[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy nie jesteś trochę zbyt pewny siebie przyjmując, że mogłabym choćby
pomyśleć o czymkolwiek innym poza spaniem?
Lloyd usiadł na brzegu łóżka i ściągnął buty.
Przepraszam. Nie chciałem, żeby to zabrzmiało w ten sposób. Zdaje się, jestem po
prostu zmęczony.
Przemaszerował przez pokój do malutkiej łazienki i wszedł do wyłożonego różowymi
kafelkami kojca prysznica. Odkręcił kurek i pozwolił, by przez długą chwilę woda tryskała
prosto na jego twarz. W Bogu nadzieja, że uda mu się doprowadzić tę rzecz do końca i że
kiedy nadejdzie ku temu odpowiedni czas, będzie wiedział, jak sobie poradzić z Ottonem i
Helmwige.
Jeszcze więcej dałby za to, by wiedzieć, jak ma sobie poradzić z Celią.
Wytarł się i ubrał w przepastne białe szorty oraz koszulkę bez rękawów z napisem
głoszącym: Włoskie Stowarzyszenia Ojców i Matek . Nim wrócił do sypialni, rozsiewając
wokół siebie zapach pasty do zębów, Kathleen leżała już w łóżku, czytając wiekowy
egzemplarz Reader s Digest . Ułożył się obok niej. Była ciepła i poczuł zaskoczenie widząc,
jak to przyjemnie znów położyć się u boku kobiety.
Dobre? zapytał, skinąwszy w kierunku magazynu. Potrząsnęła głową.
Tak sobie. Jak to pilot po katastrofie samolotu czołgał się piętnaście kilometrów z
urwanÄ… nogÄ….
Złożył głowę na poduszce i przyjrzał się jej z uwagą.
Naprawdę jesteś taka twarda, czy tylko chcesz na mnie sprawić takie wrażenie?
Złożyła Reader s Digest i pozwoliła, by spadł na podłogę.
Przez dwanaście lat żyłam z człowiekiem, co do którego nie miałam pewności, czy
go kocham. Potem go straciłam. Opłakałam to, oczywiście, choć nie jestem pewna dlaczego.
Być może płakałam nie nad nim, lecz nad sobą. Nad tymi wszystkimi latami, które mogłyby
być lepsze, a nie były. Być może potrzeba było aż śmierci Mike a, by mnie obudzić.
Masz jeszcze Toma rzekł Lloyd. Kathleen skinęła głową.
Tak, masz rację, i nie wyrzekłabym się go za nic w świecie. Lecz gdybym nie
spotkała Mike a, Tom nigdy by się nie narodził. Miałabym jakieś inne dziecko z kimś innym.
Nie wiem, czy wolno tak myśleć odparł Lloyd.
Cóż, może i nie odrzekła śledząc palcem niewidzialny wzór na kołdrze. Ale
każdy ma prawo trochę sobie pogdybać, nie uważasz?
Chyba tak.
Lloyd zgasił światło i sypialnia zatonęła w ciemnościach. Kathleen pochyliła się nad
nim i pocałowała go w policzek.
Przyjemnych snów powiedziała.
Był więcej niż świadomy ciężaru i ciepła jej piersi pod koszulą, lecz nawet nie
próbował dopuścić do siebie myśli, by się z nią wiązać. Nie teraz, nie kiedy miał na głowie
takie kłopoty.
Dobranoc odparł i odwrócił się na drugi bok.
Przez dłuższy czas nie zasypiał, leżąc i słuchając oddychania spoczywającej obok
Kathleen i niedalekich odgłosów przyboju. Cały czas myślał o wierszu, który zacytował Tony
Express:
O Mamo Rainey
Drobna, cichutka,
Zpiewaj nam o nieszczęściach
I o naszych smutkach;
Opowiadaj o drogach,
Którymi pójść nam czas.
Zasnął. Zniło mu się, że Celia się weń wpatruje stojąc nad jego łóżkiem, podczas gdy z
ust i oczu wydobywa jej się ogień. Zniło mu się, że Celia przysuwa się bliżej, że pochyla się
nad nim, że całuje go w policzek.
Otworzył oczy i okazało się, że to nie sen.
Lloyd? zapytała szeptem.
Leżał w absolutnym bezruchu, oblany potem i zesztywniały ze strachu.
Lloyd, to ja, Celia.
W dalszym ciągu nie był w stanie nic odpowiedzieć ani się poruszyć. Jego umysł
zwarł się mocno jak imadło, a zaciśniętych zębów nic nie byłoby w stanie rozewrzeć.
Musisz z nami wrócić, Lloyd. To zbyt ważna sprawa. Do przesilenia jeszcze tylko
jeden dzień& nie może się zdarzyć nic nieprzewidzianego.
Kathleen zamruczała coś przez sen i przewróciła się na drugi bok. Celia zerknęła na
niÄ… przez swe nieprzeniknione ciemne okulary.
Tak szybko zdążyłeś mnie zdradzić? zapytała. Lloyd podparł się na łokciu i
odparł również szeptem:
Odsuń się, dobrze? Stań trochę dalej. Pomówimy o tym w drugim pokoju.
Wysunął się z łóżka tak ostrożnie, jak tylko mógł, a potem cicho otworzył drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]