[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowie zupełną pustkę.
Wes wzruszył ramionami.
- Zresztą to już nie moja sprawa. John roześmiał się.
- Każdemu według gustu.
Wes natychmiast spojrzał na Brendę.
- Słuszna uwaga. - Oparł się o futrynę. - Bren, poświęcisz mi
chwilę rozmowy?
Nim kobieta zdołała coś odpowiedzieć, otworzyły się drzwi w
głębi korytarza i na progu ukazała się postać ubranego w piżamę
Davida.
- Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił o nocnym party? - Aktor
zadudnił donośnym szeptem. Przecisnął się obok Wesa i wszedł
do sypialni Casey. - Urządzacie próbę przed jutrzejszym
występem? Myślę, że już rozgryzłem moją rolę. To będzie bardzo
złożona osobowość. Brat, kochanek, rywal... postać niezwykle
ważna dla całości dramatu.
- Dramatu? - zamruczała Casey. - Bardziej przypomina mi
farsę.
David nie dosłyszał jej słów.
- Co więcej, mój bohater stanie się swego rodzaju kata-
lizatorem, kimś prowokującym pozostałe osoby do określonych
zachowań. Musicie zdobyć się na więcej emocji.
Powiódł wzrokiem po obecnych.
- Ponieważ jestem jedynym profesjonalistą w tym gronie,
udzielę wam kilku rad. Wezmy ciebie, Casey. John jest twoim
mężem, prawda? Powinnaś to w pełni zaakceptować, a
tymczasem wciąż wyczuwam w tobie pewien opór. Już
Stanisławski uczył...
73
RS
Casey wybuchnęła śmiechem. Zawtórował jej John. Po chwili
do ogólnej wesołości przyłączyli się Wes i Brenda. Biedny David
wyglądał na całkiem zagubionego.
- Nic nie rozumiem. Gdzie tu dowcip? Rozbudzony hałasem
Toho Matoki usiadł na łóżku. Trącił leżącą obok żonę.
- Co się tam dzieje?
- To pewnie jakiś tradycyjny obyczaj - odpowiedziała Akiko.
Przysunęła się w stronę męża, poruszyła zalotnie biodrami i
złożyła namiętny pocałunek na jego ustach.
74
RS
ROZDZIAA 6
Cóż masz niebo nad ziemiany...
udzik zaterkotał dokładnie o dziewiątej. Zaspana Casey
włączyła radio. Z głośnika popłynęły dzwięki Silent
BNight" w wykonaniu Binga Crosby'ego.
- Ali is calm, all is bright...
John, świeżo wykąpany i ubrany w yukata, wyszedł z alkowy, w
której spędził resztę nocy. I w której, jak zapewniła go Casey,
miał sypiać do końca pobytu.
- Dzień dobry.
Casey otworzyła jedno oko.
- Znieg nadal pada?
Podszedł do okna, uchylił zasłonę i wyjrzał na zewnątrz.
- Uhm.
- Wcale mnie to nie cieszy- mruknęła Casey, przekręciła się na
brzuch i naciągnęła kołdrę na głowę.
Chwilę pózniej poczuła, jak łóżko ugięło się pod ciężarem
Johna.
- Idz sobie.
John odchylił pościel.
- Co powinienem zrobić, aby wprowadzić cię w świąteczny
nastrój?
Obróciła głowę i spojrzała na niego kosym okiem.
- Cofnij czas do wczorajszego dnia. Niech wszystko zacznie się
od początku.
75
RS
- Dziś będzie znacznie lepiej.
- Mam nadzieję. Powinieneś chyba zauważyć, że nigdy nie
popełniam dwa razy tego samego błędu - powiedziała znaczącym
tonem. John uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- To już coś. Dodając światłe rady naszego znakomitego
aktora...
Casey zachichotała, lecz niemal natychmiast zrobiła zbolałą
minę.
- Nie rozśmieszaj mnie. Jestem nieszczęśliwa. Boję się
dzisiejszego dnia. Boję się kolejnej wpadki.
- Hola, skąd ten pesymizm u przebojowej i rzutkiej Casey
Croyden?
Casey spojrzała na niego ponuro.
- Nie kpij. Naprawdę taka byłam. Jeszcze do wczoraj
uważałam, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. W ciągu
sześciu lat awansowałam ze zwykłej urzędniczki na stanowisko
wicedyrektora. To nie było takie proste.
- Rozchmurz się, kochanie. Matoki nie jest taki grozny. Dasz
sobie radę.
- Martwię się o nas, nie o niego. Może mi nie uwierzysz, ale...
nie jestem z kamienia.
Pogłaskał ją po włosach.
- Wierzę ci.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
- Możesz napytać sobie biedy swą łatwowiernością. Skwitował
jej słowa uśmiechem.
- Nie będę żałował.
Casey przekręciła się na plecy i podciągnęła kołdrę pod brodę.
- Ostaniej nocy dopuściliśmy, aby sprawy zaszły zbyt daleko...
- A Quinn oskarżył nas, że za mało serca wkładamy w
interpretację postaci.
76
RS
W kącikach jej ust zagościł uśmiech.
- Od dawna nie grałam roli z takim entuzjazmem jak wczoraj.
John uśmiechnął się niczym Clark Gable.
- Ja również.
- Ale naprawdę musimy...
- ...zachować szczyptę rozsądku? Casey skinęła głową.
- Właśnie. Wszyscy. Miałam nadzieję, że dziś uda mi się
nakłonić Wesa do wyjazdu, ale skoro wciąż pada...
- Byłoby ci trudno, bez względu na pogodę. Jest zbyt
zapatrzony w Brendę.
- A ona w niego - dodała z westchnieniem. - Z drugiej strony,
trudno się dziwić. Wes jest przystojnym, zaradnym mężczyzną i
posiada w sobie szczególny chłopięcy urok... Coś, co przyciąga
kobiety.
- Ciebie przyciągnęło na tyle, że zostałaś jego żoną -zauważył
John. - Co się potem stało? Czar prysnął?
- Raczej zmalał - uśmiechnęła się kwaśno. Nie miała ochoty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]