[ Pobierz całość w formacie PDF ]

reszty, gdy wychynęli w końcu na otwartą polankę tuż nad brzegiem strumienia.
 Hm! Pachnie mi tu elfami  pomyślał Bilbo wznosząc oczy ku gwiazdom.
Błyszczały na niebie jasne i błękitne. W tej samej chwili wśród drzew wybuchnął
śpiew podobny do kaskady śmiechu:
O! co tu robicie
I dokÄ…d spieszycie?
Koń zgubił podkowę,
Rzeka rwie parowem!
Tra-la-li tra-lo-le
DolinÄ… w dole,
O! czego szukacie
I dokÄ…d zmierzacie?
W piecu niedaleko
Już się placki pieką!
Tra-la-la tra-le-le
W dolinie wesele
ha, ha!
O! czemu milczycie
I brody stroszycie?
Dlaczego pan Baggins,
Tak słynny z powagi,
Z Balinem, Dwalinem
KÅ‚usuje w dolinÄ™
W tÄ™ noc
hoc, hoc!
38
O! czy zostaniecie
czy też uciekniecie?
Już światło dnia gaśnie,
Jezdziec w siodle zaśnie,
Konik siÄ™ potyka,
A u nas muzyka
ha, ha!
Tak śmiali się i śpiewali mieszkańcy tego lasu. Nic mądrego, powiecie zapew-
ne. Ale ich by to nie wzruszyło, śmialiby się jeszcze głośniej, gdybyście im to po-
wiedzieli. Bo to były oczywiście elfy. Kiedy ciemność zapadła na dobre, Bilbo do-
strzegł je wśród drzew. Bardzo lubił elfy, chociaż rzadko je w życiu widywał i tro-
chę się ich bał. Krasnoludy niezbyt dobrze z nimi żyją. Nawet tak rozsądne kra-
snoludy jak Thorin i jego kompania uważały, że elfy mają lekkiego bzika (ale to
też jest bzik, żeby tak uważać), a czasem się na nich obrażały. Niektóre elfy bo-
wiem lubią przekomarzać się z krasnoludami i kpią sobie z nich, szczególnie z po-
wodu długich bród.
 No, no!  rozległ się czyjś głos.  Patrzcie państwo ! Hobbit Bilbo na kucu,
nie do wiary! Co za widok!
 Przepiękny i wspaniały!
I znów zabrzmiała piosenka, równie niedorzeczna jak ta, którą wam przed-
tem w całości przytoczyłem. Wreszcie spośród drzew wyszedł młody, smukły elf
i ukłonił się Gandalfowi oraz Thorinowi.
 Witajcie w dolinie!  rzekł.
 Dziękujemy za miłe przyjęcie  odparł Thorin, odrobinkę kwaśno, ale Gan-
dalf już zeskoczył z konia i wmieszał się między elfy, zagadując wesoło.
 Zboczyliście trochę z drogi  powiedział elf  jeśli chcecie trafić na jedy-
ną ścieżkę, która wiedzie za rzekę do tamtego domu. Chętnie was poprowadzimy,
ale zejdzcie lepiej z koni, póki nie przejdziecie przez most. Czy zostaniecie chwi-
lę z nami, żeby razem pośpiewać, czy też wolicie zaraz śpieszyć dalej? Kolacja już
się tam przygotowuje  dodał.  Czuję zapach z komina.
Bilbo mimo wielkiego zmęczenia miał ochotę zostać z elfami. Zpiewu elfów, i to
w gwiazdzistą czerwcową noc, warto posłuchać, o ile, oczywiście, ktoś lubi te rze-
czy. Bilbo chętnie też zamieniłby w cztery oczy kilka słów z osobami, które, jak się
okazało, znały jego nazwisko i coś niecoś o nim wiedziały, chociaż nigdy ich w ży-
ciu nie spotkał. Ciekaw był, co sądzą o jego przygodzie. Elfy dużo wiedzą i są spe-
cjalistami od wszelkich nowin, które szerzą się wśród nich równie szybko, a mo-
że nawet szybciej, niż woda płynie w potoku.
39
Ale krasnoludom okropnie pilno było zasiąść do wieczerzy, nie chciały więc ani
chwili marudzić. Ruszyli naprzód, prowadząc kuce, póki nie znalezli się na wygod-
nej ścieżce i nie doszli nad sam brzeg rzeki. Płynęła żywo i hałaśliwie, jak zwykle
górskie potoki w letnie wieczory, po słonecznym dniu, który topi śniegi na szczy-
tach. Kamienny most, nie opatrzony poręczą, tak był wąski, że ledwie jeden ku-
cyk naraz mógł się na nim zmieścić. Szli więc powoli, ostrożnie, gęsiego, a każdy
swego wierzchowca prowadził za uzdę. Elfy oświetlały brzeg kolorowymi latarnia-
mi i umilały przeprawę wesołym śpiewem.
 Nie zamocz brody w potoku, ojczulku!  krzyczały do Thorina, który zgarbił
się i sunął niemal na czworakach.  Już dość urosła bez podlewanie!
 Pilnujcie Bilba, żeby nie zjadł wszystkich ciastek!  wołały.  I tak grubas
nie przelezie przez dziurkÄ™ od klucza.
 Cicho, sza, przyjaciele! Dobranoc!  rzekł Gandalf idący na ostatku.  Do-
liny mają uszy, a niektóre elfy za długie języki. Dobranoc!
Tak w końcu dotarli do Ostatniego Przyjaznego Domu i zastali jego drzwi na
oścież otwarte.
Dziwna rzecz: o tym, co najlepsze, i o dniach najmilej spędzonych niewiele się
ma do opowiadania, a słuchanie o tym nie tak bawi słuchacza; za to o rzeczach
przykrych, niepokojących czy wręcz groznych można opowiadać wspaniałe histo-
rie i starczy tematu na długo. Nasi wędrowcy spędzili w owym dobrym domu dwa
tygodnie z górą i ciężko im było go opuścić. Bilbo chętnie by tam został na za-
wsze  nawet gdyby mógł w cudowny sposób i bez trudu wrócić do swojej nor-
ki. A mimo to niewiele mam do powiedzenia o tym popasie.
Pan domu był przyjacielem elfów, jego przodkowie brali udział w niezwykłych
sprawach w czasach przedhistorycznych, kiedy elfy toczyły wojny ze złymi gobli-
nami, a pierwsi ludzie przybyli tu z północy. W latach, w których rozgrywa się na-
sza historia, żyli jeszcze dość liczni potomkowie elfów i dawnych bohaterów, a El-
rond był ich przywódcą.
Miał rysy twarzy szlachetne i piękne jak władca elfów, był silny jak wojownik,
mądry jak czarodziej, dostojny jak król krasnoludów, a łagodny jak pogoda latem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl