[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiej, rodziny mojej matki... Kochaliśmy się bardzo... Przed ośmiu miesiącami, hrabia de...,
mój obecny mąż, przybył do Marsylii, jest bratankiem dawnej księżnej de..., faworytem
cesarza, ma przed sobą najświetniejszą karierę wojskową; wszystko to oczarowało mego ojca.
Mimo że wiedział o naszej miłości, postanowiono małżeństwo moje z hrabią. Ta nielojalność
poróżniła dwie rodziny. Ojciec mój, obawiając się marsylijskiej porywczości, lękał się jakie-
goś nieszczęścia; wolał załatwić rzecz w Paryżu, gdzie mieszkała rodzina hrabiego. Wyjecha-
liśmy.
 Na drugim noclegu, około północy, obudził mnie głos mego kuzyna; ujrzałam jego
twarz przy swojej... Aóżko, w którym spali moi rodzice, było o trzy kroki, nic go nie po-
wstrzymało. Gdyby ojciec się obudził, byłby go zastrzelił na miejscu. Kochałam go... Po cóż
mówić więcej.
Spuściła oczy i westchnęła. Często słyszałem rzężenia wychodzące z piersi konających,
ale przyznaję, że to westchnienie kobiece, ten przeszywający ból skojarzony z rezygnacją, ten
lęk spowodowany chwilą rozkoszy, której wspomnienie zdawało się błyszczeć w oczach
młodej Marsylijki, zahartowały mnie w tej jednej chwili na najwyższe objawy cierpienia. Są
dni, w których słyszę jeszcze to westchnienie; zawsze rodzi we mnie jakiś dreszcz, gdy sobie
je uprzytomniÄ™.
 Za trzy dni  podjęła  mój mąż wraca z Niemiec. Nie podobna mi będzie przed
nim ukryć stanu, w jakim się znajduję; zabije mnie, proszę pana; ani się zawaha. Przechodzę
piekło...
Wyrzekła te słowa z przerażającym spokojem.
 Adolfa trzymają rodzice bardzo krótko: zaledwie dają mu tyle, ile mu trzeba na
utrzymanie. Matka moja nie rozporzÄ…dza swoim majÄ…tkiem; co siÄ™ mnie tyczy, nie posiadam
nic. Mimo to, we troje zebraliśmy cztery tysiące franków. Oto są  rzekła, dobywając zza
gorsu banknoty i podajÄ…c mi je.
 Więc co?...  spytałem.
 Więc  odparła jakby zdziwiona moim pytaniem  przychodzę błagać pana o
ocalenie honoru dwóch rodzin, życia trojga osób i życia mojej matki, kosztem mego nieszczę-
snego dziecięcia...
 Nie kończ pani  rzekłem chłodno.
Wziąłem z półki kodeks.
 Niech pani patrzy  rzekłem wskazując stronicę, której z pewnością nie przeczyta-
ła:  wysłałaby mnie pani na rusztowanie. Podsuwa mi pani zbrodnię, którą prawo karze
śmiercią; a panią samą skazano by na karę straszliwszą może od mojej... Ale gdyby nawet
Sprawiedliwość nie była tak surowa, nie podjąłbym się takiej operacji; jest prawie zawsze
podwójnym morderstwem, bo rzadkie jest; aby matka nie zginęła także. Może pani znalezć
lepszą radę... Czemu nie miałaby pani uciec?... Niech pani jedzie za granicę.
 Byłabym zhańbiona.
Nalegała jeszcze chwilę, ale miękko, z głuchym akcentem rozpaczy. Wyprawiłem ją...
Na trzeci dzień, koło ósmej wieczór, wróciła. Widząc ją w progu gabinetu, uczyniłem
wymowny ruch głową; ale ona rzuciła się tak żywo do moich kolan, że nie mogłem jej
powstrzymać.
 Proszę  krzyknęła  oto dziesięć tysięcy franków!
 Proszę pani  odparłem  sto tysięcy, milion nawet nie skłoniłyby mnie do zbro-
dni. Gdybym nawet przyrzekł pani pomóc przez słabość, pózniej, w momencie działania,
odzyskałbym rozum i chybiłbym słowu. Proszę, niech pani wyjdzie.
Podniosła się, usiadła i zalała się łzami.
 Zginęłam...  wykrzyknęła.  Mąż wraca jutro.
Popadła w odrętwienie; po czym po kilku minutach milczenia spojrzała na mnie
błagalnie. Odwróciłem oczy. Wówczas rzekła:
 %7Å‚egnam pana!...
I znikła.
Ten okropny poemat melancholii prześladował mnie cały dzień... Miałem wciąż przed
oczyma tę bladą kobietę, wciąż czytałem myśli wypisane w jej ostatnim spojrzeniu. Wieczo-
rem, w chwili gdy miałem się położyć, stara kobieta w łachmanach, cuchnąca błotem
ulicznym, oddała mi list skreślony na zatłuszczonym i pożółkłym kawałku papieru; pismo
zaledwie było czytelne. Było coś. okropnego w tej posyłce i w tej posłance.
 Zmasakrował mnie niezręczny felczer w podejrzanym domu, bo tylko tam znalazłam
litość; jestem zgubiona. Straszliwy krwotok był następstwem tego aktu rozpaczy. Jestem pod
nazwiskiem pani Lebrun w hotelu Pikardzkim przy ulicy de Seine. Złe się stało. Czy będzie
pan miał odwagę odwiedzić mnie i przekonać się, czy jest dla mnie jakaś nadzieja ocalenia.
Czy łaskawiej wysłucha pan umierającej?...
Zimny dreszcz przebiegł mi krzyże. Rzuciłem list w ogień, położyłem się, ale nie
mogłem spać, powtarzałem raz po raz niemal mechanicznie:  Och, nieszczęśliwa!
Nazajutrz, odbywszy wszystkie wizyty, zaszedłem wiedziony jakimś magnetyzmem aż
do hotelu, który mi wskazała. Pod pozorem, że szukam kogoś, czyjego adresu nie znam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl
  • .php") ?>