[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- AresztujÄ… ciÄ™!
- Nie. Zbieram je przez miesiąc, a potem idę i płacę
hurtem. Chłopcy w magistracie dobrze mnie znają. Daję im
autografy dla dzieci, a do kasy miejskiej Las Vegas wpływa
sporo gotówki.
- Czy nie lepiej byłoby parkować tam, gdzie nale\y?
- Byłoby - zgodził się z uśmiechem - gdyby parkingi były
tam, gdzie ja chcę się zatrzymać. Ale skoro nie zawsze tak
jest, wypracowałem system, który naprawdę zdaje egzamin.
- Nie wierzÄ™ ci! - KiedyÅ›, dawno temu, Noel Heywood
przechodziła przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. To był
jedyny wypadek złamania przez nią przepisów. Takie
beztroskie zachowanie nie mieściło jej się w głowie. Ona nie
mogłaby spać, gdyby miała tyle mandatów do zapłacenia.
Ross nie odpowiedział. Zahamował przed Pałacem Cezara
i podał kluczyki lokajowi. Gdy szli w stronę drzwi, lekko
objÄ…Å‚ Noel.
- Uwierz mi - rzucił z naleganiem sugerującym, \e chodzi
o coś więcej ni\ o mandaty. - Wiedz, \e zawsze mo\esz mi
wierzyć.
Noel wiedziała, \e zarówno obiad, jak i przedstawienie
były jednymi z najbardziej ekstrawaganckich w jej \yciu.
Mimo to gdyby ktoś ją zapytał, co jadła i kto śpiewał na
scenie, nie byłaby w stanie odpowiedzieć. Od chwili gdy
weszli do budynku, jej uwaga była skoncentrowana na Rossie.
Jego twarz pokrywała się siecią drobnych zmarszczek, gdy
uśmiechał się do niej, co robił często. Na nosie miał małą
bliznę, z pewnością pamiątkę po jakimś meczu.
Gdy kilka godzin pózniej zasiedli w niszy, aby wypić
drinka, poddała się impulsowi i obwiodła jego wargi palcem.
Wargi poruszyły się i zło\yły na nim pocałunek. Potem Ross
ujął jej dłoń i zaczął całować ka\dy palec z osobna, wpatrując
się cały czas w jej oczy.
- To był jeden z moich najlepszych pomysłów - mruknął
cicho.
- Jaki?
- śeby Jason zaprosił mnie do udziału w twoim
programie.
Równocześnie uderzyły ją dwie rzeczy. Pierwsza - \e
program miał miejsce tego ranka, i druga - \e to Ross
zaplanował w nim swoją obecność.
- Udana próba - powiedziała, usiłując zapanować nad
dr\eniem głosu. - Ale to Ramsey o tym zdecydował.
- Oczywiście, bo Jason mu to zasugerował - odrzekł,
pieszcząc językiem wnętrze jej dłoni. - To ja podsunąłem
Jasonowi ten pomysł.
Z jednej strony chciała, \eby przestał mówić i pozwolił jej
delektować się pieszczotą. Z drugiej strony z\erała ją
ciekawość.
- Dlaczego?
- Wydawało mi się, \e to niezła okazja, \eby cię poznać.
Noel spojrzała mu w oczy, próbując wyczytać z nich, czy
powiedział prawdę.
- Chciałeś mnie poznać? Dlaczego?
- To długa historia - odpowiedział, kąsając delikatnie
wewnętrzną stronę jej dłoni.
- Mam czas.
- Bałem się, \e to powiesz. Jak mogę cię pieścić i mówić
jednocześnie?
- Zdecyduj siÄ™ na jedno.
Z rezygnacją wzruszył ramionami.
- Dobrze - zgodził się. - Ale pamiętaj, sama o to prosiłaś.
Przyciągnął ją bli\ej, tak \e oparła głowę na jego
ramieniu. Kiedy zaczął mówić, jego wargi muskały jej włosy.
- Obserwowałem cię od chwili, kiedy przyjechałem do
miasta. Spodziewałem się, \e gdzieś cię spotkam. Bywam na
ró\nych przyjęciach, wiedziałem, \e ty te\ to robisz, więc
czekałem na okazję. Ale nie nadchodziła i zacząłem się bać, \e
ju\ nigdy siÄ™ nie przekonam, czy naprawdÄ™ jesteÅ› tak
inteligentna, bystra i seksowna, jak sądziłem, oglądając cię
codziennie rano na ekranie.
- Ka\dego ranka? - zakpiła.
- Prawie - przyznał. - Musiałem przecie\ spotykać się
tak\e z innymi kobietami. Nie mogłem spędzić całego \ycia
marzÄ…c o tobie jak zakochany nastolatek.
Noel odkryła, \e nie podoba jej się myśl o innej kobiecie,
doświadczającej delikatnego dotyku tych silnych rąk i
słodkiego smaku jego ust. Równocześnie wiedziała, \e jej
zazdrość jest w tej sytuacji czymś absurdalnym. Choć czuła
się tak, jakby znała Rossa całe \ycie, zdawała sobie sprawę z
tego, \e wymaganie, by dochował wierności komuś, kogo
widuje tylko na ekranie telewizyjnym, byłoby czystym
szaleństwem.
- Rozmawialiśmy z Jasonem o kontrakcie. Kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]