[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie było powodu do optymizmu. Powinien powiedzieć - kiedy Cavite City padnie.
Co, u diabła? Braciom Tige wszędzie groziło takie samo niebezpieczeństwo.
Należało znów zająć się interesami. Sutton zbiegł do magazynów. Osobiście przejrzał zapasy
amunicji na najniższym poziomie. Pompy uchroniły skład od zalania, a zawieszone u powały
zraszacze w równomiernych odstępach czasu rozpylały nad zgromadzonymi nabojami smar.
Sypialnie? Pan Sutton podniósł tylną nogę i podrapał się w kark. Trzeba o tym zapomnieć.
Odwilgatniacze na trzecim poziomie były zepsute. Komory mieszkalne nie nadawały się do użytku.
Ale żołnierze mogą przecież urządzić sobie legowiska gdzie indziej.
Woda? Z tym też nie ma problemu. Zbieracze deszczówki znajdowały się w doskonałym
stanie, podobnie jak filtry.
%7ływność?
Sutton wpadł w furię.
- Przygotowuję raport, komandorze. Ktokolwiek służył tu jako kwatermistrz, nakradł się ile
wlezie! Złodziej nad złodzieje!
Twarz Stena rozjaśnił lekki uśmiech. Moralista zrobił się z tego Suttona.
- Popatrz. - Sutton nachmurzył się i wskazał na ekran komputera. - Imperialny regulamin
przewiduje, że żołnierzowi należy dostarczyć odpowiedniej żywności. Mam rację?
- Nasze przepisy mówią o wielu rzeczach, które ten i ów zgarnia do swojej kieszeni.
Sutton zignorował przytyk Stena.
- Odpowiednia, smaczna, pełny zakres diet specjalnych i nie humanoidalnych.
- Zgadza siÄ™.
- No to spójrz tylko, co ten niewyobrażalny drań zrobił! Wszystko, czym dysponujemy, to
paczki z liofilizowanymi warzywami i suszone mięso roślinożernych! Jak czymś takim nakarmię
ludzi? W jaki sposób Tige owie spreparują pożywne posiłki? Z równym powodzeniem możemy
podłączyć się do konwertera masy i mieć to z głowy!
- Przeżyjemy parę dni na groszku i wołowinie, a potem nie będzie nam nawet potrzebny
konwerter masy, żebyśmy przenieśli się na tamten świat - pocieszał mrówkojada Sten.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego.
- Tahnijczycy sprzątną nas, zanim pochłoniemy wszystkie dania z tego menu.
- Komandorze, ogarnia mnie przerażenie. Za długo pan zadawał się z tym Kilgourem.
Sten przytaknął i wrócił do centrum dowodzenia. Nadszedł czas, żeby połączyć się z
Mahoneyem i powiedzieć mu, że fort Sh aarl t jest gotów do prowadzenia wojny.
Generał Mahoney życzył sobie, żeby jego nowy fort pozostawał nie odkryty do właściwego
momentu. Aączność z komandorem nawiązał za pomocą nadajnika przekazującego drgania za
pośrednictwem gruntu. Sten odpowiedział ustalonymi sygnałami. Poza tym, fort pozostawał
całkowicie bierny.
Przygotowanie generalnego natarcia zajęło Mahoneyowi cztery dni.
Bitwa może mieć wiele celów - zajęcie terytorium, maskowanie ataku w innym punkcie i tak
dalej. Mahoney planował przede wszystkim zabijanie tahnijskich żołnierzy.
Bardzo starannie objaśnił przebieg natarcia van Doormanowi. Gdy tylko admirał zrozumiał, o
co chodzi, doznał ekstazy. Nie miał wątpliwości, że zadadzą Tahnijczykom wielkie straty i zmuszą
ich do wycofania się z Cavite, a przynajmniej - do przejścia na pozycje obronne.
Ian Mahoney bardzo się dziwił, że van Doorman tak wiele lat przetrwał w służbie, a nie stracił
wiary w cuda.
W najlepszym wypadku atak nieprzyjaciela może zostać odparty. Mahoney nie widział
możliwości zastosowania innej strategii niż ta, której trzymał się dotychczas - utrzymania Cavite,
dopóki nie nadejdą posiłki. Ta ostatnia wizja coraz bardziej się od niego oddalała. Ale poprzysiągł
sprawić, żeby lady Atago i Tahnijczycy słono zapłacili za zwycięstwo.
Imperium uderzyło, nie spodziewając się po tym niczego.
Tahnijczycy mieli rzecz jasna przewagę w powietrzu. Ich fregaty bez ustanku patrolowały pole
bitwy. Człowiek czy pojazd, który pojawiał się w zasięgu wzroku, niewielkie miał szansę, by
uniknąć trafienia.
W pobliżu bazy floty Mahoneyowi pozostały baterie przeciwlotnicze, dość sprawne, by dzięki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]