[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przecież dość bogata jako spadkobierczyni swego ojca, mogli więc bez
wysiłku stworzyć życie, jakiego pragnęła. Oczywiście Fred musiał pozostać
oficerem, którym był zresztą z całej duszy. Cieszyła się na myśl o
szczęśliwym życiu w garnizonie. Urządzą sobie cudowną willę i będą żyć na
szeroką stopę. Dzięki Bogu, nie będzie musiała siedzieć w samotnym zamku
Eckartsberge. Także po śmierci ojca nie przeniesie się na stałe do zamku,
oddalonego zbytnio od sfer towarzyskich; to postanowiła niezłomnie. W tym
duchu rozmawiała też z Fredem. Godził się on na wszystko, uradowany jak
Strona nr 89
Jadwiga Courths-Mahler
dziecko.
Ania Sundheim była tymi nagłymi zaręczynami nieco zaskoczona.
Widziała przecież, że Marianna zabiegała o względy Norberta. Chociaż
powiadała sobie, że to głupio, odetchnęła jednak z ulgą. Nie mogła znieść
wyobrażenia Marianny jako żony Norberta. Czuła, że z taką żoną musiałby
być nieszczęśliwy. A szczęście Norberta było dla niej ważniejsze niż własne.
Choć było to dziwne  Ania cieszyła się bardzo na myśl o przyjezdzie
barona. %7ływiła nieopisanie miłe uczucie dla tego człowieka, który właściwie
powinien jej być zupełnie obojętny i obcy. Nie umiała sobie wytłumaczyć
tego uczucia, zwłaszcza że na ogół niełatwo stawała się serdeczna wobec
obcych ludzi.
Mniej uradowany wizytą barona był Norbert Sassneck. Trapił go lęk, że
gotów on zaofiarować Ani swoją rękę, baron Hochberg zaś mimo swego
wieku nie był konkurentem, któremu jakaś kobieta dałaby kosza...
Baron Hochberg przybył i natychmiast odbyła się w Sassneck uroczystość
oficjalnych zaręczyn Marianny z Bergenem. Wszyscy oficerowie garnizonu z
żonami, najbliżsi krewni narzeczonych oraz okoliczni właściciele dóbr zostali
zaproszeni.
Freda Bergena otaczała powszechna zazdrość, ale ostatecznie wszyscy
szczerzej życzyli jemu bogatej narzeczonej niż komukolwiek innemu, gdyż
Fred był bardzo lubiany. Rodzice jego i kuzyn, asesor Kurt von Bergen;
musieli odbyć długą podróż, aby na własne oczy ujrzeć to szczęście. Rodzice
Freda, skromni, lecz bardzo wytworni i czcigodni ludzie, promienieli w
blasku swego jedynaka i nie widzieli nikogo poza nim i jego narzeczonÄ…,
która okazała się im z najkorzystniejszej strony. Kurt von Bergen zaś, kuzyn
Freda, podobny do niego jak brat, zachwycony był pięknością Ani Sundheim.
Był on człowiekiem o artystycznym usposobieniu i doznawał czystej
rozkoszy na widok tej panienki.
Baron Hochberg był bardzo wdzięczny swojej kuzynce, że zgodziła się
wyprawić zaręczyny Marianny w Sassneck. W ten sposób nie potrzebował
zbytnio oddawać się towarzystwu i mógł od czasu do czasu usunąć się na
godzinkę. Poza tym baron zgadzał się ze wszystkimi życzeniami córki,
zwłaszcza że odpowiadały one także jego pragnieniom.
Marianna chciała, aby ślub odbył się jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
Przypadkowo w mieście garnizonowym była do sprzedania piękna willa,
można więc było bez zwłoki przystąpić do urządzania jej wnętrza. Nad
wszystkim miał czuwać Fred Bergen. Zaraz po ślubie Marianna zamierzała
wyjechać ze swym młodym małżonkiem na dwa miesiące na Riwierę. Potem
mieli zamieszkać w willi.
Baron Hochberg omówił też z przyszłym zięciem sprawy finansowe i
wyznaczył mu rentę, od której mały, biedny porucznik doznał zawrotu głowy.
Strona nr 90
MIEJ SAOCCE W SERCU
Marianna uznała tę rentę za skromną, gdyż była przecież przyzwyczajona do
innego stylu życia.
Gdy uroczystości zaręczynowe dobiegły końca i goście opuścili Sassneck,
zrobiło się nieco spokojniej. Nastąpiły znowu ciche godziny pogawędek.
Baron Hochberg siedział sam z kuzynką w jej małym salonie. Omawiali
rozmaite sprawy, aż wreszcie baron począł mówić o Ani Sundheim.
 Może ci się to wyda śmieszne, droga Elżbieto, ale rad byłem, że
zaręczyny Marianny przywołały mnie do Sassneck o kilka dni wcześniej, niż
zamierzałem przybyć. Tęskniłem za widokiem tego dziewczęcia, które tak
żywo przypomniało mi utracone szczęście i na nowo wyczarowało je w mojej
duszy. Cud to prawdziwy, jak bardzo jest ona podobna do mojej Marii.
Niekiedy oba te obrazy zlewają mi się w jeden. Mam wrażenie, jakbym mógł
być znowu szczęśliwy i wesół, gdybym miał Anię Sundheim stale przy sobie
 rzekł z podnieceniem.
Pani von Sassneck spojrzała na niego badawczo. Potem rzekła niepewnie:
 Nie wiem, jakiego rodzaju sÄ… twoje uczucia wobec Ani, drogi kuzynie,
czy to, co odczuwałeś dla swojej żony, możesz odczuwać i dla niej.
Oczywiście jesteś jeszcze dość rześki i przystojny, aby się ponownie ożenić.
Nie wiem jednak, co Ania sądziłaby o tym. Niewątpliwie byłoby dla niej
wielkim szczęściem, gdyby jako twoja żona miała zabezpieczony byt. Ale,
pomijając wielką różnicę wieku, Ania jest szczególnym charakterem i nie
sądzę, aby zgodziła się zostać twoją żoną, jeżeli serce nie skłania jej do tego.
Baron wysłuchał kuzynki spokojnie. Teraz potrząsnął melancholijnie
głową.
 Nie, nie, Elżbieto, zle mnie zrozumiałaś. Odczuwam dla tej panienki
skłonność bardzo silną... ale nie tego rodzaju, co przypuszczasz. Uczucia
moje są raczej natury ojcowskiej. Z wieku mogłaby też być moją córką.
Nigdy nie mogłoby mi przyjść na myśl, aby przykuć tę młodą, kwitnącą istotę
do swojej starości. Gdybym jednak nie miał córki, Elżbieto, wtedy
adoptowałbym Anię, przyjąłbym ją jako ukochane dziecko do swego domu,
do swego serca. Mógłbym ją bardzo, bardzo kochać, bardziej  muszę to
wyznać ku swemu bólowi  aniżeli swoje własne dziecko. Ale, niestety, taka
możliwość nie istnieje. Muszę się więc ograniczyć do tego, aby cię często
odwiedzać w Sassneck i przy tej sposobności nacieszyć się widokiem Ani
Sundheim. Wszystko to pozostanie oczywiście między nami, Elżbieto,
prawda? Nie wspomniałem Mariannie ani słowem, że Ania jest tak podobna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl