[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Å‚atwo, jak jakÄ…Å› maszynÄ™.
Zrobił krok w stronę Ryncha.
Młodszy mężczyzna podniósł pistolet strzałkowy.
- Stój tam, gdzie stoisz! Twoja gra, Hume? W porządku, rozgrywaj ją sobie, ale bez
mojego udziału.
- A co masz zamiar robić, schować się w lesie?
- Co ja robiÄ™, to moja sprawa, Hume.
- Bynajmniej. Ostrzegam cię, chłopcze, z wdzięczności za twoją pomoc. - Skinął
głową w stronę jamy. - W tych lasach coś jest, coś, czego Gildia nie wykryła podczas swoich
wcześniejszych badań.
- Obserwatorzy. - Rynch cofał się krok po kroku, cały czas trzymając pistolet gotów
do strzału. - Widziałem ich.
- Widziałeś ich! - Hume ożywił się. - Jak oni wyglądają?
Pomimo pragnienia pozbycia się Hume a, Rynch mimo woli opowiedział wszystko,
bez trudu przypominając sobie dokładne szczegóły wyglądu zwierzęcia ukrytego na drzewie
oraz tego, które czekało przy szałasie, a także tych, które otoczyły polanę.
- Nie są inteligentne. - Hume odwrócił głowę, by spojrzeć w stronę odległego lasu. -
Weryfikator nie odnotował żadnych inteligentnych stworzeń.
- A więc przegapiliście obserwatorów?
- Nie. Nie podoba mi się też, co ty zobaczyłeś, Brodie. Dlatego proponuję rozejm.
Gildia uznała Jumalę za nie zamieszkaną planetę, nasze sprawozdania to potwierdziły. Jeżeli
okaże się, że jest inaczej, możemy znalezć się w niezłych tarapatach. Jako Poszukiwacz
Zcieżek jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczestników safari.
Słowa Hume a brzmiały sensownie, choć Rynch nie chciał tego przyznać. Aowca
musiał jednak dostrzec przyzwolenie w wyrazie jego twarzy, bo skinął głową i dodał
pospiesznie:
- Najbezpieczniejszym miejscem jest w tej chwili obóz safari. Najlepiej chodzmy tam
od razu.
Nie wiedział jednak, że ich czas się skończył. Usłyszeli donośny, jakby metaliczny
dzwięk. Rynch obrócił się błyskawicznie wokół własnej osi, jednocześnie odbezpieczając
pistolet. Od jednego z głazów oderwała się błyszcząca kula wielkości pięści i wylądowała w
zagłębieniu w ziemi, które zostawił but Hume a. W powietrzu eksplodował kolejny błysk i
druga kula przeturlała się ze szczękiem po żwirze.
Wydawały się pojawiać znikąd. Rozsyłały tęczowe błyski, toczyły się półkolem wokół
dwóch mężczyzn. Rynch pochylił się, lecz Hume złapał go palcami za nadgarstek i odciągnął
od kuli.
- Nie dotykaj! - warknÄ…Å‚ Hume. - I nie przyglÄ…daj siÄ™ jej z bliska! Chodz tutaj!
Popchnął Ryncha przez wyrwę w nie zamkniętym jeszcze kręgu kul.
Hume wyminął ostrożnie ucztujące insekty i złapawszy Ryncha za rękę, poderwał go
do biegu. Słyszeli za sobą trzaskanie i brzęk kolejnych kul. Rynch obejrzał się i dostrzegł, jak
jedna z nich upadła w pobliżu ciała kota wodnego.
- Poczekaj chwilÄ™!
Wyrwał się z uścisku Hume a. Miał szansę zobaczyć, jaki wpływ będzie miała ta
kryształowa kula na żywe organizmy.
Kryształ uległ zmianie: z żółtego stał się czerwony, jak te resztki futra, które jeszcze
pozostały na błyskawicznie pożeranym ciele.
- Patrz!
Rozedrgany dywan, pokrywający martwego kota, przestał się ruszać, a w jego stronę
toczyły się już następne dwie kule. Szponiaste stwory zawirowały gwałtownie, porzucając
padlinę. Wylały się na ścieżkę i jęły gwałtownie pełznąć przed siebie. Za nimi, niczym
pasterze zaganiający stado, sunęły trzy kule połyskujące na czerwono, a za nimi podążały
następne.
Hume podniósł rękę. Stożkowaty czubek promiennika splunął lancą ognia, która
trafiła w środkowy kryształ. Odbity od niego promień uderzył w insekty zbite w gęstą masę.
Auskowate ciała zaczęły się natychmiast skręcać, kurczyć i wreszcie spopielać, natomiast
zupełnie niewzruszony kryształ toczył się dalej.
- Biegnij!
Hume popchnął Ryncha do przodu silnym ciosem, omal nie zwalając go z nóg.
Obydwaj ponownie poderwali siÄ™ do biegu.
- Czym& czym są te stworzenia? - spytał Rynch, gwałtownie dysząc.
- Nie wiem i nie podoba mi się ich wygląd. Jeżeli będziemy trzymać się rzeki, to nie
dadzą nam dojść do obozu&
- Już nam zagrodziły drogę.
Rynch dostrzegł w powietrzu błyszczącą smugę, wyznaczającą trajektorię lotu kuli,
która upadła na skraju wody.
- Może starają się nas osaczyć, a to im się nie uda. Widzisz tę kłodę, która utknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]