[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopytywała się, co córka jej przyniosła, niczym zepsute dziecko
domagajÄ…ce siÄ™ cukierka.
No cóż, dzisiaj Germaine miała coś do ofiarowania, chociaż był to
tylko mały prezencik, który Oliver Metcalf przyniósł Rebece.
Będzie musiała jakoś zareagować na tę sytuację. Kiedy przyglądała
się, jak dom Marty Ward spala się do fundamentów, olśniła ją
myśl, by przygarnąć Rebekę, ale nie przypuszczała wtedy, że
Oliver Metcalf może przeszkodzić w jej planach. Wydawało się, że
Rebeka będzie idealnym rozwiązaniem. Przygarnięta dziewczyna
nie tylko przejmie z wdzięcznością obowiązki służącej, dzięki
czemu Germaine zaoszczędzi te kilka dolarów, ale również więk-
szość opieki nad matką.
Nie przyszło jej również do głowy, jak szybko ta cała Rebeka
zacznie ją drażnić. Dziewczyna nigdy się na nic nie skarżyła i
zawsze potrafiła dopatrzyć się we wszystkim dobrej strony.
Według Germaine znaczyło to, że jest idiotką.
Ale obecność Olivera Metcalfa doskwierała jej dużo bardziej.
Zaczął się pałętać koło domu, z czego, zdaniem Germaine, nie
mogło wyniknąć nic dobrego. Hm, mogła zwyczajnie zakazać
Rebece dalszego spotykania się z Oliverem i to rozwiązałoby
sprawę. Dziewczyna przynajmniej - w przeciwieństwie do matki -
zrobiłaby to, co jej kazano.
- Germaine? To ty?
Drgnęła, gdy głos matki wbił się ostro w jej umysł jak igła w ciało.
- Tak, matko - rzekła, przestępując próg, aby spotkać się ze
staruszkÄ….
Clara utkwiła w córce wpadnięte oczy.
- Coś ty tam robiła? Czemu mnie szpiegujesz?
Germaine poszukała w myślach wymówki
tłumaczącej zwłokę, ale wiedziała, że nic nie zadowoli matki.
- Nie nie robiłam - przyznała wreszcie.
- Szpiegowałaś mnie - oskarżyła ją Clara.
- Na litość boską, matko, czemu miałabym to robić? - Germaine
poniewczasie przyłapała się na tym, że pozwoliła sobie ujawnić
rozdrażnienie.
- Nie odzywaj się do mnie tym tonem, młoda damo - warknęła
Clara. - Jestem twoją matką i będziesz okazywała mi szacunek, jak
należy.
- Podejrzliwie zmrużyła oczy. - Nie przyniosłaś mi dzisiaj niczego,
co?
- Mylisz się - powiedziała Germaine. - Dzisiaj przyniosłam ci coś
wspaniałego. Popatrz!
- Szybko podeszła do wózka, uklękła i położyła matce na podołku
chusteczkÄ™.
Clara długą chwilę wpatrywała się w chusteczkę, a potem
podniosła wzrok i czarne, roziskrzone oczy wpiły się w Germaine.
- Skąd? - zapytała. - Skąd to masz? Germaine gniewnie zacisnęła
szczęki. Czy
tylko to się liczyło w oczach matki? Skąd wzięła się ta chusteczka?
Następnym razem będzie chciała się dowiedzieć, ile Germaine za
nią zapłaciła. No cóż, jeśli tylko to miało znaczenie, znakomicie!
- Znalazłam ją w sklepie Janice Anderson - powiedziała.
- Kłamiesz! - wyharczała Clatra. A potem bez ostrzeżenia splunęła
córce w twarz.
Kiedy Germaine uciekała z pokoju, głos Clary urósł do wściekłego
wycia, które ścigało ją po schodach:
- KÅ‚amiesz! KÅ‚amiesz!! KÅ‚amiesz!!!
Rozdział 3
Oliver Metcalf nie wiedział dokładnie, co takiego było w tej teczce,
że przyciągnęła jego wzrok. Naprawdę nie zastanawiał się nad
tym, co robi, i prawdę powiedziawszy, bardziej przejmował się
rosnącym wpływem Germaine Wagner na Rebekę Morrison niż
pakowaniem do skrzynki starych akt, które zniósł ze strychu. Ale
w chwili, w której sięgnął po trzymaną teraz spłowiała teczkę,
wiedział, że czymś różni się od innych.
Była błyszcząca, z konopi manilskich, nie taka jak inne. Wiek
pokrył ją plamami, zmiękczył, postrzępił. Grzbiet odbarwił się
tam, gdzie dawno temu tkwiła naklejka identyfikacyjna.
Siadłszy na krześle, które postawił przy jedynym oknie
gościnnego pokoju, otworzył teczkę. Gdy przeglądał pierwszą
stronę, poczuł zaczynający się ostry ból głowy. Machinalnie potarł
skroń palcami, jakby licząc na to, że masaż zapobiegnie migrenie, i
skupił się na zapełnionych odręcznym pismem kartach.
Pierwsza podawała jedynie podstawowe dane pacjentki. Jej
nazwisko - Lavinia Willoughby - nic mu nie mówiło. Jako miejsce
zamieszkania podano jakieś Devereaux w Południowej Karolinie.
Uskarżała się na depresję. Do zakładu dowiózł ją małżonek i
została przyjęta w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym ósmym.
Wedle zapisków zmarła w zakładzie cztery lata pózniej.
W roku urodzenia Olivera.
Gdy zaczął czytać historię choroby Lavinii Willoughby, w prawej
skroni zapulsował ból i Oliver nieświadomie przycisnął ją mocniej
palcami. Uznano, że pani Willoughby cierpi na psychozę
maniakalno-depresyjnÄ… i przepisano jej kuracjÄ™ typowÄ… w tamtych
czasach. Przeprowadzono sesje psychoanalityczne kładąc wielki
nacisk na stosunki z ojcem. W miarę analizowania dzieciństwa
lekarz doszedł do wniosku, że Lavinie łączyły z ojcem stosunki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]