[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mował krasnoludów życzliwie: Naugrimowie w pózniejszych latach bardziej byli
skłonni zaprzyjaznić się z Noldorami niż z innymi szczepami elfów czy ludzi, a to
dlatego, że żywili głęboką cześć i miłość do Aulego i ponad wszelkie inne skar-
by cenili klejnoty Noldorów. Wśród ciemności Ardy krasnoludowie już tworzyli
bardzo piękne przedmioty, gdyż od dni pierwszych swoich ojców wyróżniali się
szczególną biegłością w obróbce metali i kamieni, lecz w najdawniejszych cza-
sach woleli żelazo i miedz od złota i srebra. Pod koniec drugiego wieku niewoli
Melkora, Meliana, jasnowidząca jak wszyscy Majarowie, ostrzegła Thingola, że
Arda nie będzie się wiecznie cieszyła pokojem. Toteż myśląc o zbudowaniu so-
bie królewskiej siedziby, Thingol chciał ją uczynić obronną i zabezpieczyć na
wypadek, gdyby w Zródziemiu znów się zbudziły złe moce; poprosił też o radę
i pomoc w tej sprawie krasnoludów z Belegostu, oni zaś chętnie na to przystali,
byli bowiem jeszcze nie znużeni i rwali się do nowych prac. Zazwyczaj za swoje
trudy, nawet jeśli je znosili z przyjemnością, żądali zapłaty, lecz w tym przypad-
ku uważali, że trud ich został z góry wynagrodzony, Meliana bowiem nauczyła
ich wielu sekretów kunsztu, w którym pragnęli się doskonalić, a Thingol dał im
mnóstwo pięknych pereł. Dostał je od Kirdana, bo płytkie wody wokół wyspy
Balar obfitowały w perły; Naugrimowie, którzy nigdy przedtem nie widzieli ni-
czego podobnego, bardzo się nimi zachwycali. Zwłaszcza jedna perła, wielkości
gołębiego jaja, lśniła jak światło gwiazdy odbite w morskiej pianie; nazwano ją
Nimfelos, a przywódca krasnoludów z Belegostu cenił ją bardziej niż całą górę
80
skarbów.
Tak więc Naugrimowie długo i ochoczo pracowali dla Thingola i stworzyli
dla niego siedzibę na wzór własnych miast, wydrążoną w głębi ziemi. W miejscu,
gdzie nurt Esgalduiny dzielił Neldoreth od Regionu, wznosiła się wśród lasów
skalista góra, a rzeka wiła się u jej stóp. Tam się znajdowała brama do warowni
Thingola, a nie było do niej innego dostępu jak przez kamienny most zbudowany
na rzece. Za bramą szerokie korytarze prowadziły w dół do wysokich sal i komnat
wykutych w żywej skale, tak ogromnych i licznych, że słusznie nazwano tę siedzi-
bę Menegroth, to znaczy Tysiąc Grot. Elfy brały udział w robocie, pracując we-
spół z krasnoludami, stosownie do talentów właściwych każdemu z tych plemion;
razem urzeczywistniali wizję Meliany, odtwarzając obrazy dziwów i piękności
Valinoru, dalekiego zamorskiego kraju. Filary w Menegroth wyciosano więc na
podobieństwo buków Oromego, z pniami, gałęzmi i liśćmi, i zawieszono na nich
złote latarnie. Słowiki śpiewały jak w ogrodach Lorien, tryskały srebrzyste fontan-
ny; woda lśniła w marmurowych misach, a podłogi mieniły się różnymi kolorami
kamieni. Wyrzezbione zwierzęta i ptaki zdobiły ściany, wspinały się na filary lub
wyglądały spomiędzy gałęzi obsypanych hojnie kwieciem. Z biegiem lat Melia-
na i jej dworki rozwieszały na ścianach tkaniny własnej roboty, przedstawiające
dzieła Valarów, istoty i zdarzenia, jakie widziano na obszarze Ardy od początku
jej dni, a także cienie tych, które dopiero przyszłość miała ukazać. %7ładen król na
wschód od morza nie mógł się nigdy poszczycić piękniejszą siedzibą.
Gdy ukończono budowę Menegroth, a w królestwie Thingola i Meliany pano-
wał pokój, Naugrimowie w dalszym ciągu przychodzili często zza gór i prowadzili
handel zamienny, kręcąc się po tym kraju. Rzadko wszakże odwiedzali wybrzeże
Falas, bo nie cierpieli szumu morza i lękali się jego widoku. Nikt inny nie przy-
nosił do Beleriandu wieści ani pogłosek z zewnętrznego świata. Upływał trzeci
wiek niewoli Melkora i krasnoludowie zaczęli zdradzać zaniepokojenie; opowia-
dali królowi Thingolowi, że Valarowie nie wykorzenili do szczętu zła na Północy,
a niedobitki potworów mnożą się od wieków w ciemnościach i teraz znów wy-
chodzą z kryjówek, zapuszczając się daleko w różne strony. W krainie ciągnącej
się na wschód od gór mówili pojawiły się znowu dwie bestie, a wasi pobra-
tymcy, którzy tam mieszkają; znowu uciekają w góry .
Wkrótce złe stwory zaczęły nawiedzać także Beleriand, ciągnąc czy to przez
przełęcze zza gór, czy od południa z tamtejszych mrocznych puszcz. Były to wilki
lub może inne potwory w wilczej skórze, były różne bestie zrodzone z ciemności,
a między nimi orkowie, którzy mieli pózniej zniszczyć Beleriand, na razie jednak
nieliczni i zachowujący się ostrożnie; węszyli tylko po drogach i wyczekiwali
powrotu swojego władcy. Elfy wtedy jeszcze nie wiedziały, skąd się te bestie biorą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]