[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcę cię mieć, tu, w tym miejscu.
- Nie stawiałabym dużego oporu. - Rozpięła mu koszulę, gdy unosił się nad nią oparty na wy-
prostowanych rękach.
- Teraz mi to mówisz. - Rozpiął jej suknię i stanik. Rozchylając ubranie, delektował się widokiem.
Zniżał się powoli, aż ich spragnione usta zetknęły się. Pocałunek był namiętny, ich wargi ijęzyki
łapczywe i śmiałe.
- Och, Dani, tak cudownie smakujesz. Pieścił ją coraz czulej, masuj'1c łagodnie piersi. Palcami
dotykał lekko brodawek. Chwycił jedną z nich ustami i pocierał językiem.
Dani wygięła ciało w łuk.
- Nie każ mi czekać, Logan.
Westchnął i wsunął dłoń pod spódnicę, pieszcząc smukłe, aksamitne uda. Znalazł brzeg pończoch i
przesuwał teraz palec w górę po gładkiej skórze. Jej figi były tak skąpe, jakby wcale nie miała ich
na sobie. Chwycił w palce koronkę, którą były obszyte, i uniósł ją.
- O, tak. - Zadrżała.
Lekkie delikatne muśnięcia. Pocałunki i pieszczoty. Zdjął szybkim ruchem jej majtki, a sam zmienił
pozycjÄ™·
Całował atłasową różę na jej pasku od po-
ńczoch. Całował miękkie włosy między udami. Jego język doprowadzał ją do ekstazy.
Zdjął ubranie i znów się na niej położył. Przywarła do jego ciała, obejmując je mocno.
_ Dani. - Wszedł w nią głęboko, szepcząc do ucha słowa pełne miłości i oddania.
Przez długą chwilę leżeli złączeni, nieruchomo. Czas przestał istnieć.
Wtedy zaczął się poruszać, początkowo powoli, pózniej - coraz szybciej i szybciej. Namiętność
ogarniała ich falami. Jego przepełniony bólem i radością krzyk przyspieszył jej spełnienie i ich
głosy zlały się w cudownej chwili miłości.
Po długim czasie Dani poruszyła się pod nim.
_ Jestem dla ciebie zbyt ciężki? - spytał.
- TrochÄ™·
Podniósł się i usiadł. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Logan, ty jeszcze ...
- To twoja wina, rozpustnico.
Zarumieniła się, jak przystało pannie młodej.
- Przepraszam.
Roześmiał się głośno.
- Nie. Miałem różne fantazje. - Otoczył ją mocnym ramieniem, wziął na kolana i zaczął całować.
Westchnęła.
_ Rozumiem, że nie masz nic przeciwko temu - powiedział ochrypłym głosem. Zsunął wargi na jej
szyjÄ™ i piersi.
- Nie, Logan, na pewno nie.
Schylił się i przylgnął chciwymi ustami do jej piersi. Dyszała ciężko, wczepiając palce w jego
włosy.
- Lubisz tak, kochanie? - zamruczał.
W odpowiedzi zaczęła rytmicznie poruszać biodrami.
Ich ubrania leżały rozrzucone po całym pokoju. Leżeli na kanapie nadzy, złączeni w uściskutak
blisko siebie, że słyszeli nawzajem bicie swoich serc.
- Rozumiem, że przyzwoity pan młody zaniósłby teraz żonę do łóżka - zaryzykował Logan. - Tak
mi siÄ™ wydaje.
- Cóż, zawsze uważałem się za dość przyzwoitego - powiedział wstając i pomagając jej podnieść
siÄ™ z kanapy. - Chodzmy.
Objęci i przytuleni wchodzili powoli po schodach.
- Nie mogę doczekać się ranka - powiedział. - Przez dziesięć lat marzyłem, by zbudzić się z tobą
jako moją żoną, śpiącą u mego boku. - Pocałował ją lekko w czubek głowy.
- Czy to znaczy, że nasza noc poślubna już się skończyła?
Zatrzymał się i spojrzał na nią.
Uśmiechała się do niego z udaną skromnością, choć jej ręka błądząca po jego ciele zaprzeczała
wrażeniu niewinności.
- Jeśli tylko chcesz ...
Z westchnieniem zaczął schodzić z powrotem.
- Dokąd idziesz? - spytała.
- Po słoik witamin.
- Witamin?
- Albo butelkę szampana, zależy, co znajdę pierwsze.
Roześmiała się i oparła o ścianę. Patrzyła, jak schodzi, zachwycając się smukłą linią jego pleców,
wąskimi, biodrami, kształtem ud. Jego nagością. Kołyszącym krokiem kowboja.
Zachwycała się człowiekiem, który został jej mężem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]