[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podobne było do piasku, i cisnął tym w czerwone płomienie, jednocześnie gardłowym głosem,
w którym słychać było wielkie napięcie, wypowiedział dwa słowa:
Mo muirninn.
Powtórzył je kilkakrotnie i zatrzymał się, był nieruchomy jak posąg z brązu, wpatrzony
w rozszalałe krwiste płomienie. Oczy ClanFintana, teraz z czerwonymi obwódkami, były
nieskończenie smutne. Stał blisko ognia, prawie go dotykał, ale ogień go oszczędzał.
Nagi tors ClanFintana lśnił od potu, pianą pokryta była końska część ciała. Jakby mój
mąż biegł bez wytchnienia od wielu dni.
ClanFintanie! zawołałam bezgłośnie, a jednocześnie bardzo głośno, z całą siłą mojej
rozpaczliwej tęsknoty.
Natychmiast poderwał głowę i spojrzał w moją stronę.
Rheo! Wreszcie mnie usłyszałaś!
Tak! Tak! krzyknęłam.
A zarazem w duchu błagałam Eponę:
O, Bogini pozwól mi z nim się porozumieć, błagam, choć przez chwilę!
Mów, Umiłowana, mów wyszeptała. Wlej w jego duszę spokój&
ClanFintanie, to ja! Kochany! Jestem tutaj! zawołałam znów jak najgłośniej.
Próbuję wrócić do domu!
Wołałam i jednocześnie czułam bo to się czuje! że moje ciało staje się na wpół
widzialne. Dostrzegłam, jak twarz męża pojaśniała, a w oczach błysnęło czułą miłością
i tęsknotą, ale także pożądaniem.
No tak& Bo kiedy spojrzałam po sobie, po swoim prawie stuprocentowo widocznym
ciele, zorientowałam się, że jestem całkowicie naga.
Widzę cię, ukochana powiedział ClanFintan głosem nabrzmiałym, jak wiemy,
miłością, tęsknotą i pożądaniem.
Tak? Przepraszam, kochanie, ale Epona nie zadbała o to, bym była odpowiednio
ubrana!
Jestem za to Eponie niezmiernie wdzięczny.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i wtedy powiedziałam mu to, co Bogini prawie
jednocześnie wyszeptywała w mojej głowie.
Ale Epona zadba o to, bym powróciła do domu.
Kiedy?! Kiedy wreszcie wrócisz? W jego oczach była teraz czysta rozpacz.
Nie wiem&
Musisz wrócić. Musisz! powiedział twardo. Nieobecność Umiłowanej Epony bardzo
zle wpływa na cały Partholon. Bardzo zle!
Przecież nie odeszłam na zawsze! Wrócę! Powiedz wszystkim, że Epona zawsze jest ze
swoim ludem, zawsze! Nigdy go nie opuści! Oczywiście! Wierzyłam w to święcie.
Ale kiedy wrócisz, Rheo? Kiedy?
Tego nie wiem! Bo widzisz, kochany, tu, w moim starym świecie, niedobrze się dzieje.
On tu jest. Nuada!
Widziałam, jak ClanFintan zmrużył oczy. Zrobiły się wąskie jak dwie szparki. Wielki
Szaman za dobrze znał się na świecie duchów, by kwestionować fakt, że wróg, który zginął,
raptem ożył.
Twoja Bogini nie pozwoli, by ta kreatura wyrządziła ci krzywdę!
Wiem! Ale nie chodzi o mnie. Nuada zagroził, że zniszczy wszystkich ludzi, których
kocham. Boję się o nich! Dlatego, chociaż chyba już wiem, jak mogłabym wrócić do Partholonu,
nie zrobię tego, póki nie będę pewna, że tym, których kocham, nie grozi żadne
niebezpieczeństwo. Musisz to zrozumieć!
Po twarzy ClanFintana przemknął cień. Chwilę milczał, a kiedy wreszcie się odezwał,
czułam, jak bardzo jest spięty:
Rheo, widziałem, że tam, na polanie, był z tobą mężczyzna łudząco do mnie podobny.
A& tak.
Czy on jest moim lustrzanym odbiciem?
Tak.
W takim razie& no cóż& jesteś pod dobrą opieką. To już po prostu wycedził.
Tak. Jestem przyznałam uczciwie. No bo i co innego miałam powiedzieć? Z tym że
czułam się okropnie. Wstrętny, nielojalny babsztyl. No, może nie do końca, bo wyrzuty sumienia
przecież miałam, i to ogromne.
ClanFintan przez dłuższą chwilę patrzył mi prosto w oczy.
A co z naszą córką, Rheo?
Uśmiechnęłam się. Mój uśmiech niewątpliwie był bardzo szeroki i radosny.
Wszystko w najlepszym porządku. Nadal mam mdłości!
Czyli ma siÄ™ dobrze!
Twarz ClanFintana pojaśniała, lecz zaraz znów posmutniał i wyciągając ku mnie rękę,
zawołał:
Wróć do mnie, Shannon! Wróć!
Wrócę, ukochany. Na pewno wrócę&
Azy zakręciły mi się w oczach, w sercu kłuło. I w tym właśnie momencie, tak pełnym
rozpaczy, nagle poczułam, że zaczynam unosić się coraz wyżej. Odfruwać, znów się
dematerializować, więc mój głos niewątpliwie z trudnością docierał do uszu ClanFintana.
Powiedz Alannie, że ze mną w porządku. Powiedz jej, niech nie traci nadziei&
I znów przed sobą miałam koszmarny tunel z ognia. Niestety, innej drogi powrotnej nie
było. Starałam się nie panikować, niestety nie udało się i z mojego niewidzialnego gardła
wydobył się jednak krzyk, krzyk bardzo przerażonej duszy.
I usiadłam prosto jak świeca na miękkim fotelu w hummerze. Tuż obok siebie
zobaczyłam bladą, spanikowaną twarz Clinta. Trzymał mnie za ramię i trząsł z całej siły.
Shannon! Shannon! Co z tobą? Obudziłaś się już?!
Tak, tak& W po& porządku wykrztusiłam okropnie oszołomiona, jak zwykle po
przejściu z jednego świata do drugiego.
Najpierw krzyczałaś rozpaczliwie, jakby ktoś cię dusił, potem raptem znieruchomiałaś.
Prawie nie oddychałaś!
Spokojnie, Clint, tylko bez paniki. Miałam Magiczny Sen. Epona czasami zsyła mi takie
sny, w których widzę różne rzeczy wyjaśniłam rzeczowo, bez emocji, po prostu coś tam
relacjonowałam i wszystko. Akurat ten sen, który rozegrał się częściowo w tym świecie,
sprawił mi pewne trudności. Najprawdopodobniej dlatego, że nie jest to świat Epony. Z tym że
ja, będąc tutaj, nadal jestem Jej Wybranką. Oczywiście tak to wyglądało. Magiczny Sen był
najlepszym dowodem na to, że Bogini mnie nie opuściła.
Clint milczał, wyraznie nad czymś się zastanawiając. Może nad doborem słów. Chyba
tak, bo po chwili, kiedy wreszcie się odezwał, okazało się, że zdecydował się na nadzwyczaj
szczerÄ… wypowiedz:
Magiczny Sen? Shannon, wybacz, ale co to niby ma&
I w tym dokładnie momencie mój żołądek postanowił wywrócić się na drugą stronę.
Zatrzymaj się! wrzasnęłam.
Co& ?
ZATRZYMAJ TO PIEPRZONE AUTO, ALE JU%7Å‚!!! BD&
Nie musiałam udzielać pełnej informacji. Niewątpliwie byłam już na twarzy zielona
i Clint zaskoczył. Wyhamował błyskawicznie, ja błyskawicznie otworzyłam drzwi
i wyskoczyłam między wirujące białe płatki wielkości ćwierćdolarówki. Zrobiłam dwa kroki, ale
trzeciego już nie, bo musiałam zgiąć się wpół.
Charczałam, rzygałam, dygotałam. I jęczałam, byłam przecież pewna, że umieram.
Puszczania pawia nienawidzÄ™.
Już lepiej?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]