[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomniał.
Dlaczego dzień jest zawsze za krótki wes-
tchnął, sięgając po kartki z wynikami testów.
Od jakiegoś czasu nosił się z zamiarem wprowa-
dzenia zmian, które miały usprawnić pracę oddziału,
najpierw jednak chciał przedyskutować swoje pomy-
sły z kimś kompetentnym. Oczywiście najbardziej
odpowiednią osobą była Leah. Jak jednak miał z nią
omawiać swoje projekty, skoro ją do siebie zraził?
To nie może tak trwać szepnął zirytowany.
Musi coś z tymzrobić, zanimich kiepskie relacje
wpłyną negatywnie na pracę zespołu. Jeśli będzie
trzeba, po prostu przeprosi jÄ… za swoje niestosowne
zachowanie.
Zaskoczony faktem, że już sama myśl o podjęciu
działania przyniosła mu ulgę, sięgnął po pierwszy
arkusz z wynikami badań i wprowadził do komputera
imiÄ™ i nazwisko pacjentki.
Brak danych. Sprawdz pisowniÄ™ lub numer refe-
DZIECKO SZCZZCIA 127
rencyjny przeczytał informację, która wyświetliła
się na monitorze. Co jest, do diabła?! Przecież nie
można zrobić błędu w nazwisku Jane Smith złościł
siÄ™.
Zniecierpliwiony ponowił próbę, z tym samym
rezultatem. Sięgnął więc po wyniki i jeszcze raz
uważnie je przeczytał. Nie przypominał sobie pacjen-
tki o tymnazwisku. Czyżby laboratoriumprzysłało
imprzez pomyłkę wyniki kogoś z innego oddziału?
Mało prawdopodobne.
Chodzi o określenie poziomu hormonów ciążo-
wych, więc to musi być któraś z naszych za-
stanawiał się głośno.
Zniechęcony odłożył arkusz na bok. Prośbę o zba-
danie próbek podpisała Leah, więc na pewno wie,
o kogo chodzi.
Spytamją przy najbliższej okazji.
Ta zaś nadarzyła się niemal natychmiast, bo już po
chwili Leah weszła go gabinetu. Zupełnie jakbym
ściągnął ją myślami, stwierdził, zerkając ukradkiem
na jej bladÄ…, mizernÄ… twarz.
Zgodnie ze swoim postanowieniem chciał jak
najszybciej oczyścić atmosferę, musiał więc w jakiś
subtelny sposób sprowokować rozmowę. Problem
w tym, że zupełnie nie wiedział, jak zacząć. Zbyt
długo komunikowali się wyłącznie w sprawach służ-
bowych, gdy więc przyszło co do czego, miał kom-
pletną pustkę w głowie.
Jego wzrok padł na wyniki badań zagadkowej
pacjentki, więc niczymtonący brzytwy uczepił się ich
jako powodu do nawiÄ…zania rozmowy.
Chcę cię o coś zapytać zagadnął. Wiesz
128 JOSIE METCALFE
może, o kogo chodzi? Wyciągnął w jej stronę
wydruk z wynikami.
W oczach Leah pojawił się lęk. Aby nie wpędzać
jej w jeszcze większy stres, spokojnymruchempod-
sunął jej kartkę, lecz widząc, z jaką ostrożnością Leah
po nią sięga, zagryzł mocno zęby. Najwyrazniej nie
miała ochoty na żaden kontakt z nim, nawet przypad-
kowy. A to znaczy, że droga do naprawy ich stosun-
ków będzie stroma i wyboista.
Zdaje się, że mamy pacjentkę widmo próbo-
wał zażartować. Dostałem od Stanleya wyniki
badań, ale w naszej bazie danych nie ma nikogo
o takim nazwisku. Znasz może jakąś Jane Smith?
zapytał.
Leah wglądała teraz tak, jakby miała za chwilę
zemdleć, więc zerwał się, by ją podtrzymać, jednak
ona wyszarpnęła się tak gwałtownie, jakby brzydziła
siÄ™ jego rÄ…k.
Nie spodziewał się tak ostrej reakcji. Dopiero teraz
dotarło do niego, jak wielkich narobił szkód swoim
nierozsądnym postępowaniem. Natychmiast zapom-
niał o tajemniczej Jane i zaczął gorączkowo szukać
słów, od których mógłby zacząć rozmowę.
Posłuchaj, zapomnijmy na chwilę o tych wyni-
kach, dobrze? MuszÄ™... Na Boga, co siÄ™ z nim
dzieje? Do tej pory nie miał żadnych problemów
z komunikacjÄ… werbalnÄ…. SÅ‚uchaj... zaczÄ…Å‚ jeszcze
raz, ale znowu utknął w pół słowa. W głowie kłębiło
mu się tyle myśli, że samnie wiedział, której uczepić
się najpierw. Przepraszamcię za to, co się stało... To
znaczy, nie co się stało, ale że się w ogóle stało...
Właściwie nie to chciałempowiedzieć, bo wcale tego
DZIECKO SZCZZCIA 129
nie żałuję, tylko... Przykro mi, że zachowałemsię jak
prostak i zacząłemcię unikać... Zresztą ty też mnie
unikałaś...
Chryste! Czemu tak strasznie się plącze? Był
bardziej wygadany, gdy jako nastolatek umawiał się
z dziewczyną na pierwszą randkę. Wziął głęboki
oddech i mężnie spojrzał jej w oczy. Zdawało mu się,
że Leah jest bliska łez, więc tylko bardziej się
spłoszył.
Leah, obiecuję, że... no wiesz... jak to powie-
dzieć? %7łe już nigdy nie będę się do ciebie dobierał!
Miał rację z tymi łzami. Spodziewał się, że przyj-
mie jego słowa z ulgą, tymczasem ona się rozpłakała.
Już za pózno szepnęła, z trudempanując nad
drżeniem warg. Jestem w ciąży powiedziała,
obracajÄ…c kartkÄ™ z wynikami w jego stronÄ™.
ROZDZIAA DZIEWITY
Co to znaczy, za pózno?
Przejęty jej łzami ledwie zerknął na wyniki, więc
podsunęła mu je pod nos. Przeczytał je i poczuł się
tak, jakby ktoś znienacka go uderzył.
Tylko nie to! Jęknął w myślach, choć sens jej słów
dopiero zaczynał do niego docierać.
Natychmiast pomyślał o Ann, która zaskoczyła go
identyczną wiadomością kilka tygodni po tym, jak
w przypływie skrajnej głupoty poszedł z nią do łóżka,
nie mogąc oprzeć się jej urodzie. Przysięgała, że
bardzo chce z nimbyć. I że się zabezpiecza. On nawet
nie nosił przy sobie prezerwatyw, gdyż skupiony
wyłącznie na pracy, nie szukał okazji do erotycznych
podbojów. A teraz historia miała się powtórzyć. Nie
potrafił się z tympogodzić.
Powiedziałaś, że nie możesz mieć dzieci! rzu-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]