X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 pani wybaczy  za pochopnie?
Josie odparła żywo:
 Och, to nie ja. To pan Jefferson!
Pani Bantry krzyknęła:
 Jefferson!
 Tak, gość naszego hotelu&
 Ale chyba nie Conway Jefferson, którego bardzo dobrze znam. To nasz stary przy-
jaciel. Arturze, słuchaj. Conway Jefferson! Mieszka w  Majesticu i to on zawiadomił po-
licję! Czy to nie dziwny zbieg okoliczności?
Józefina Turner objaśniła:
 Pan Jefferson był już zeszłego lata u nas.
 No, pomyśl! A myśmy nic o tym nie wiedzieli. Już go dawno nie widziałam.
 Zwróciła się znowu do Josie:  A jak& jak mu się obecnie powodzi?
Józefina odparła, z namysłem:
 Uważam, że powodzi mu się świetnie, naprawdę świetnie. Oczywiście, biorąc pod
uwagę okoliczności. Jest zawsze wesoły, zawsze dowcipny.
 Czy jest z rodziną?
 Z Gaskellem? Z młodą panią Jefferson i z Piotrusiem? Tak, oczywiście.
Miły, szczery sposób mówienia Józefiny Turner zmienił się teraz. Gdy mówiła o Jef-
fersonach, głos jej nie brzmiał naturalnie. Wyczuć można było pewną rezerwę.
34
Pani Bantry powiedziała:
 Oni są bardzo mili, ci młodzi, prawda?
A Josie odparła z roztargnieniem:
 O tak, owszem, są bardzo mili. Ja& my& owszem& bardzo mili.
V
 Co też ona miała na myśli?  Pani Bantry wyglądała oknem za samochodem sze-
fa policji.  Są naprawdę bardzo mili& Jane, czy nie myślisz, że tu coś&
Panna Marple podjęła żywo:
 Oczywiście, że myślę! To nie ulega wątpliwości! Zmieniła się natychmiast, jak tyl-
ko wspomniano o Jeffersonach. Do tej pory wydawała się całkiem szczera.
 Ale co ty przypuszczasz, co się za tym kryje?
 Moja droga, ty ich znasz  nie ja. Mam tylko wrażenie, że pannę Turner irytuje
coś, co jest w związku z tymi Jeffersonami. I druga rzecz: czy zauważyłaś, gdy ty jej po-
wiedziałaś, że musiała się okropnie martwić z powodu kuzynki, odpowiedziała, że była
z ł a ! I miała wściekłą minę przy tym. Po prostu w ś c i ek ł ą ! To mi się wydaje bardzo
ciekawe. Mam takie wrażenie  może się mylę  że na śmierć dziewczyny zareagowa-
ła przede wszystkim złością. Nie lubiła jej, tego jestem pewna. Absolutnie się nie mar-
twi. Jestem przekonana, że sama myśl o Ruby Keene ją g ni e w a . I oto decydujące py-
tanie  d l a c z e g o ?
 Znajdziemy odpowiedz na nie!  oświadczyła pani Bantry.  Pojedziemy do Da-
nemouth i zamieszkamy w  Majesticu . Tak, Jane, ty także. Moje nerwy potrzebują od-
miany po wszystkim, co tu zaszło. Kilka dni w  Majesticu dobrze nam zrobi. I poznasz
Conwaya Jeffersona. On jest czarujący. Doprawdy czarujący! Ma najsmutniejsze życie,
jakie sobie można wyobrazić. Kochał ogromnie syna i córkę. Córka była zamężna, syn
żonaty, ale spędzali bardzo dużo czasu u rodziców. Również jego żona była czarująca
i ich małżeństwo było bardzo szczęśliwe. Ale pewnego dnia samolot, którym lecieli do
Francji, uległ katastrofie. Wszyscy się zabili: pilot, pani Jefferson, Rosamunda i Frank.
Nogi Conwaya były tak okaleczone, że trzeba je było amputować. Trzymał się wspania-
le. Ta odwaga, ten optymizm! Był człowiekiem ogromnie ruchliwym, a teraz jest bez-
radnym kaleką. Ale nigdy się nie skarży. Mieszka z nim jego synowa i jej synek z pierw-
szego małżeństwa, Piotr Carmody. A Mark Gaskell, mąż Rosamundy, przeważnie też
przebywa u niego. To była naprawdę straszna tragedia.
 A teraz znowu ta tragedia&  wtrąciła panna Marple.
 No tak, ale przecież ona nie ma nic wspólnego z Jeffersonami.
 Nie? Pan Jefferson wezwał policję.
 Masz rację, Jefferson& Wiesz, Jane, że to doprawdy dziwne&
Rozdział piąty
I
Melchett miał przed sobą całkowicie zrozpaczonego dyrektora hotelu. Wraz z puł-
kownikiem przybył super-intendent Harper z policji w Glenshire, jak również nieunik-
niony inspektor Slack. Slack był mocno niezadowolony z tego, że szef policji tak ener-
gicznie zajął się wypadkiem.
Harper chętnie uspokoiłby pana Prestcotta, bliskiego płaczu, ale pułkownik Melchett
był nieubłagany i srogi.
 Nie ma sensu biadać nad rozlanym mlekiem  oznajmił surowo.  Dziewczy-
na nie żyje  została uduszona. Ma pan jeszcze szczęście, że nie stało się to w pańskim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.