[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeciwników i eliminując własne. Następnie cichaczem wrócił na scenę, ale już jako zupełnie kto
inny. Nadal twórczy i pomysłowy skrył się za szyldami powiązanych przedsiębiorstw i osobami
partnerów. Tuż przed setnymi urodzinami zajął stanowisko szefa największego w dziejach
konsorcjum produkującego roboty, komputery, a także jednostki sztucznej inteligencji. Znów
sławny i ceniony, spotkał się nawet z Wiecznym Imperatorem i miał słuszne powody uważać, że
niemal we wszystkim dorównuje władcy. Czy to nie jego imperator mianował swym głównym
doradcą w sprawach Tahnijczyków? I czy nie onjako pierwszy został zaproszony w skład Rady?
Jednak w miarę upływu czasu Kyes nabrał podejrzeń, że uległ pewnym manipulacjom. Jego
firma popadała w coraz większą zależność od zamówień imperatora. Przez ostatnie kilka lat
rozwinęła się niebywale, ale wzrost ten opierał się na niepewnych podstawach. Wystarczy jedno
skrzywienie brwi władcy, a będzie musiał startować od początku. A zostało mu już tylko pięć lat.
Za mało na cokolwiek.
Nowo odkryta słabość stała się jego obsesją. Na dodatek nie widział żadnego sposobu, aby
rzecz zmienić. Równie dobrze mógłby próbować wpływać na swój biologiczny zegar. Potem
pomyślał o imperatorze. Wiecznym Imperatorze. I uświadomił sobie, że pod żadnym względem nie
jest to iluzoryczny tytuł.
Do głosu doszła zazdrość. Mniej więcej w tym samym czasie Sullamora zaczął rozsiewać
swoje podszepty.
Po bitwie o system Durera szemranie zmieniło się w coraz głośniejsze pomruki
niezadowolenia. Z początku Sullamora narzekał jedynie, że liczne obowiązki nie pozwalają
imperatorowi na przedyskutowanie z Radą problemów związanych z nieuniknioną zapewne w
okresie powojennym recesjÄ…. Pozostali nie tylko zgadzali siÄ™ z nim, ale jeszcze nabierali odwagi i
wypominali, jak rzadko władca się z nimi konsultuje oraz ile dobrych rad lekceważy.
- Na przykład ja - powiedział Volmer. - Gdy ostatnim razem rozmawiałem z imperatorem,
nalegałem, aby zacząć planowanie już teraz. Dobrej kampanii propagandowej nie wymyśla się w
jedną noc. A przecież trzeba stworzyć przekaz stosownie do możliwości słuchaczy. Przygotować
różne warianty dla poszczególnych grup społecznych. Należy zharmonizować dzieło i dopiero
potem dostarczyć je do wykonania.
Według Volmera zasadniczy pomysł powinien opierać się na haśle Ofiara dla nadziei .
- Każdy z nas będzie musiał poświęcić coś dla dobra imperium. Dla dobra naszych dzieci. I
ich dzieci.
- To mi się podoba - stwierdził Lovett, myśląc równocześnie o zmianie stóp procentowych
powyżej wskaznika inflacji i zabezpieczeniach na wypadek nieoczekiwanej deflacji. - I co
imperator odpowiedział?
Volmer zmarszczył czoło.
- Spytał mnie, co ja zamierzam poświęcić. Bo jeśli hasło ma chwycić wśród ludzi, to
przywódcy winni dawać dobry przykład i też trochę pocierpieć. Cierpienie, co za słowo!
Poświęcenie, ofiara, to brzmi o wiele lepiej. Tak czy inaczej, oświadczyłem, że to poroniony
pomysł. Przecież, jeśli ludzie ujrzą naszą mizerię - zamachał żywo rękami - wtedy stracą nadzieję!
Prawda? Całą akcję diabli wezmą.
Obecni zgodzili siÄ™ uprzejmie.
Pozostałym też nie było lekko. Malperin chciała kontroli płac, ale bez ustalania górnego
pułapu cen. Kraa domagały się poluznienia praw tyczących zanieczyszczenia środowiska i
przepisów bezpieczeństwa pracy. Sullamora marzył o cłach zaporowych, chroniących jego
imperium handlowe. Kyes zaś milczał. Od pewnego czasu po prostu się nie odzywał, zdumiewając
innych, że nie wyciąga ręki po swój kawałek tortu. Nie wiedzieli, że Kyes osiągnął już prawie
wszystko, z jednym wszelako wyjątkiem. Był też pewien, że gdyby kiedyś wybrał inną drogę życia,
też doszedłby swego i to bez imperialnej pomocy. Ale jeden jedyny cierń pozostawał...
Pierwszy ruch, dość przewrotny uczynił dopiero po kilku spotkaniach. Gdy zabrał głos,
zebrani umilkli, z szacunkiem czekajÄ…c na jego deklaracjÄ™. I nie zawiedli siÄ™.
- Być może wyświadczamy imperatorowi niedzwiedzią przy sługę - rzekł powoli, jakby
głośno myślał. - Z punktu widzenia władcy zapewne wygląda to tak, że zasypujemy go pomysłami.
A przecież biedak ma tyle problemów na głowie. Gdyby widział całościowy obraz sytuacji, mógłby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]