[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nocy i nawet tego nie pamiętać; z drugiej strony mo\e pamiętał, lecz potrafił
umiejętnie skrywać wszelkie ślady swojej obsesji. Mo\e...
- Cholera jasna, proszę natychmiast przesunąć r e f -lektor! Przecie\
nawet nie widać jej twarzy!
Podczas gdy Zebra wydzierał się na przera\onych pomocników, Rafe
nie spuszczał oczu z Aazęgi. Obiecał sobie, \e po zakończeniu zdjęć zło\y
chłopakowi wizytę. Czas najwy\szy, aby odbyli kolejną rozmowę.
Po siedmiu godzinach pracy zmęczona ekipa zajechała na teren
ośrodka. Rafe odprowadził Allie do drzwi jej domku, sam zaś udał się do
sąsiedniego. Kiedy spakował swoje rzeczy i wrócił, zdą\yła się wykąpać i
przebrać.
- Dom chce przejrzeć stykówki. W pracowni - oznajmiła,
uśmiechając się blado. - Jego asystenci zajmą się wywoływaniem zdjęć, które
im wska\emy, a sami omówimy jutrzejszy program.
- Dobra, za pięć minut będę gotów.
Gdy pięć minut pózniej szli do przyczepy Avendeza,
podziwiając piękne gwiazdziste niebo, Rafe zdał sobie sprawę, \e
będzie musiał odło\yć planowaną rozmowę z Aazęgą. Chocia\ instynkt mu
podpowiadał, \e lepiej nie zwlekać i od razu przyprzeć chłopaka do muru,
zanim cokolwiek nowego się wydarzy, to jednak widział, \e Allie ledwo
trzyma się na nogach. Po wyczerpującej siedmiogodzinnej sesji potrzebowała
odpoczynku, a zamiast poło\yć się do łó\ka, musiała iść na naradę z
fotografem. Czyli rozmowę z Jerrym odbędzie jutro. Nie mógł dziś zostawić
Allie samej, zmęczonej i bezbronnej - nawet na pięć minut. Tak, jutro po
porannym biegu, kiedy dziewczynÄ… zajmie siÄ™ fryzjer, wiza\ystka i stylistka,
on dopadnie tego ćpuna. Dziś natomiast zadzwoni do Nowego Jorku i poprosi
detektywa zajmującego się sprawą anonimowych telefonów o sprawdzenie,
czy w centrum informacji o przestępcach nie figuruje nazwisko Philipsa.
Je\eli Aazęga był kiedykolwiek aresztowany za posiadanie lub za\ywanie
narkotyków, fakt ten powinien być gdzieś odnotowany.
Podczas wieczornej nasiadówki z Dominikiem Allie była zbyt
zmęczona, aby zauwa\yć napięcie malujące się na twarzy swojego
ochroniarza. Siedziała z zaczerwienionymi oczami, z brodą podpartą na dłoni,
i oglądała le\ące na stole czarno-białe materiały.
- Chyba to - mruknÄ…Å‚ Dominie, zaznaczajÄ…c czarnym flamastrem
zdjęcie dziewczyny delikatnie gładzącej piękną glinianą misę.
Zmarszczyła nos. Od zapachu flamastra oraz ró\nych chemikaliów
zgromadzonych w przyczepie rozbolała ją głowa. Marzyła o tym, aby znalezć
się na zewnątrz, odetchnąć świe\ym nocnym powietrzem, wybrać się z
Rafe'em na spacer. Albo przytulić się do niego w łó\ku.
- Podoba ci siÄ™, Allie?
Zamrugała oczami.
- Co? Które?
Dominie zacisnÄ…Å‚ gniewnie usta.
- To - warknÄ…Å‚, uderzajÄ…c flamastrem w wybrane przez siebie
zdjęcie. - Nie zdziwiłbym się, gdybym do stał za nie główną nagrodę w
konkursie za najlepszą reklamę roku. I gdyby Fortune Cosmetics nie mogła na
dą\yć z produkcją Wiśniowego Sadu.
Allie, zaskoczona tonem fotografa, popatrzyła na zdjęcie, o którym
mówił. Zobaczyła twarz zwróconą lekko w bok, brodę uniesioną, lśniące
wiśniowe usta rozchylone w ponętnym uśmiechu. Zciana, przed którą stała,
pokryta pradawnymi symbolami Indian Anasazi, była nieco zamglona,
sfotografowana przy u\yciu nało\onego na flesz rozpraszacza światła, ale
zamazane kontury i niewyrazne znaki dodawały zdjęciu głębi i tajemniczości.
Był to niezwykły portret przedstawiający przeszłość i terazniejszość.
śywą, oddychającą kobietę i martwą cywilizację. Ciągłość czasu.
Doświadczone oko Allie zwróciło uwagę nie tylko na artyzm, ale równie\ na
skuteczność - wiedziała, \e ka\dy natychmiast dostrze\e rozciągnięte w
uśmiechu usta pokryte najnowszym odcieniem szminki.
Tak, Dominie ma rację; za to zdjęcie nale\ała mu się presti\owa
nagroda przyznawana przez fachowców w bran\y reklamowej. Zdjęcie
powinno równie\ zachęcić kobiety do kupna Wiśniowego Sadu i innych
pokrewnych odcieni.
- Jest świetne, Dom - powiedziała cicho. - Doskonałe. Moim
zdaniem powinniśmy je dać na rozkładówkę, którą kupiliśmy w  Cosmo".
- Te\ tak uwa\am.
Wszyscy zebrali się wokół stołu. Ka\dy miał coś do powiedzenia: starsi
asystenci Dominica, Xola, kierownik artystyczny. Przez kilka minut toczyła
się za\arta dyskusja. Wreszcie fotograf podał stykówki Jerry'emu Philip-
sowi i wysłał go do ciemni z poleceniem, by zrobił odbitki zaznaczonych
flamastrem zdjęć, sam zaś chwycił następną kartkę. Allie osunęła się ni\ej
na krześle. Ponad głowami innych napotkała spojrzenie Rafe'a.
Przemknęło jej przez myśl, \e on te\ sprawia wra\enie skonanego. Jej
histeria po anonimowym telefonie, incydent ze stroboskopem, nie
wspominając ju\ o wczorajszych wielogodzinnych igraszkach miłosnych,
odcisnęły piętno na jego twarzy. W kącikach oczu pojawiła się siatka dęb-
nych zmarszczek, bruzdy przy ustach pogłębiły się. Policzki, nie golone od
rana, pokrywał wieczorny zarost. Chocia\ Rafe siedział na wysokim stołku w
swobodnej pozie, z jedną nogą zwisającą w dół, z drugą opartą o szczebel,
widziała, \e mięśnie ma spięte, naprę\one. Odsunąwszy krzesło od stołu,
przeciągnęła się, po czym podeszła do Rafe'a.
- Zmęczony? - spytała cicho, nie przejmując się o\ywioną
rozmowÄ… toczonÄ… przy stole.
Wzruszył ramionami.
- Trochę. Na pewno nie tak jak ty. Odwróć się.
Ustawiwszy ją między swoimi kolanami, zaczął masować jej ramiona i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl