[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potrzebowałem, ale się bałem. Jednak w ciągu tego tygodnia zrozumiałem, że jest coś,
co przeraża mnie o wiele bardziej. Bez ciebie moje życie jest do niczego.
Serce zabiło jej jeszcze mocniej, podpowiadając, by go wysłuchała, ale ona nie była
pewna, czy w razie czego zdołałaby ponownie przejść przez to samo.
A jeśli znowu się przestraszysz? Co wtedy?
Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
Nie mogę ci zagwarantować, że będziemy żyli długo i wyłącznie szczęśliwie. Pewnie
będzie tyle chwil kiepskich, co i dobrych. Sięgnął po dłoń Tary, by rozgrzać jej zmarznięte
palce. Ale za to wiem, że cię kocham bardziej, niż sądziłem, że potrafię. Chcę już zawsze
być przy tobie i troszczyć się o ciebie.
Pod powiekami zapiekły ją łzy.
A jeśli ci się nie uda?
Na jego wargach zaigrał leciuteńki uśmiech.
Wtedy będziesz musiała walnąć mnie czymś ciężkim i przywołać do porządku.
Znowu odwróciła twarz. Gdyby dalej na niego patrzyła, uległaby bez zastanowienia. I tak
ledwo powstrzymywała się od rzucenia się w jego ramiona, bo jego słowa już zdołały rozwiać
jej obawy.
Kiedyś mi się wydawało, że kocham Sarah. Zamierzałem się z nią ożenić, bo zależało
mi na założeniu własnej rodziny. To był główny powód. Dopiero pózniej zrozumiałem, że nie
chcę mieć dzieci z pierwszą lepszą kobietą. To musi być ktoś wyjątkowy.
Tara nadal wpatrywała się w padające krople.
Czyżby ten ktoś to ja?
Tak oznajmił z całą mocą. To ty.
Zamrugała ze wzruszenia. Taka deklaracja chyba powinna jej wystarczyć? Na pewno
wystarczyłaby bohaterkom jej książek. Ale ona tydzień temu usłyszała co innego i wciąż ją to
bolało. A jeśli on znowu zmieni zdanie? Nie zniosłaby tego ponownie.
Owszem, zakochał się w niej, lecz to nie dawało żadnej gwarancji, że przy niej zostanie.
Może gdybyś powiedział mi to przed tygodniem... Cofnęła rękę. Przez całe życie
starałam się nie spotkać kogoś takiego jak ty. Teraz już wiem, czemu. Przykro mi, ale nie
mogę tego zrobić. Nie mam na to dość siły.
Odwróciła się i wyszła na deszcz. Jack patrzył za nią. Kiedy zgarbiła się i przesunęła
dłonią po policzku, nie potrzebował niczego więcej. Dopadł jej w czterech długich susach.
O nie, nigdzie nie pójdziesz!
Na jej twarzy deszcz mieszał się ze łzami.
Zostaw mnie, Jack. Nie.
Jak to? Przecież znasz moją odpowiedz. Wzruszył ramionami.
Nie przyjmuję jej do wiadomości. Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
Nie masz wyboru. Zmusisz mnie, żebym za ciebie wyszła?
Tak, jeśli nie będzie innego wyjścia.
Nawet gdyby ci się udało zaciągnąć mnie do ołtarza, powiem nie .
W jej głosie brzmiał gniew, lecz Jack nie przejął się tym zbytnio.
Gdy już znajdziesz się przed ołtarzem, powiesz tak , Taro Devlin, ponieważ mnie
kochasz. Teraz on skrzyżował ramiona. No, spróbuj zaprzeczyć.
Nie znoszę cię! Pchnęła go z całej siły, lecz nie zdołała go ruszyć ani o cal.
Uśmiechnął się szeroko.
W pewnym sensie na jedno wychodzi.
Jak śmiesz? krzyknęła, doprowadzona do rozpaczy. Jak śmiesz mi mówić, co czuję?
Porwał ją w ramiona i całował tak długo, aż zupełnie zabrakło jej tchu.
Po prostu nie mam innego wyjścia. Odgarnął jej włosy z twarzy, a jego głos
złagodniał. Ponieważ jeśli się nie mylę i mnie kochasz, spędzę resztę życia ze
świadomością, że utraciłem swoją jedyną prawdziwą miłość. Nie odważę się na to, jestem
zbyt wielkim tchórzem.
Usłyszał ciche chlipnięcie.
Nie rób mi tego. Leciutko przesunął wargami po jej ustach. Będziesz miała moje
cierpienie na sumieniu przed długie, długie lata.
Naprawdę mnie kochasz? Uśmiechnął się.
Tak.
JesteÅ› pewien? Aha.
I że ja ciebie też?
Z całym przekonaniem skinął głową.
Tak, ty mnie też.
Wpatrywała się w niego bez słowa. Przez jego twarz przemknął cień niepewności i
właśnie to ją przekonało. Zrozumiała, że on jest równie bezbronny i równie łatwo go zranić
jak ją. To dlatego przez lata oboje trzymali wszystkich na dystans dopóki nie spotkali siebie.
Ale czemu przyszedłeś mi to powiedzieć na spotkaniu autorskim?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]