lecz jej związek z Mitchem był zbyt niestabilny. Ich
małżeństwo szybko okazało się pomyłką.
- Chyba dobrze się stało, że nie zdecydowaliśmy się na dzieci.
- Tak sądzisz? Może dzięki nim wszystko potoczyłoby się inaczej?
Kto wie...
Czyżby usłyszała w jego głosie rozmarzenie? A nawet jeśli tak, to
co z tego? Nie zamierzała teraz upiększać swoich wspomnień.
Doskonale pamiętała, jak układało się między nią a Mitchem.
- Nasza sytuacja jedynie by się skomplikowała. I to ze szkodą
właśnie dla dziecka.
- A co z tym księciem? - spytał, zmieniając temat.
- Już na niego nie czekam. Szkoda czasu. Jak stanę finansowo na
nogi, adoptujÄ™ jakiegoÅ› malucha.
- Mówisz poważnie? Czy instytucje adopcyjne uznają twoje
warunki za wystarczajÄ…ce?
- Pewnie by mi odmówiono, gdybym zażądała pięknego, białego
bobaska. Na takie niemowlęta czeka długa kolejka idealnych par.
Znów sięgnęła do wiaderka po porcję gipsu. - Ale są inne możliwości.
Niektóre agencje sprowadzają sieroty z krajów Trzeciego Zwiata.
Moja niezamężna przyjaciółka niedawno adoptowała dwa
niemowlaki z Peru.
80
RS
Katharine nie miała pojęcia, dlaczego jej tak zależy na aprobacie
Mitcha. Zdawała sobie sprawę, że niemal się przed nim tłumaczy.
Mimo to kontynuowała:
- Rola samotnej matki jest wyjÄ…tkowo trudna, ale postaram siÄ™
dać z siebie jak najwięcej.
- Zaplanowałaś to sobie w najdrobniejszych szczegółach, prawda?
- Jak tylko moja sytuacja się ustabilizuje, złożę wniosek. -
Przestała pracować, lecz nadal stała na drabinie ze wzrokiem
utkwionym w sufit.
- Oczywiście wolałabym sama urodzić, ale większość moich
koleżanek twierdzi, że przecenia się znaczenie okresu ciąży.
Najważniejsze jest wychowywanie - bliskość, uczucia, które się
dziecku daje. Dopiero dzięki temu naprawdę zostaje się matką. -
Katharine zrobiło się głupio, bo głos jej się nagle załamał. - Mam
nadzieję, że to prawda. - Przez chwilę udawała, że ocenia efekty
gipsowania. Musiała się uspokoić.
Jeszcze nikomu nie zwierzyła się ze swoich najbar-dzej skrytych
marzeń. Dlaczego właśnie Mitchowi? Prawdopodobnie w jej
podświadomości wciąż tkwiły bezsensowne nadzieje, że on się
zmieni i obieca jej szacunek, troskliwość oraz wszystkie dzieci, jakie
ona zapragnie z nim mieć.
Akurat! Nie powinna się łudzić.
- Jak oceniasz swoją terapię? - spytała, przechodząc do bardziej
neutralnego tematu.
- Jest mało skuteczna. Na razie nie przynosi rezultatów.
Katharine znów zerknęła na jego ciało. Ona zauważyła zmiany na
lepsze. Ukradkiem pieściła spojrzeniem szerokie ramiona i tors.
- Steve uważa, że są efekty.
- On nie siedzi w mojej skórze. Ja nie widzę żadnej poprawy. -
Zamknął oczy i wciągnął ze świstem powietrze. - I jeszcze ta
cholerna niepewność.
Miał taką nieszczęśliwą minę, że Katharine zeszła na podłogę i
zbliżyła się do niego.
- Według Brysona rokowania są obiecujące, Mitch.
81
RS
- Tak, ale nadal nie wiadomo, co mnie czeka, kiedy i w jakim
stopniu odzyskam zdrowie. - ZaklÄ…Å‚ pod nosem. - SÅ‚uchaj, nie musisz
tu ze mną przebywać. Chyba doprowadzam cię do szału.
- Bardziej działa mi na nerwy ta twoja sześcioosobowa świta -
przyznała szczerze. - Gdzie są te czeki? - Czując się jak oszustka,
podpisała się na nich jako pani Mitchellowa J. Woods.
Pózniej przysunęła do łóżka krzesło i usiadła obok Mitcha.
Sprawiła mu nieoczekiwaną przyjemność, biorąc go za rękę.
- Nie zniechęcaj się, Mitch. Wiem, że ta sytuacja cię przygnębia,
ale pamiętaj, co obiecałeś Steve'owi... i mnie także.
Masowała delikatnie jego dłoń i Mitch powoli się odprężył. Jednak
po chwili dotarło do niego, że skóra Katharine, zawsze taka miękka i
gładka, teraz była szorstka.
- Co ci się stało w ręce?
Podniosła je, demonstrując liczne zadrapania.
- Odrywanie kawałków tynku i gipsowanie to paskudna robota -
stwierdziła lekkim tonem.
- Dlaczego nie wkładasz ochronnych rękawic?
- PrzeszkadzajÄ… mi.
- Ale bez nich siÄ™ kaleczysz!
- Lubię czuć pod palcami dotyk drewna lub gipsu. Zajęcia
manualne dają mi dużo zadowolenia.
- Sądząc po tych ranach, są także bolesne.
- Wystarczy odrobina maści i po krzyku. Miejski pionier musi być
twardzielem.
Nie znał takiej Katharine - odważnej i zdecydowanej na wszystko.
Dla tej kobiety zródłem radości i dumy były prace, których
większość ludzi unika jak ognia. Ta kobieta wiedziała, czego chce.
Sama potrafiła utrzymać się na powierzchni. Nie potrzebowała ani
jego, ani żadnego innego mężczyzny. Ani nawet ojca dla swoich
dzieci.
- Odnawiasz ten dom równie skutecznie, jak odbudowałaś swoje
życie. - Zirytowało go, że mówi takim rzewnym tonem. - Wspaniale
dajesz sobie radÄ™, Kat.
82
RS
- I płacę za to wysoką cenę - dodała cicho, patrząc wymownie na
zniszczoną skórę rąk.
Mnie również należy wliczyć do tej ceny, pomyślał. Katharine
musiała od niego odejść. Dopiero wtedy zaczęła żyć tak, jak tego
pragnęła.
Spróbował podnieść jej dłonie do ust. Ucieszyło go, gdy mu w tym
pomogła. Niezdarnie przytulił je do policzków i kolejno obie
ucałował.
Odetchnął głęboko. Zamierzał poruszyć sprawy, które pogrzebali
dawno temu.
- Wybacz mi, że cię unieszczęśliwiłem, gdy byliśmy małżeńst...
gdy byliśmy razem. Naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić. Nie
miałem pojęcia, że tak się stało, dopóki tamtej nocy w szpitalu mi o
tym nie powiedziałaś.
- Wiem, że nie działałeś z premedytacją, ale rzeczywiście mnie
zraniłeś.
Oczy jej pociemniały. Zastanawiał się, czy Ka-tharine wspomina w
tej chwili tamte bolesne czasy. I czy wciąż cierpi.
- Na szczęście to już przeszłość. - Powoli odsunęła ręce i opuściła
je na kolana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl