[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jaskiniowiec. - Zamknęła oczy, żeby skupić się na domu Romana. Jej ciało zaczęło
migotać, ale wiedząc, że z ciałem Phila nic się nie dzieje, przerwała.
- CoÅ› jest nie tak. Nie odlatujesz ze mnÄ….
- Za krótka gra wstępna, kotku.
Pacnęła go w ramię.
- Chodzi mi o to, że twoje ciało się nie teleportuje.
- Ach. - Puścił ją i wygrzebał z kieszeni srebrny łańcuch. - Pewnie w tym problem. - Rzucił
łańcuch na biurko. - No więc, na czym skończyliśmy?
Jej serce podskoczyło, kiedy znów chwycił ją w ramiona. Oparła dłonie na piersi Phila i
poczuła silne bicie jego serca. Zacisnęła powieki, próbując zapomnieć o mrowieniu całego
ciała i wreszcie porządnie się skupić.
Miał bardzo silne ramiona. Jego oddech poruszał włosy na czubku jej głowy. A jego
zapach - czysty, ale przesycony samczą siłą - uderzał jej do głowy i sprawiał, że pragnęła
niemożliwego.
Bo to było niemożliwe. Choćby nie wiadomo jak ją kusił, nie mogła sobie pozwolić na
prawdziwe uczucia do niego. Przeżyła już cały ból, jaki jeden człowiek jest w stanie znieść
w swoim życiu. Po prostu teleportuje go do domu i zaraz wróci. Sama.
Poczuła, jak jej świadomość zapada się w czarną dziurę. Zamigotała, zabierając Phila ze
sobą, i wszystko zrobiło się czarne.
Phil nigdy nie przepadał, kiedy przenosiły go wampiry. Stawiało go to w nieprzyjemnej
pozycji osoby zależnej od czyjejś pomocy, co kłóciło się z jego instynktowną potrzebą
dominacji. Godził się na to, wiedząc, że wojna z Malkontentami jest ważniejsza niż
czyjekolwiek ego.
Ale jeśli chodziło o teleportację z Vandą, po prostu chciał mieć pretekst, żeby ją mocno
objąć.
Wylądowali w holu domu Romana i Vanda natychmiast wysunęła się z jego ramion.
Skrzywiła się i zakryła uszy.
- Co to za okropny dzwięk?
- Uruchomiliśmy alarm. - Phil podszedł do panelu kontrolnego przy drzwiach frontowych
i wstukał kod, by uciszyć piskliwe wycie. Podobno słyszały je tylko wampiry i psy, więc
widocznie bardziej przypominał psa, niż sam chciał to przyznać. - Chłopcy zwykle
teleportują się na ganek od tyłu, żeby móc wyłączyć alarm, zanim wejdą - Och, nie
wiedziałam o tym. - Vanda rozejrzała się dokoła. - Nic się tu nie zmieniło.
- To prawda, chociaż teraz dom jest praktycznie pusty. - Phil wcisnął kolejne guziki, żeby
na nowo aktywować alarm. - Musieliśmy zaostrzyć ochronę. Nie możemy dopuścić, żeby
Malkontenci teleportowali się tutaj i zaatakowali nas bez ostrzeżenia.
Vanda kiwnęła głową.
- A mogę się teraz teleportować z powrotem?
- Chwileczkę. - Wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do Romatechu. Z pewnością dostali
ostrzeżenie, że ktoś zjawił się w domu. - Hej, Connor. Fałszywy alarm. Wszystko jest w
porządku. - Rozłączył się.
32
Vanda niecierpliwie przestąpiła z nogi na nogę.
- Mogę już iść?
Phil ruszył w jej stronę, wrzucając telefon do kieszeni.
- Nie musisz się tak spieszyć.
Zmrużyła oczy.
- Nic z tego nie będzie, Phil.
- Z czego?
Założyła ręce.
- Z tego, o czym myślisz - mruknęła. Zatrzymał się przed nią.
- Myślę o wielu rzeczach. Mogłabyś mówić konkretniej?
Zgromiła go spojrzeniem.
- Biorąc pod uwagę, jaki z ciebie neandertalczyk, zakładam, że wszystkie twoje myśli
sprowadzajÄ… siÄ™ do jednego.
- Hm, zobaczmy. Chodziło mi po głowie całowanie twoich słodkich ust. Dość intensywnie
myślałem o ściągnięciu z ciebie tego kombinezonu. A potem, oczywiście, musiałbym
pocałować każdy centymetr twojego ciała. - Wyszczerzył zęby. - Zdaje się, że masz rację,
Vando.
Parsknęła śmiechem, ale zauważył, że na twarz powoli wypływa jej rumieniec. Chwycił ją
lekko za ramiona.
- UsiÄ…dz ze mnÄ… na chwilÄ™.
Pokręciła głową.
- Nie mogę, ja... chcę, żebyś o mnie zapomniał.
Puścił ją tak gwałtownie, jakby go spoliczkowała.
- Zapomniał o tobie? Vando, pragnę cię od ośmiu lat. Nigdy nie mógłbym o tobie
zapomnieć. I, do diabła nie chcę czekać ani jednej nocy więcej!
W jej oczach zabłysły łzy.
- Przykro mi, Phil. Nie mogę. - Jej ciało zamigotało i zniknęło.
- Czego ty się boisz?! - krzyknął za jej blednącą postacią. Dlaczego uciekała?
Bo wiedziała, że chciał z nią iść do łóżka. Było w nim zbyt wiele przyczajonego pożądania,
żeby zadowoliło go kilka pocałunków. Nie wątpił, że Vanda dobrze o tym wiedziała. Był
właściwie pewny, że ją pociągał. To z nim ochoczo flirtowała przed laty. A jeśli można
było wierzyć Corze Lee, Vanda nadal często o nim mówiła. Jego słuch nie był tak dobry
jak słuch wampira, ale i tak słyszał przyspieszone bicie jej serca, ilekroć był przy niej. Więc
dlaczego bała się z nim związać?
Poszedł do kuchni, żeby przekąsić coś przed snem, a potem ruszył na dół, do pokoju
strażników w piwnicy. Dormitorium wyglądało dziwnie bez ani jednej trumny. Starsze,
szkockie wampiry wolały sypiać w trumnach wyłożonych tartanem w klanowych
barwach, ale wszystkie zostały przeniesione albo ożeniły się, jak Ian.
Phineas McKinney, młody czarnoskóry wampir z Bronxu, sypiał na podwójnym łóżku z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]