[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Westbrooków.
O większości spraw, które jej Brian relacjonował,
Zana miała już jakieś pojęcie, musiała jednak przyznać,
że jego znajomość faktów była naprawdę imponująca.
Zupełnie jakby prowadził badania dotyczące przeszło
ści tego domu i jego dawnych mieszkańców. Okazało
się, że na podstawie archiwalnych materiałów i książek
dowiedział się niemal tyle, co ona wiedziała z opowia
dań Russella i ciotki Cii.
W niektórych pokojach odnawianie ukończono,
w innych daleko jeszcze było do końca remontu.
Ogólnie biorąc stan rezydencji wskazywał na to, że
można w niej będzie zamieszkać za jakieś dwa, trzy
tygodnie. Zana nie mogła się uwolnić od uczucia
zazdrości, że tylko patrzeć, a Brian wprowadzi się do
tego wspaniałego domu. A co z jej ojcem? Należałoby
sądzić, że skoro jest mężem Caroline, to i on zamieszka
tu wraz z żoną.
71
Brian nie robił już niestosownych uwag na temat
Russella. Ale widok rezydencji zrodził z kolei w samej
Zanie pewne wątpliwości. Może jej ojciec żeniąc się
z Carohne miał jednak jakieś ukryte pobudki. Wędrów
ka po rezydencji wzmagała jej podejrzenia. Ojciec
opuścił rodzinę i dom, który był jego dziedzictwem,
jako bardzo młody człowiek. Zana wiedziała, że nieraz
tego kroku żałował. Szczególnie często wspominał
0 tym, od kiedy powrócili do Natchez. Czyżby małżeń
stwo z Carohne jawiło mu się jako jedyna szansa na
odzyskanie tego, co kiedyś do niego należało? Zana
miała nadzieję, że tak nie jest. Modliła się, by to nie
było prawdą.
I znowu uprzytomniła sobie, że wkrótce będzie
musiała podjąć ważkie decyzje w sprawie swojej przy
szłości. Russell już jej nie potrzebował ani jako go
spodyni, ani jako towarzysza. Mogła więc zupełnie
swobodnie dysponować swoją osobą. Myślała o tym
z lękiem, i z nadzieją. Większość swego życia spędziła
służąc dwóm panom - baletowi i rodzinie. Teraz
pozostawała jej już tylko troska o siebie. Mogła zostać
w Natchez i w dalszym ciągu dawać lekcje tańca.
Mogła przyjąć propozycję Kurta i podjąć pracę w jego
angielskim zespole. Istniała też szansa ewentualnego
powrotu na scenę. Zana nigdy dotąd nie miała żadnej
alternatywy, gdy chodziło o wybór życiowej drogi.
Teraz nieoczekiwanie otworzyło się przed nią wiele
możliwości.
- Pozwól, że cię opuszczę na parę minut - przerwał
jej rozmyślania Brian. - Chcę coś sprawdzić na strychu.
Jeślibyś jednak zdecydowała się sama pójść na górę, to
trzymaj siÄ™ zachodniej strony domu. We wschodnim
skrzydle, gdzie ma zamieszkać moja mama, nie położo
no jeszcze dywanów. Pełno wszędzie gwozdzi, taśm
1 różnych resztek.
Korzystając z nieobecności Briana postanowiła
sama przejść się po pustych salach i zapoznać z ich
architektonicznym wystrojem. Jeszcze raz obeszła
72
parter, potem udała się na górę. Przechodziła z pokoju
do pokoju, omijając miejsca, gdzie roboty nie były
jeszcze ukończone. W końcu zatrzymała się w sypialni
pana domu. Otworzyła okno wychodzące na ogród
i z lubością wdychała słodki zapach, płynący z bujnie
obsypanych kwieciem gałęzi pobliskiego drzewa.
Ta sceneria przywiodła jej na pamięć opowiadanie
ojca o protoplaście rodu, Matthew Zacharym. Podob
no zjawił się w Luizjanie zaledwie w kilka lat po bitwie
o Nowy Orlean. Przyjechał z Rhode Island i zakochał
siÄ™ w Lisette, pannie z arystokratycznej francu-
sko-kreolskiej rodziny. Ożenił się z nią i przywiózł do
Natchez. Ten dom wznieśli wspólnymi siłami. Lisette
zapewne spacerowała po nim tak, jak to Zana czyniła
dzisiaj. Rozmyślała może nad właściwym ustawieniem
mebli, nad obudową pokoi, a potem prawie marzyła
o dzieciach, które miał im dać los.
Jeszcze raz przeszła się po sypialniach, a potem
skierowała się do holu w poszukiwaniu Briana. Minęło
już więcej niż dwadzieścia minut od chwili, gdy ją
opuścił. Co też trzyma go tak długo na strychu?
Zatrzymała się w pół kroku, bo dostrzegła go ną
górnym podeście. Oglądał z zaciekawieniem jakiś duży"
oparty o ścianę portret.
- Czy pani wie, kto to jest? - spytał, gdy podeszła.
Rzuciła okiem na obraz i zdębiała. Gdyby nie
fryzura i strój, mógłby to być równie dobrze jej portret.
Russell i ciotka Cil zawsze twierdzili, że jest podobna
do swojej babki. Zgodziła się z nimi po obejrzeniu
rodzinnych fotografii, ale dopiero teraz przekonała się,
jak wielkie było podobieństwo. Miała wrażenie, że to
ona przebrana na bal kostiumowy patrzy na swoje
odbicie w lustrze.
- To moja babka, ta, po której otrzymałam imię...
Dziewczyna z portretu miała takie same czarne
włosy jak Zana, ale ściągnięte na jedną stronę i spły
wajÄ…ce bujnymi falami na sukniÄ™ z niebieskiej satyny.
Jej fiołkowe oczy miały identyczny odcień i wykrój, co
73
oczy jej wnuczki, i wydawały się spoglądać na Zanę.
Delikatnie dotknęła krawędzi ozdobnej ramy. W jed
nym rogu zauważyła głębokie pęknięcie. Powierzchnia
ramy była podrapana i wyszczerbiona.
Gdzie pan go znalazł?
Leżał pośród rupieci, które kierownik budowy
znalazł na strychu. Są tam jeszcze inne rodzinne port
rety i fotografie. Zapraszam paniÄ… do ich obejrzenia,
jeśli ma pani ochotę. Ten portret szczególnie mi się
spodobał. Pomyślałem, że miło pani będzie go zoba
czyć... - Mówiąc to zaczął schodzić schodami w dół,
ale zatrzymał się w pół drogi. - Czy nie uważa pani, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]