[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kilka razy ciągnęłam za linkę... Czułam silny zapach benzyny i
pamiętam, że musiałam wejść do lodowatej wody, żeby popchnąć łódkę...
- Spojrzała na niego w nagłym olśnieniu. - Edward! Tego nie było we
śnie!
Pochylił się, by wyjąć kubek z jej drżącej dłoni.
- W porządku, moja śliczna. Mów dalej. Usiadł na łóżku i otoczył
Isabelleę ramieniem. Odwróciła się, by na niego spojrzeć.
- Pamiętam tę część! I to dokładnie. Ale potem wszystko mi się miesza...
Nie umiem nawet powiedzieć, co pochodzi ze snu, a co pamiętam...
Edward objÄ…Å‚ jÄ… mocniej.
- Nie przejmuj się tym. To na pewno znak, że twoja pamięć zaczyna
pracować.
Usiłowała się uśmiechnąć, ale nagle przyszło jej do głowy, że wcale nie
jest pewna, czy chce odzyskać pamięć. Od prawie dwóch tygodni
Gullholm była jedynym światem, jaki znała, nie licząc krótkiej wyprawy
na ląd. Isabella zrozumiała nagle, jakie ryzyko może w sobie kryć powrót
do dawnego świata... Edward zajrzał jej w twarz.
- Co się stało? - zapytał miękko. - Boisz się spotkać sama ze sobą?
Skinęła głową. Spojrzeli sobie prosto w oczy...
- Lepiej będzie, jeśli już pójdę - rzekł niskim głosem i wypuścił ją z objęć.
Dziewczyna kurczowo złapała go za rękę.
- ProszÄ™, nie zostawiaj mnie!
- Isabello, przestań! Wiesz dobrze, że nie mogę tu zostać!
Puściła jego dłoń i odwróciła się tyłem.
- Więc idz. - Ukryła twarz w poduszce. Walczyła z pokusą, by go błagać.
Edward dotknął leciutko jej włosów. Odwróciła się natychmiast, patrząc
na niego z nadziejÄ….
- No dobrze - zgodził się ponuro i usiadł na krześle przy łóżku. -
Wygrałaś! A teraz, na litość boską, śpij!
- Boję się zasnąć. Czy nie moglibyśmy trochę porozmawiać?
- Nie, nie moglibyśmy. - Przysunął krzesło bliżej światła. Przejrzał leżące
na nocnej szafce książki i, nie patrząc na dziewczynę, zajął się czytaniem
kryminału Folleta.
- Zmarzniesz, jak będziesz tak siedział zwróciła mu uwagę.
- To mnie akurat najmniej martwi!
Isabella bała się być sama, ale obecność Edwarda także nie ułatwiała jej
zaśnięcia. Leżała i patrzyła na jego twarz, a on usiłował się skupić na
lekturze. Dobrze jest tak patrzeć, pomyślała sennie. Ta jego Tanya
musiała być kompletną idiotką, skoro wolała kogoś innego.
- Jeśli tak się będziesz we mnie wpatrywać rzekł Edward, nie
odrywając wzroku od książki - pójdę do swojego pokoju.
- Przepraszam. - Położyła się na plecach i zaczęła oglądać sufit. Wiatr
wył głośno, jakby na przekór nadchodzącej wiośnie, i znowu padał
deszcz. Pewnie jesteś zmęczony. Dam sobie radę.
Zerwał się na równe nogi.
- Jesteś pewna? - zapytał, stając przy łóżku.
- Raczej tak... - odparła z uśmiechem, który znikł powoli z jej ust. Oczy
Edwarda pociemniały... Isabella wiedziała już, co to znaczy... Bała się
poruszyć, nawet odetchnąć. Patrzyła, jak pochyla się nad nią, czuła, że
jest coraz bliżej... w końcu jego usta dotknęły jej policzka. Odwróciła
twarz. Tak bardzo pragnęła, by ich usta się spotkały! Edward aż
westchnął i schwycił ją w mocne objęcia. Objęła go, szczęśliwa. Sama nie
wiedziała, czy bardziej się cieszy, że nie będzie sama, czy z tego, że on
tak reaguje na jej bliskość. Oddychał coraz szybciej, a ona tuliła się do
niego bez skrępowania... Położył ją na łóżku i wziął w ramiona. Jeśli to
ma być cena za to, by ze mną został, myślała Isabella, jakże chętnie ją
zapłacę! Na chwilę zapomniała, dlaczego zgadza się, by Edward się z nią
kochał, zaskoczona przyjemnością, jaką jej sprawiał. Po chwili jego
pocałunki stały się mocniejsze. Poczuła, że nie chce już dotyku jego
gorących dłoni... Edward zdjął jej koszulę i kiedy poczuła jego ciało na
swoim, wpadła w przerażenie. Odpychała go, zaczęła się miotać w
bezrozumnym strachu... Odsunął się zdumiony, a wtedy Isabella zsunęła
się z łóżka i z rękami przy ustach, pobiegła do łazienki. Zdążyła jeszcze
zatrzasnąć za sobą drzwi. Nie chciała, by słyszał, jak wymiotuje... Kiedy
wszedł do łazienki, podniosła się z trudem. Edward, teraz już w
szlafroku, podszedł do niej bez słowa i owinął ciepłym, suchym
ręcznikiem. Potem posadził na stojącym obok wanny stołeczku i przetarł
jej twarz wilgotnÄ… gÄ…bkÄ….
- Czy kochanie się ze mną jest aż takie wstrętne? - zapytał w końcu.
Isabella pokręciła przecząco głową.
- Nie. Tak mi przykro - mówienie przychodziło jej jeszcze z trudem. -
Nie... nie chciałam cię... prowokować.
Zamknęła oczy w udręce, poczuła, że znowu jej słabo.
Zbadał jej puls.
- Nie mów już nic, młoda damo. Wracaj do łóżka. - Podniósł ją z miejsca
i wtedy poczuła skurcz jego mięśni, gdy dotknęła czołem jego szyi. Była
jak zmęczone dziecko. Kiedy znalezli się z powrotem w sypialni, podał
jej nocną koszulę. Była tak wyczerpana, że z trudem ją założyła. Poczuła
prawdziwą ulgę, kiedy znowu znalazła się w łóżku. Edward poprawił jej
poduszki.
- Wszystko już dobrze?
- Nie zostawiaj mnie - poprosiła z trudem.
Uniósł brew.
- Myślałem, że nie będziesz mnie chciała widzieć...
Gwałtownie pokręciła głową.
- Nie, nie wychodz! To ostatnie, czego bym chciała!
Spojrzał na nią uważnie. W tej chwili był lekarzem.
- Zdaje się, że... odzyskałaś pamięć powiedział powoli.
IsabellaÄ… wstrzÄ…snÄ…Å‚ dreszcz.
- Tak. Całkowicie.
Edward uśmiechnął się sardonicznie.
- Odniosłem już różne sukcesy, jeśli chodzi o kobiety, ale żadna jeszcze
nie zwymiotowała dzięki mnie!
- To nie przez ciebie. Widzisz, kiedy... przełknęła ślinę i zaczęła od
nowa. - Kiedy w końcu to się stało, wszystko nagle stanęło mi przed
oczyma. Wszystko, ze wszystkimi obrzydliwymi szczegółami! - Usiłowała
się uśmiechnąć. - Może napiszesz o tym artykuł Wstrząsowa metoda
leczenia amnezji"...
Edward mocno ujął ją za rękę.
- Zwietny pomysł. Ale zanim powiesz mi coś więcej, chętnie czegoś bym
się napił. A ty?
- Trochę wody mineralnej. - Rzuciła mu błagalne spojrzenie. - Edward,
nie masz pojęcia, jak mi przykro!
- Dam sobie radÄ™. Zaraz wracam.
Będąc sam na sam ze swoją pamięcią, Isabella ukryła twarz w poduszce.
Jak bardzo chciałaby przed tym uciec!
- No, dobrze - rzekł Edward, siadając przy jej łóżku. - Powiedz, co cię
gnębi.
Piła powoli wodę. Zupełnie nie wiedziała, jak zacząć. Edward pochylił się
w jej stronÄ™.
- Posłuchaj - zaczął przyjaznie - jeśli nie chcesz mi powiedzieć, kim jesteś
i czego się boisz, nic mi nie mów. Nie chcę powodować bólu, chcę go
uśmierzać.
- Ależ ja chcę ci powiedzieć! Tylko wolałabym odzyskać pamięć w jakiś
inny sposób... zarumieniła się boleśnie.
- Ja, szczerze mówiąc, też bym wolał. - Upił trochę whisky. - A teraz
proszę, przestań o mnie myśleć jak o odrzuconym kochanku czy nawet
mężczyznie. Jestem lekarzem, kimś, z kim możesz rozmawiać w
zaufaniu. Tak przy okazji. Miałem rację co do twojego imienia?
- Tak. Mam na imię Isabella. Broszka była dobrym śladem. Można się z
niej domyślić także nazwiska. Nazywam się Isabella Swan. Mieszkam w
Chastlecombe i robię swetry na sprzedaż dla turystów. Nic dziwnego, że
tak łatwo poradziłam sobie z wzorem, z którym nie dała sobie rady twoja
matka.
- Pani czy panna Isabella Swan? - zapytał Edward spokojnie.
Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Panna, doktorze Cullen.
- JesteÅ› z kimÅ› zwiÄ…zana?
Odwróciła się. Po jej twarzy przebiegł cień.
- Myślałam, że tak. Okazało się to jednak ogromną pomyłką. To dość
głupia historia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]