[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Byłoby to wysoce nierozsądne. Zapewniam cię.
- Grozisz mi?
- Nie. Tylko ostrzegam. Czy wyłożyłem sprawę jasno?
- Jaśniej już nie trzeba. A teraz pozwól, że ja również będę
absolutnie szczera. - Zciągnęła z palca pierścionek. - Zrozumiałeś?
- Niech ciÄ™ diabli!
Cisnął pierścionkiem i nawet nie popatrzył, gdzie upadł. Harriet
zorientowała się, że Marco przestaje nad sobą panować. Chwycił ją za
ramiona.
- Wyjdz! - Wyrwała się, a oczy zapłonęły jej dziwnym ogniem. - Nie
dotykaj mnie. Nawet nie próbuj. Nasze zaręczyny zostały zerwane.
Popatrzył na nią, na jej rozpłomienioną twarz i potargane włosy,
potem głośno wciągnął powietrze.
- Nie.
Uwięził jej ręce. Dokuczyła mu kiedyś, mówiąc, że jeżeli mają
całować, to niech to robi szczerze. Teraz chciał tego. %7łarty się
skończyły. Miał nad nią szczególną władzę. Potrafił ją rozpalić wbrew
jej woli. Całował jak szatan.
Była wściekła, że ją do tego zmusza, ale prawdziwa furia ogarnęła ją
dopiero wtedy, gdy siÄ™ odsunÄ…Å‚.
- Jak śmiesz! - syknęła.
Nie odpowiedział, tylko patrzył na nią, jakby o coś pytał. Nie
rozumiała go. Powoli powiódł palcami po jej ramieniu i szyi, wplótł je
we włosy i obsypał twarz pocałunkami. Objęła go. Chyba po raz
pierwszy w życiu czuła, że żyje wyłącznie chwilą i że to wspaniałe
uczucie. Przywarła do niego biodrami i jęknęła. Marco znieruchomiał.
Uniósł głowę i pokręcił nią, jakby sam już nie rozumiał, co się dzieje.
Niemal krzyknęła, przerażona wyrazem jego oczu. Nie było w nich
triumfu, a tylko jakiś zamęt, przestrach, szał.
ous
l
anda
sc
- Marco...
- Jeśli kiedykolwiek przyłapię cię na tym, że robisz to z innym -
powiedział ochrypłym głosem - to... to...
Słyszała jego urywany oddech i bicie własnego serca.
- To co? - szepnęła. Zadrżał.
- Nieważne.
Puścił ją, a jego gorejące przed chwilą oczy stały się niemal martwe.
Harriet oparła się o ścianę. Kręciło się jej w głowie.
- A może jednak ważne.
- Nie - odpowiedział szorstko. - To już zamknięta sprawa.
Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem. Daję słowo, że to się nie
powtórzy.
- Marco!
ZamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.
ous
l
anda
sc
ROZDZIAA SIÓDMY
Wczesnym rankiem Harriet przebudziła się nagle i usiadła,
nasłuchując. Podeszła do okna, otworzyła je i popatrzyła na sosny,
wspominajÄ…c wydarzenia poprzedniego wieczora. Nigdy by nie
podejrzewała Marca o coś takiego. Wiedziała, że ma złożoną naturę, nie
przeczuwała jednak, że potrafi być niebezpieczny. Przez te parę chwil,
gdy trzymał ją w bezwzględnym uścisku i wściekle całował, odczuwała
grozę. Nigdy dotąd nie czuła smaku życia tak mocno. Było to szokujące,
ale prawdziwe.
Zza wzgórz wstawało słońce. Dochodziła szósta. Marco wyjeżdżał do
pracy zawsze bardzo wcześnie, więc zapewne już wstał. Zapragnęła
usłyszeć jego głos. Okazało się jednak, że wyłączył komórkę, a w
telefonie rzymskiego mieszkania odezwał się automat. Harriet odłożyła
słuchawkę. W gruncie rzeczy nie wiedziała, co powiedzieć.
Poczuła, że musi wyjść na dwór. Wciągnęła dżinsy i sweter, cicho
zeszła po schodach i wbiegła między drzewa. Oddalała się od domu,
błądząc poplątanymi ścieżkami w ogrodzie.
Takie właśnie stało się teraz jej życie. Było jak wędrówka krętymi
ścieżkami do niewiadomego celu. Wewnętrzny głos przestrzegał ją, by
zawróciła, ale dziwny ból w sercu nakazywał iść dalej. Kłębiło się w niej
tyle sprzecznych uczuć, że nie potrafiłaby już powiedzieć, dokąd
chciałaby dojść i którędy.
Dotarła do jeziorka i spacerowała po brzegu, odkrywając piękno
wstającego dnia. Zwiat powoli wyłaniał się z porannych mgieł, śpiewały
ptaki.
Nagle przystanęła w pół kroku i wstrzymała oddech. Na ziemi, oparty
o pień drzewa, siedział Marco. Był we wczorajszym wieczorowym
ubraniu, tylko bez marynarki, którą odrzucił na bok. Harriet pochyliła się
ous
l
anda
sc
nad nim. Miał zamknięte oczy i oddychał miarowo, jakby spał. Z jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl