[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Małachówce. Zob. Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-radzieckich, t. VII,
Warszawa 1973 s. 219 221.
Na tym zebranie zostało zakończone, ale dalsze wydarzenia nie dały
długo na siebie czekać.
Następnego dnia, tj. 26 marca 1941 roku około godz 12-ej zajechał
przed willę czarny, kryty samochód osobowy z którego wysiadł
kapitan NKWD i jakiś atletycznej budowy jegomość w ubraniu
cywilnym. Po krótkiej chwili major Lis i ja otrzymaliśmy zlecenie
zajęcia miejsc w samochodzie na tylnym siedzeniu obok
wspomnianego już mężczyzny w cywilnym ubraniu. Kapitan NKWD
zajął miejsce na przedzie samochodu obok kierowcy. Ruszyliśmy w
kierunku Moskwy.
Po przyjezdzie do Moskwy samochód zatrzymał się na podwórzu
Ludowego Komisariatu. Wprowadzono nas natychmiast do budynku,
a następnie do gabinetu Berii, przez znane nam już drzwi w szafie w
pokoju Nr 523. W gabinecie siedział za biurkiem Jegorow. Na jego
skinienie dwaj wprowadzający nas strażnicy ulotnili się.
Po wyjściu strażników Jegorow, widocznie rozdrażniony, zaczął
podniesionym głosem robić nam wyrzuty wymawiając naszą
niewdzięczność wobec wspaniałomyślności Związku Radzieckiego.
Powiedział, że skompromitowaliśmy go przed Ludowym
Komisarzem. Potem zwrócił się już bezpośrednio do mnie:
Wy Aopianowski, kto wy jesteście? zawołał grzmiącym głosem.
Taki dzielny, bojowy oficer, wasze imię mogłoby być w historii
zapisane. Wydaje się wam, że jesteście mądrzejsi od Berlinga albo
Wandy Wasilewskiej!
Długo jeszcze wykrzykiwał nie otrzymując ode mnie żadnej
odpowiedzi. Wreszcie, uniesiony najwyższą wściekłością, zasyczał:
Nic nie mówicie co? Uważajcie żebyście nie umilkli na wieki!
Ponawiam moją prośbę rzekłem abyście mnie rozstrzelali a
nie powiesili, bo jestem oficerem.
Pułkownik Jegorow nic na to nie odpowiedział, popatrzył tylko na
mnie uważnie, a potem zwrócił się w kierunku majora Lisa, który
cicho powiedział:
To ja już podpiszę ten papier.
To nie o podpis chodzi! krzyknął Jegorow. Chodzi tu o coś
zupełnie innego. Nie kręć ogonem, Lisie!
Wstał z krzesła i w postawie na baczność zwrócił się ku nam,
mówiąc:
W imieniu Ludowego Komisarza zostaniecie zamknięci w
więzieniu na Butyrkach.
Nacisnął guzik dzwonka na biurku, po czym wchodzącym strażnikom
kazał odprowadzić nas z powrotem do samochodu. Ruszyliśmy
natychmiast w kierunku Butyrek. Gdy po pewnym czasie przybyliśmy
na miejsce, bramy więzienia otworzyły się, przepuszczając wóz, po
czym bezzwłocznie zamknęły się.
Aneks. Dokumenty
Dokument nr 1
Oświadczenie, datowane: Tatiszczewo, 21 pazdziernika 1941 roku
Złożone na ręce Pana porucznika Strumph-Wojtkiewicza Stanisława z
prośbą o wykorzystanie wg Jego własnego uznania, w wypadku
mojego zaginięcia.
Dnia 9.X.1940 r. zostałem wywieziony z Kozielska do Moskwy w
grupie 20 oficerów na czele z Panem Generałem Przezdzieckim. W
Butyrskim więzieniu zostaliśmy rozdzieleni na dwie grupy. Jedna z
Panem Generałem Przezdzieckim, licząca 11 oficerów razem że mną,
została umieszczona na Aubiance. Po całym szeregu badań
szarpiących duszę i godność narodową Polaka dnia 24.XII.40 na
Aubiance pozostało nas tylko 5, generał z 5 oficerami opuścił nas.
Tego samego dnia odwiedził nas oficer polski w mundurze
pułkownika z panem ,,po cywilnemu". Pułkownik przedstawił się jako
płk Gorczyński, pan po cywilnemu jako płk Berling. Ku naszemu
zdumieniu dowiedzieliśmy się, że obaj panowie przyszli do nas z
wizytą i prowadzili rozmowę na tematy wyłącznie polityczne. Prawie
całą rozmowę prowadził płk Berling. Na moje zapytanie: Skąd
panowie przychodzą?" płk Berling odpowiedział: ,,Z Butyrek". Po
spożyciu kolacji w naszej celi nr 62 obaj panowie pożegnali nas i
wyszli.
Następnego dnia, tj. 25.XII.1940 r., zabrano od nas por. Tacika, tj.
pozostało w celi 4 oficerów: ja, por. Tomala, por. Szumigalski
i por. Siewierski wszyscy oficerowie służby stałej. Tegoż dnia, po
jeszcze jednym przesłuchaniu nas przez ppłk. NKWD Jegorowa w
asyście cywilnego pana, komendant więzienia odwiózł nas wszystkich
do m. Małachówka.
Jest to willa przy kazańskiej szosie w odległości ok 40 km od
Moskwy. Willa ta otoczona była wysokim płotem bez szpar i
położona w lesie. Wewnątrz ogrodzenia mieliśmy złudzenie swobody
mogliśmy odbywać spacery bez ograniczeń od godz 8.00 do 21.00
codziennie. Obwód wewnątrz płotu mierzony moimi krokami
stanowił około 600 kroków. Za płot ani wychodzić, ani wyglądać nie
było można. Willa posiadała centralne ogrzewanie, łóżka sprężynowe,
obsługę kobiecą oraz kucharza i stróża. Ponadto było paru żołnierzy
sowieckich. Wyżywienie więcej niż bardzo dobre.
Zastaliśmy tam 1) płk Gorczyńskiego, 2) ppłk. Berlinga 3) ppłk. dypl.
Tyszyńskiego, 4) ppłk. Bukojemskiego, 5) ppłk Dudzińskiego, 6) mjr.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]