[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przekleństwami, chrapliwym dyszeniem i szorowaniem obutych i bosych stóp o posadzkę.
Narażając się na sińce i ryzyko poturbowania przez obie walczące strony, Philiope rzuciła się
między nie. Pomogła Conanowi zawlec szarpiącą się Santhindrissę na łoże, gdzie
prześcieradłami i poduszkami skutecznie zakończono szamotaninę Stygijki.
Szał pokonanej kobiety zamienił się wówczas w wybuch gorzkiego, nie przystającego
bezlitosnemu kapitanowi piratów płaczu. Conan i Philiope pocieszali ją przez wiele godzin,
zanim w końcu zdołała się uspokoić.
W tawernie Pod Krwawą Ręką w Djafur roiło się od zbieraniny najbardziej
odstręczających i najpodlejszych pirackich szumowin z czworga dziesiątków portów Vilayet.
Zgiełk, przekleństwa i kłótnie rozlegały się w starych i nowych izbach biesiadnych,
dobudowanych do zadymionej, przesiąkniętej rybim smrodem kuchni i głównej izby. Poniżej,
w wilgotnej piwnicy, której wiekowe kamienne mury wychodziły na plażę, ponad linią
przypływów zrobiono izdebki dla klientów, szukających odosobnienia. Zatęchłe obskurne
klitki, stanowiące niegdyś część magazynów i lochów, były dostępne dla gości, których
występki rozkwitały najbujniej tylko w ciasnocie i mroku.
W jednej z takich salek Turańczyk Rondo siedział u szczytu zatłoczonego stołu, tasując talię
tekturowych kart. Piracki wikt bardzo poprawił wygląd byłego więziennego nadzorcy. Dobre
jedzenie sprawiło, że Rondo przestał wyglądać jak starzec o szczurzych rysach. Jego okrągła,
dziobata po ospie twarz rozciągnęła się w uśmiechu na widok przybywających gości.
Witaj, Atroksie! Przyniosłeś pieniądze? Porządny z ciebie człowiek. Siadaj! Wkrótce
zjawią się pozostali, ale już możemy napocząć dzban z tymi słowami nalał kwartowy
kubek podłego, śmierdzącego araku. Masz. Wznieśmy razem toast za dawnego bohatera.
Domyślasz się, za kogo? Za Knulfa Shipbreakera, twojego dawnego kapitana! Nie znałem go,
ale wieść gminna głosi, że był wyjątkowo dzielnym piratem. Jeszcze niecałe trzy temu był
wielkim wodzem Czerwonego Bractwa. Niech jego kości spoczywają w pokoju na dnie portu,
gdzie znalazły się za sprawą naszego obecnego wodza! Rondo odwrócił się w stronę
wejścia. A któż to? Wchodz, Rufiasie! Należy ci się tęgi łyk! Masz tu trochę tych pomyj.
Wypiliśmy kolejkę, by uczcić pamięć kapitana Knulfa, lecz twoje przybycie sprawiło, że
przypomniałem sobie jeszcze o kimś, godnym wspomnienia, o Sergiusie, twoim byłym
dowódcy. Zabitym, jak wszystkim wiadomo, przez Amrę. Imię Sergiusa jest wciąż żywą
legendą na wybrzeżach Vilayet! Widzę, że wspomnienie o nim wywołuje łzę w twoim oku&
czy to może skutek kwaśnego wina? Ach, cóż, jak szybko ludzie zapominają& Jestem
pewien, że Ivanos również przypomniałby sobie Sergiusa, gdyby nie był tak bardzo zajęty
przypochlebianiem się nowemu dowódcy. Nie można jednak zaprzeczyć, że wysoko
zaszedł& Witaj, Juwalo! Chylę czoło przed wykształconym mężem, znakomitym pisarzem i
prawodawcą naszego Bractwa. Również wyśmienitym karciarzem, o ile sobie dobrze
przypominam. Rozmawialiśmy właśnie o wielkich wodzach, trzęsących Djafur w dawnych
dniach, srogich bohaterach, którzy przewodzili niegdyś piratom. To były czasy, nieprawdaż?
Pirackie bractwo swobodnie przemierzało całe Vilayet, zagarniało najlepsze ładunki i paliło
każdy statek, jaki mu się żywnie podobało& Ale to było zanim przymierza i układy związały
nam ręce, zanim zaczęliśmy ściągać do portu więcej handlowych łajb, niż ich zatapiamy!
Ach, gdybyż wróciły dawne dobre czasy! Nie wątpię, że mógłbyś nam długo opowiadać&
Ale powitajmy Diccola, który wreszcie nas znalazł! Nie zaczęliśmy jeszcze gry, więc
przepłucz gardło tym arakiem. Często podziwiałem twój ostry dowcip. Słyszałem od ludzi, że
nawet władca morza Amra zapomina języka w gębie, kiedy ty rozpuścisz własny!
Otacza mnie niejaka sława z tego powodu, że zawsze mówię to, co myślę przyznał
Diccolo, nie siląc się na uśmiech. Istotnie, gotów jestem otwarcie stawić czoło Amrze i
każdemu innemu partaczowi, któremu zamarzy się wywyższać nad innymi. Potwierdzą to
wszyscy, z którymi pływam, oraz kapitanowie, pod którymi służyłem.
Kto mądry, docenia to wtrącił Juwala.
Niektórzy przyznał zgodnie Rondo. No, wreszcie zebrało się nas ośmiu, dość do
gry. Wy dwaj, Hermiusie i Zephacie, wciśnijcie się na ławy i nalejcie sobie. W tej klitce jest
piekielnie ciasno, ciaśniej niż w celi w Aghrapur, z której zwiałem ostatnio! Tutaj jednak
możemy pograć w spokoju, przy świetle i grogu. %7ładen wredny oficer nie przyssie się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]