[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezsilna. Wydawało się jej, że spadają na nią kaskady złocistych
iskier. Drżąc, objęła Brenta i zamknęła oczy. Tylko zaróżowione
policzki świadczyły o jej zażenowaniu. Było jej trochę głupio,
ponieważ bez żadnych zahamować pozwoliła Brentowi na taką
intymność. A przecież minęło kilka lat...
Ale on nie pozwolił jej tego rozpamiętywać. Ogarnął jej usta
swoimi wargami i pocałował ją głęboko, namiętnie. Powoli po-
łożył ją na pokładzie. Pochylił się nad nią, a to, co szeptał, było
nieprzyzwoite i niezmiernie podniecające. Wszedł w nią, zanim
zdołała nieco oprzytomnieć po pierwszej eksplozji. Był wspa-
niały. Już sam fakt, że czuła go w sobie, słuchając miłosnych
zaklęć, prawie doprowadził ją na skraj rozkoszy.
Brent zaczaj się poruszać - początkowo powoli, leniwie, wy-
suwał się prawie całkiem, po czym zatapiał się w niej głęboko.
S
R
Gdy podniósł się kolejny raz, przynagliła go ruchem bioder i
dostosowała się do jego rytmu. Zwiat znów zawirował.
Brent przesunął się nieco niżej. Chwycił wargami stwardnia-
ły czubek jej piersi i zaczął mocno go ssać, a jednocześnie poru-
szał się coraz szybciej, coraz bardziej szaleńczo. Kathy przywar-
ła do niego. W przypływie namiętności gryzła i całowała ramio-
na Brenta.
I nagle wydało się jej, że tuż nad nią eksplodowało niebo.
Aksamitną czerń wypełniły roje gwiazd i bajecznie kolorowych
świateł. Kathy doznała niewysłowionej rozkoszy. A gdy burzę
namiętności Brenta zakończył gorący deszcz, poczuła głęboko
w sobie cudowne pulsowanie.
Brent zsunął się na bok. Ciężko dyszał. Ona także usiłowała
wyrównać oddech. Odzyskać zdrowe zmysły i rozsądek.
Leżała bez ruchu, mokra od potu lśniącego w świetle księży-
ca. Nie wiedziała, co robić ani co powiedzieć. Przez głowę prze-
latywały jej setki kwestii, ale żadna, jej zdaniem, się nie nada-
wała.  Było ci dobrze?"  Mnie było wspaniale". Nie, takie rze-
czy mówią do siebie obcy lub prawie obcy ludzie. Ona i Brent
dobrze się znali, przez wiele lat byli małżeństwem. Ale to już
przeszłość. Ta magia także nie mogła trwać. Była tylko efeme-
rydą. Umożliwiła wykradzenie kilku szczęśliwych chwil.
Coś jednak należało powiedzieć. Byle nie prawdę. Pozosta-
wała stereotypowa paplanina. Już zapomniałam, jak słodko, cu-
downie, wstrząsająco i oszałamiająco jest kochać się z tobą.
Wtedy nagle znika cały świat... Czy dlatego, że nadal cię ko-
cham? A może po prostu jesteś takim fantastycznym ko-
chankiem?
A może i jedno, i drugie...
Słowa nie okazały się ani niezręczne, ani trudne. Brent nie
S
R
dopuścił do tego.
Otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Lekko pocało-
wał ją w czoło, a ona leżała na plecach wpatrzona w gwiazdy.
Milczenie przeciągało się, w końcu pierwszy odezwał się Brent.
Kathy usłyszała w jego głosie zastanawiające drżenie. Ze wzru-
szenia ścisnęło się jej serce.
- Kathy, tak dobrze cię pamiętałem, a mimo to... Boże, ale za
tobą tęskniłem.
Uśmiechnęła się łagodnie i ukryła twarz na jego torsie. Za-
częła delikatnie gładzić dłonią jego nagi brzuch.
- Mnie też ciebie brakowało - przyznała cicho.
Westchnęła i przeciągnęła się leniwie. Nie miała ochoty wstać
ani nawet rozmawiać. Nie tej nocy. Nie chciała, aby minione
lata dały o sobie znać. Dzisiaj wolała nie pamiętać tamtego cier-
pienia. Pragnęła leżeć pod gwiazdami, bezpieczna w objęciach
Brenta i myśleć o tym, jak ją kochał, gdy naprawdę należał tylko
do niej. Gdy tylko ona miała prawo go kochać.
- Powinniśmy już popłynąć - powiedziała wbrew sobie.
Ku jej zdumieniu i radości Brent zaprotestował:
Jest już chyba pierwsza. Nawet gdybyśmy za kilka godzin ich
dogonili, to ich obudzimy i wpadną w popłoch. Lepiej wyruszyć
o świcie.
- Uhm - zamruczała.
Brent leżał bez ruchu, ona także. Na nagiej skórze czuła lekki
powiew wiatru. Rozmarzona, zamknęła oczy. Tyle nocy prze-
spała w ramionach Brenta, przytulona do niego właśnie tak jak
teraz. To, co zdarzyło się dzisiaj, było czymś nowym, a jedno-
cześnie takim znajomym...
Prawdopodobnie trochę się zdrzemnęła. W środku nocy ock-
nęła się na chwilę i stwierdziła, że Brent położył ją na zdjętych z
S
R
foteli poduszkach. Musiał chyba także zejść na dół do jednej z
kabin i przynieść prześcieradło. Teraz przykrywało ich oboje,
ochraniając przed chłodem nocnej bryzy.
Gdy się obudziła, nadal świeciły gwiazdy, ale ciemność za-
czynała blednąc. Nadchodził pastelowy świt. Niebo na horyzon-
cie rozświetlała bladoróżowa łuna, jeszcze nie ozłocona promie-
niami słońca.
Brent nadal spał. Leżał odwrócony do Kathy plecami. Prze-
ścieradło zsunęło się z jego ramion. Z uśmiechem patrzyła na
potężne mięśnie. Był wspaniale zbudowanym mężczyzną. Jego
szerokie, opalone na brąz plecy przechodziły w wąską talię. Ni-
żej jego ciało miało jaśniejszy odcień. Pośladki były zaokrą- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl