[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do niego plecami i nieporadnymi, gorącymi palcami podjęła walkę z zapinką stanika. Nadal
z trudem łapała powietrze, a od bijącego w przyspieszonym rytmie serca bolało ją w pier-
siach.
- Nie jest ci trochę głupio? - spytał oschle Nick. - Wydawało mi się, że jesteśmy oboje
zbyt starzy, by zachowywać się jak dzieci na pierwszej randce.
Fakt, było jej głupio.
- Przepraszam - wybąkała. - Nie chciałam cię prowokować. Powinnam była od razu to
przerwać...
- Dlaczego? - W głosie Nicka był chłód.
Zapięła szelki spodni. Zapragnęła odsunąć się od niego. Wstała, starając się ochłonąć,
uspokoić miarowe, bolesne bicie serca.
- Zapomnieliśmy się - powiedziała. - To wszystko poszło za szybko, wymknęło się
nam spod kontroli, trochę z mojej winy. Dobrze wiesz, że nie wolno nam nawiązywać bliż-
szych stosunków.
Nick parsknął niecierpliwie i poprawił się na kanapie.
- A to co znowu? - spytał sarkastycznie. - Jakaś nowa wytyczna związkowa?
Dani odwróciła się i spojrzała na niego. Była rozbita. Piersi miała nienaturalnie
uwrażliwione i obolałe, gdzieś w głębi dręczył ją ból nie zaspokojonego pożądania. Pragnęła
go tak, że jeszcze teraz czuła mrowienie skóry na ramionach i nogach. Ale nie dała niczego
po sobie poznać.
- Jestem pewna - powiedziała chłodno - że spodziewałeś się innego zakończenia.
Lekkie zaintrygowanie złagodziło wyraz powagi, malujący się na twarzy Nicka.
- Co przez to rozumiesz? - spytał.
- Sam przyznałeś - odparła - że zamierzasz użyć swego uroku i... swych męskich
wdzięków, żeby przeszkodzić mi w pracy. Na pewno nawet ci przez myśl nie przeszło, że
S
R
stawię opór. Jeśli jednak wyobrażasz sobie, że skoro prowadzę taki niepospolity styl życia,
to w każdym mieście mam jakiegoś faceta, z którym idę do łóżka...
Nie trzeba było wyrazu niesmaku, który na chwilę wykrzywił mu twarz, by Dani zo-
rientowała się, ile są warte jej irracjonalne zarzuty. Pojęła to, zanim jeszcze skończyła mó-
wić. Nick wstał gwałtownie i odszedł w głąb salonu, nie zniżając się do odpowiedzi.
Uniosła drżącą dłoń do twarzy i powoli zwinęła ją w pięść, zaciskając przy tym moc-
no usta.
- Przepraszam - bąknęła po chwili. - Wcale... wcale nie to chciałam powiedzieć.
Chciałam tylko... - Nie wiedziała, czego właściwie chciała. Wiedziała tylko, że znalazła się
nagle w beznadziejnej sytuacji, na którą nie była przygotowana, i potrzebuje czasu na za-
stanowienie.
Nick milczał przez chwilę. Dani odwróciła się od niego i zapatrzyła w roztańczone
płomienie. Potem usłyszała tłumione przez dywan kroki zbliżającego się do niej Nicka i po-
czuła na ramieniu jego dłoń.
- Wszystko w porządku - powiedział cicho. - Trochę się zagalopowałem i przepra-
szam cię za to. - Spojrzała na niego. Twarz i głos miał poważne. - Ale nie oskarżaj mnie
więcej o coś takiego, Dani. To, co zaszło między nami, nie ma nic wspólnego z tym, co cię
tu sprowadziło, ani z tym, co cię tu trzyma, i nie pozwolimy chyba, żeby obowiązki służ-
bowe rządziły naszym życiem prywatnym. Załatwiajmy interesy w godzinach pracy, a resz-
ta czasu niech należy do nas. Umowa stoi?
Dani spojrzała na niego posępnie.
- Nie jestem pewna, czy potrafisz jej dotrzymać - musiała przyznać.
- Mam tylko nadzieję, że ty to potrafisz - odparł Nick.
Zmieszana spuściła oczy. Fizyczna reakcja, jaką w niej wywoływał, nie pozwalała jej
się skupić, zebrać myśli. To szaleństwo spodziewać się, że mogłoby między nimi do czegoś
dojść... musiała zwariować pozwalając, by sprawy zaszły tak daleko. Co on sobie teraz o
niej pomyśli? Nie chciała wiedzieć.
Dani nie należała do osób impulsywnych. Męża od Josha dzieliło siedem długich lat.
Znała Josha dwa lata, zanim w ogóle przeszło jej przez myśl, że mogą zostać czymś więcej
niż przyjaciółmi. Nicka Cavenaugh znała od niespełna czterdziestu ośmiu godzin i już go-
towa była pójść z nim do łóżka. Zbyt głęboko ceniła swe uczucia i emocje, by lekką ręką
S
R
obdarzać nimi obcego mężczyznę. Dwa razy próbowała już kochać i dwa razy przegrała. Po
co napraszać się o katastrofę, ryzykując sponiewieraniem uczuć po raz trzeci? Nie kocha
Nicka Cavenaugh. Ledwie go zna. W co siÄ™ pakuje?
Z uczuciem nagłego znużenia i zimna odwróciła się i objęła swe ramiona rękami.
Dłoń Nicka nadal spoczywała na jej ramieniu, a grzbiety jego palców gładziły jej szyję w
uspokajającym, a mimo to dziwnie niestosownym geście zrozumienia. Zabrał w końcu rękę,
podszedł do stolika i wychylił do dna kieliszek.
- Napijesz się jeszcze? - spytał po chwili, siląc się na obojętny ton.
- Nie - odparła i wciągnęła w płuca powietrze. - Może byś mnie odwiózł, póki jeszcze
pozostały mi jakieś resztki godności?
W drodze do motelu nie rozmawiali, a Dani nie zwracała większej uwagi na przesu-
wający się za oknem krajobraz, dopóki nie ujrzała żółto-zielonego neonu przed motelem.
Poprawiła się w fotelu.
- Dokąd jedziesz? Zapomniałeś o moim samochodzie.
- Nie zapomniałem. - Nick spojrzał na nią spokojnie. - Wyślą tam kogoś z samego ra-
na, żeby zmienić ci opony.
- Z samego...? - powtórzyła z niedowierzaniem. Nie od razu dotarło do niej, co to
oznacza. - Przecież wiesz, że samochód potrzebny mi jest dziś wieczorem. Specjalnie...
- Będziesz go miała rano - ciągnął Nick spokojnie. - A teraz... - Zatrzymał się przed
jej drzwiczkami - albo zostaniesz tutaj, albo wrócisz do mnie. Nie będziesz się nigdzie tłukła
po nocy.
Dani gapiła się na niego, nie rozumiejąc swego zaskoczenia.
- Ty sukinsynu - powiedziała cicho.
Stał niewzruszony.
- Przyjadę po ciebie rano i podwiozę cię do samochodu - powiedział. - Około ósmej.
Wiedział, że powinna już o siódmej stać pod bramą.
- Ty sukinsynu - powtórzyła mierząc go zimnym, nienawistnym spojrzeniem. Nick
dalej stał niewzruszony.
Otworzyła gwałtownie drzwiczki i wysiadła w zimną noc. Inny mężczyzna zapadłby
się pod ziemię na widok lodowatej wrogości, która malowała się na jej twarzy, i zimnej fu-
rii, wyzierającej z oczu. Ale Nick patrzył tylko na nią spokojnie i jakby ze smutkiem, a Dani
S
R
nie przychodziło do głowy żadne dosadne słowo, które rozładowałoby jej wściekłość. Za-
trzasnęła za sobą drzwiczki z taką siłą, że samochód zatrząsł się na kołach, i odeszła z unie-
sioną głową.
Kiedy usłyszała, że odjechał, oparła głowę o drzwi i zamknęła oczy. Czuła tylko
zmęczenie.
ROZDZIAA PITY
Nazajutrz, zgodnie z obietnicą, Nick o ósmej przyjechał po Dani. Przez całą drogę do
fabryki nie odezwali się ani słowem. Dani siedziała wtulona w drzwiczki samochodu i pa-
trzyła wyniośle przed siebie, ale wszystko się w niej gotowało, ilekroć kątem oka dostrzegła
szczupłą, spokojną sylwetkę Nicka, wypoczętego i nienagannie ubranego. Ukradkowe zerk-
nięcie na jego silne palce zaciśnięte na kierownicy przywołało wspomnienie dotyku tych
dłoni. Niewyrazny zarys jego twarzy przypominał smak jego ust i agresywną czułość języ-
ka. Była sfrustrowana i zła na niego. Nie daruje mu tego podstępu z samochodem. Zwyczaj-
nie nie daruje.
Nick zaparkował wóz na samym skraju parkingu i zwrócił się do niej jak gdyby nigdy
nic:
- Zdajesz sobie sprawę, że nie możemy się więcej widywać na tym terenie - powie-
dział beznamiętnie. - Dwa razy wystarczy. Nie chcę przeciągać struny i narażać się na po-
sądzenie o współpracę ze związkiem zawodowym. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli
zaczniemy unikać spotykania się tutaj...
Dani sięgnęła do klamki, rozwścieczona jego tupetem.
- A mnie się wydaje - warknęła, otwierając ze złością drzwiczki - że najlepiej będzie,
jeśli zaczniemy unikać spotykania się w ogóle! Miłego dnia, panie Cavenaugh! - Doprowa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl